Dziadek zostawił mi zrujnowany dom na obrzeżach miasta w testamencie, a kiedy do niego wszedłem, oniemiałem…

newskey24.com 5 godzin temu

Dziadek zostawił mi stary, zniszczony dom na wsi w testamencie, podczas gdy moja siostra dostała dwupokojowe mieszkanie w samym centrum miasta. Mąż nazwał mnie nieudacznikiem i wyprowadził się do mojej siostry. Po stracie wszystkiego, co miałam, pojechałam na wieś, a kiedy weszłam do domu, byłam zupełnie oszołomiona…
W kancelarii notarialnej było duszno i unosił się zapach starych dokumentów. Jadwiga siedziała na niewygodnym krześle, czując, jak dłonie pocą się ze zdenerwowania. Obok niej siedziała Zofia jej starsza siostra, ubrana w drogi garnitur biznesowy z idealnie wykonanym manicure. Wyglądała, jakby przyszła nie na odczytanie testamentu, ale na ważne spotkanie.
Zofia przeglądała coś na ekranie telefonu, od czasu do czasu rzucając obojętne spojrzenia na notariusza, jakby spieszyło jej się do wyjścia. Jadwiga nerwowo kręciła pasek swojej zniszczonej torby. W wieku trzydziestu czterech lat wciąż czuła się jak nieśmiała młodsza siostra przy pewnej siebie, sukcesywnej Zofii. Praca w miejscowej bibliotece nie była dobrze płatna, ale Jadwiga kochała swoje zajęcie i czerpała z niego radość.
Jednak inni traktowali tę profesję bardziej jak hobby, zwłaszcza Zofia, która zajmowała stanowisko w dużej firmie i zarabiała znacznie więcej niż Jadwiga przez cały rok. Notariusz, starszy pan w okularach, odchrząknął i otworzył teczkę z dokumentami. W pokoju zrobiło się jeszcze ciszej. Gdzieś na ścianie cicho tykał stary zegar, podkreślając napiętą atmosferę.
Czas zdawał się zwalniać. Nagle do głowy Jadwigi napłynęły wspomnienia, jak dziadek często mawiał: Najważniejsze rzeczy w życiu dzieją się w ciszy.
Testament Stanisława Jana Kowalskiego zaczął monotonnym głosem, który rozbrzmiewał w małym gabinecie.
Zapisałem dwupokojowe mieszkanie przy ulicy Centralnej 27, mieszkanie 43, wraz z meblami i sprzętami domowymi, mojej wnuczce Zofii Marii.
Zofia choćby nie podniosła wzroku znad telefonu, jakby już wcześniej wiedziała, iż dostanie najcenniejszą rzecz. Jej twarz pozostawała spokojna i pozbawiona wyrazu. Jadwiga poczuła znajomy ból w piersi. Znowu to samo. Znowu była druga.
Zofia zawsze była pierwsza, zawsze dostawała to, co najlepsze. W szkole uczyła się celująco, potem dostała się na prestiżową uczelnię, wyszła za bogatego biznesmena. Miała stylowe mieszkanie, drogi samochód, modne ubrania. A Jadwiga? Zawsze pozostawała w cieniu starszej siostry.
A także dom we wsi Sosnówka wraz z zabudowaniami gospodarczymi i działką o powierzchni tysiąca dwustu metrów kwadratowych zapisuję mojej wnuczce Jadwidze Marii kontynuował notariusz, przewracając stronę.
Jadwiga drgnęła. Dom na wsi? Ten sam, prawie rozpadający się, w którym dziadek mieszkał samotnie w ostatnich latach? Pamiętała go niewyraźnie widziała tylko kilka razy w dzieciństwie. Wtedy dom wydawał się gotowy do zawalenia w każdej chwili. Łuszcząca się farba na ścianach, przeciekający dach, zarośnięty ogród wszystko to budziło niepokój.
Zofia w końcu oderwała wzrok od ekranu i spojrzała na siostrę z lekkim uśmieszkiem:
No cóż, Jadziu, przynajmniej coś dostałaś. Chociaż, szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co z tym złomem zrobisz. Może rozbierzesz go i sprzedasz ziemię pod działki?
Jadwiga milczała. Słowa utknęły jej w gardle. Dlaczego dziadek tak zdecydował? Czyżby i on uważał ją za nieudacznika, któremu choćby porządny dom nie jest potrzebny? Chciała płakać, ale powstrzymała się nie tutaj, nie przed Zofią i tym surowym notariuszem, który patrzył na nią z ledwo zauważalnym współczuciem.
Notariusz kontynuował czytanie formalności, wyliczając warunki testamentu. Jadwiga słuchała nieuważnie, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje. Dziadek zawsze był sprawiedliwym człowiekiem. Dlaczego więc teraz podzielił spadek tak nierówno? W końcu formalności dobiegły końca. Notariusz wręczył każdej z sióstr potrzebne dokumenty i klucze.
Zofia gwałtownie podpisała wszystkie papiery, schowała klucze do swojej stylowej torebki i wstała. Jej ruchy były pewne, biznesowe.
Muszę już iść, mam spotkanie z klientami powiedziała, choćby nie patrząc na Jadwigę. Będziemy w kontakcie. Nie przejmuj się zbytnio w końcu coś dostałaś.
I wyszła, zostawiając za sobą lekki ślad francuskich perfum.
Jadwiga siedziała w kancelarii długo, trzymając klucze do wiejskiego domu. Były ciężkie, żelazne, zardzewiałe na brzegach, staroświeckie, z długimi zębami. Zupełnie inne niż eleganckie klucze, które dostała Zofia. Na zewnątrz czekał już jej mąż Krzysztof. Stał przy swoim wysłużonym samochodzie, paląc papierosa i niecierpliwie spoglądając na zegarek.
Na jego twarzy było wyraźne rozdrażnienie. Gdy tylko Jadwiga wyszła, zdusił papierosa butem.
No i co dostałaś? zapytał bez żadnego powitania, choćby nie mówiąc cześć. Mam nadzieję, iż chociaż coś wartościowego?
Jadwiga powoli opowiedziała mu o treści testamentu. Z każdym słowem twarz Krzysztofa stawała się coraz ciemniejsza.
Kiedy skończyła, tylko stał w milczeniu, a potem nagle uderzył pięścią w maskę samochodu.
Dom na wsi?! Serio?! Znowu wszystko zepsułaś! Twoja siostra dostaje mieszkanie w centrum warte przynajmniej milion złotych, a ty jakąś ruinę!
Jadwiga drgnęła na jego brutalność. Wcześniej Krzysztof rzadko przeklinał, ale ostatnio stał się bardziej wybuchowy, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze.
Ja niczego nie wybierałam próbowała się bronić, drżącym głosem. To była decyzja dziadka.
Ale mogłaś na niego wpłynąć! Pokazać, iż zasługujesz na więcej! Porozmawiać, wytłumaczyć sytuację!
Nie Zawsze byłaś zbyt cichą myszką.
Zawsze stałaś z boku, niezdolna do niczego. Nie potrafisz choćby dostać porządnego spadku.
Jego słowa ciąły jak nóż. Jadwiga poczuła, iż łzy napływają jej do oczu. Siedem lat małżeństwa, a on mówi do niej, jakby byli obcymi ludźmi.
Krzysztofie, proszę, nie krzycz na mnie. Ludzie patrzą.
Może da się coś z tym domem

Idź do oryginalnego materiału