Dzisiaj znowu przyszło mi zmierzyć się z tą samą pustką. Dzieci przestały mnie zapraszać do wnuczki, wynajęli potajemnie nianię, żeby tylko nie musieli mieć ze mną kontaktu.
Moja własna córka, Kinga, nie chce ze mną rozmawiać. choćby nie odbiera telefonów. Uważa, iż to ja doprowadziłam do rozwodu w jej małżeństwie. A przecież niczemu nie jestem winna – to ona sama prosiła o pomoc.
Kinga wyszła za mąż, gdy miała zaledwie osiemnaście lat. Poznała Jacka, gdy ten wrócił z wojska. Zakochali się od pierwszego wejrzenia, i już po kilku miesiącach była ślubna suknia. Rzuciła studia, zupełnie się zapomniała, a moje rady spływały po niej jak woda. Wzięłam ich do siebie, żeby nie musieli wynajmować mieszkania. Na początku było dobrze, choćby po ślubie jakoś się dogadywaliśmy. Ale gdy Kinga zaszła w ciążę, zaczęła ciągle się czepiać – iż gotuję, a ją mdli, iż za głośno chodzę… W końcu nalegałam, żeby się wyprowadzili.
Z teściami dogadaliśmy się, iż dorzucimy się do mieszkania dla młodych, bo przecież sami by nie poradzili. Próbowałam dodzwonić się do ojca Kingi, myślałam, iż może pomoże, ale on tylko powiedział, iż alimenty płacił i nic już nam się nie należy.
Gdy Kinga urodziła, starałam się pomagać. Spędzałam każdą wolną chwilę z wnuczką, Żanetą, żeby młoda mama mogła odpocząć. Ale Kinga zaczęła udawać choroby, wymyślać różne dolegliwości, tylko po to, żeby zrzucić na mnie obowiązki.
Często pozwalaAle teraz, kiedy stoję sama w pustym mieszkaniu, zastanawiam się, czy moja troska nie przysłoniła ich pragnienia samodzielności.