Urządzenia tego rodzaju były od połowy XIX wieku swego rodzaju oknem na świat. W ten sposób były zresztą reklamowane. Miały dawać oglądającym możliwość zobaczenia odległych zakątków Ziemi, rzeczy nadzwyczajnych i zdumiewających, które na co dzień nie są dostępne.
Fotoplastykon czynił to w wyjątkowy sposób, stwarzając dzięki specjalnej technice stereografii złudzenie trójwymiarowości, dzięki czemu oglądane obrazy wydawały się bliskie i realne, jakby można było je dotknąć.
Potęgowała to wrażenie bliskości sama konstrukcja atrakcji. Aby zobaczyć obraz trzeba było zbliżyć głowę do okularów, które tym samym likwidowały dystans obecny przy oglądaniu zwykłych fotografii, trzymanych w ręku, leżących na stole bądź wiszących na ścianie, kiedy to tło nie pozwala osiągnąć efektu uczestnictwa w zdarzeniach. W tym przypadku przed oczami pojawia się sam obraz. Zaskakująco rzeczywisty.
Wystawa
Popularność fotoplastykonu przed epoką filmu nie może dziwić. Choć nieruchome, to jednak trójwymiarowe i przesuwające się rytmicznie dzięki specjalnemu mechanizmowi obrazy pozwalały doświadczyć świata w nieznany dotychczas sposób. Początkowo choćby film nie stanowił konkurencji. Był to wprawdzie niezwykły wynalazek, ale wciąż technicznie niedoskonały. Jednak już w latach 20. XX wieku epoka fotoplastykonu zmierzcha. Do dzisiaj zachowało się kilka tych urządzeń. W Polsce funkcjonują trzy: w Łodzi, Warszawie i Poznaniu właśnie.
fot. Centrum Informacji Kulturalnej/Wydawnictwo Miejskie Posnania
Tutaj fotoplastykon funkcjonował od 1923 roku. Po wojnie zmieniał właścicieli. Z początkiem XXI wieku zakończył działalność w prywatnych rękach. Na pewien czas został rozmontowany. Nowe życie dało mu Wydawnictwo Miejskie Posnania, które nabyło obiekt, poddało konserwacji i w 2014 roku udostępniło publiczności w Galerii Miejskiej Arsenał. Od 2019 kolejne wystawy można oglądać już w budynku Arkadii.
Ta najnowsza, otwarta 10 lipca, jest szczególna. Dokumentuje stulecie bardzo ważnej serii wydawniczej, jaką są „Kroniki Miasta Poznania”. „Miasto w «Kronice». «Kronika» w mieście” ma przybliżyć dwie historie – samego Poznania ostatnich stu lat, jak i wysiłków, by te i odleglejsze jeszcze nieco dzieje miasta uczynić bardziej znanymi. Fotografie zagościły na łamach pisma dość szybko, 1927 roku, i już ich nie opuściły.
Na wystawie można obejrzeć scenki z codziennego życia Poznania, ale też miejsca, które dadzą się rozpoznać po charakterystycznych detalach, a przy tym tak bardzo inne względem tego, jak wyglądają dzisiaj. Dawne stroje, pojazdy, ludzie, których fotografia pokazuje zatrzymanych w pół gestu, uchwycone migawkowo sceny handlu – wszystko to daje obraz nieustannego żywiołowego procesu zmian, jakim podlegał Poznań i życie jego mieszkańców.
Wystawy
Obecna ekspozycja to kolejna z szeregu mających na różne sposoby przybliżać Poznań mieszkańcom wielkopolskiej stolicy i tym, którzy ją odwiedzają.
Pierwsza po konserwacji była wystawa fotografii długoletniego właściciela fotoplastykonu, Władysława Ruty, którego syn, Antoni Ruta opiekował się urządzeniem, nim odkupiło je Wydawnictwo Miejskie Posnania – „PRL – stereo, mono i w kolorze”.
Później można było obejrzeć zdjęcia z planu filmowego „Hiszpanki”, ale też wystawę z okazji stulecia Targów Poznańskich, „Zatrzymane w targowym kadrze – sto lat targów w Poznaniu”, czy wystawę dokumentującą stulecie „Kolejorza” – „W górę serca! Sto lat KKS Lech Poznań”.
Kilka lat temu sięgnięto dalej w przeszłość i na wystawie „Poznań na przełomie wieków” pokazano zdjęcia obrazujące życie miasta jeszcze w realiach zaboru pruskiego. ale w Fotoplastykonie Poznańskim nie tylko Poznań można zobaczyć. Niedawno była dostępna wystawa prac dziewiętnastowiecznego szkockiego fotografa George’a Washingtona Wilsona „Dawno temu w Wielkiej Brytanii”, a bezpośrednio poprzedziła bieżącą ekspozycję wystawa „Fungae”.
To wydarzenie, zorganizowane we współpracy z festiwalem ANIMATOR, jest może najbardziej nieoczywistym projektem w ramach dotychczasowych działań fotoplastykonu i dającym wgląd w drzemiące w nim możliwości. „Fungae” była translacją na medium stereografii komiksu autorstwa Tomasza Leśniaka i Wojtka Wawszczyka pod tym samym tytułem, wydanego przez Kulturę Gniewu. Oglądający_e zanurzali się w świat grzybni, insektów, stawali_ły się jego częścią.
Do 30 września
Na ile fotoplastykon jest tylko atrakcją, ciekawostką historyczną, która nęci, bawi, ale nie łączy się z doświadczeniem dnia codziennego?
fot. Centrum Informacji Kulturalnej/Wydawnictwo Miejskie Posnania
Dzisiaj poznanie świata nie potrzebuje tego rodzaju medium. W mgnieniu oka możemy uzyskać dostęp do nieprzeliczonego zbioru różnych obrazów w internecie, świat w swoim bogactwie jest na naciśniecie klawisza. Czy to jednak czyni fotoplastykon wyłącznie niezobowiązującą zabawą, w której element poznawczy jest jedynie dodatkiem? Wydaje się, iż takie postawienie sprawy jest nieco niesprawiedliwe.
Fotoplastykon nie tylko pokazuje przeszłość na stereoskopowych obrazach, to także doświadczenie z historii widzenia. Chyba każdy się zgodzi, iż można czytać o przeszłości, o tym jak ludzie żyli i pracowali i mimo wszystko nie mieć pojęcia, czym było ówczesne życie. jeżeli jednak wziąć do ręki kosę, usiąść przy kole garncarskim bądź przy kołowrotku, to zmienia się perspektywa.
Doświadczenie pozwala więcej zrozumieć. Świat staje się pełny i jasne stają się wówczas różne rzeczy – rytm życia, poczucie czasu, podział pracy. Usiąść przy fotoplastykonie, zbliżyć twarz do okularów, to nie tylko zobaczyć tchnące nostalgicznym urokiem obrazki z przeszłości. To także doświadczyć sposobu poznawania świata w przeszłości. Zrozumieć ówczesny horyzont.
Kto zechce z szczególny sposób spojrzeć na rzeczywistość i zobaczyć Poznań w perspektywie „Kronik Miasta Poznania”, ma czas do 30 września.
Później kolejna wystawa. W Fotoplastykonie Poznańskim jedna następuje po drugiej. Tak to urządzenie działa.