Dynamika wzrostu cen w sklepach kolejny miesiąc z rzędu hamuje. Jednak wciąż jest drogo
Ceny w sklepach wciąż są wyższe niż ogólny poziom inflacji. Potwierdzają to najnowsze dane z rynku
Najnowsze dane nie pozostawiają złudzeń. Ceny w sklepach wciąż są wyższe niż ogólny poziom inflacji
Ceny na sklepowych półkach hamują, ale wciąż jest drogo. Potwierdzają to najnowsze dane
Dynamika wzrostu cen w sklepach hamuje. Jednak wciąż jest większa niż ogólny poziom inflacji
Nowe dane potwierdzają: Ceny w sklepach zaczynają się stabilizować. Jednak wciąż jest drogo
W sierpniu br. ceny w sklepach wzrosły średnio o 5,1% rdr. W lipcu zwiększyły się o 5,7%, a w czerwcu – o 5,8% rdr. Do tego widać, iż sama żywność zdrożała o 4,3% rdr. Dla porównania w lipcu poszła w górę o 4,9%, a miesiąc wcześniej – o 5,1% rdr. Zatem po ww. danych widać, iż ceny w sklepach wciąż są wyższe niż ogólny poziom inflacji. Analitycy rynkowi uważają, iż w kolejnych miesiącach ww. trend powinien się utrzymać, a różnica między poziomem inflacji a tempem wzrostu cen jeszcze się zmniejszy. Dodają, iż w dużej mierze to zasługa sieci handlowych, które robią coraz więcej akcji rabatowych. Dzięki temu cały czas spadają ceny regularne, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa.
Z najnowszej edycji raportu pt. „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych”, autorstwa UCE Research i Uniwersytetów WSB Merito, wynika, iż w sierpniu br. ceny 17 badanych grup towarów wzrosły średnio o 5,1% rdr. Dotyczyło to żywności, napojów bezalkoholowych i alkoholowych oraz pozostałego asortymentu, np. chemii gospodarczej i art. dla dzieci. W lipcu wzrost rdr. wyniósł 5,7%, a w czerwcu – 5,8%. Jak komentuje dr Piotr Arak z VeloBanku, stanowi to sygnał, iż dynamika podwyżek cen detalicznych w Polsce wyraźnie zwalnia. Są one coraz niższe. To wskazuje na to, iż presja inflacyjna w handlu detalicznym stopniowo wygasa. Natomiast Marcin Luziński z Santander Bank Polska spodziewa się, iż dynamika wzrostu cen w dalszym ciągu będzie spadała i na koniec roku dotrze w okolicę 4% rdr.
– Sprzyjać temu będzie wygasanie zaobserwowanych wcześniej szoków cenowych. Pozytywnym sygnałem są też dobre prognozy dla tegorocznych krajowych upraw. Niektóre produkty mogą jednak przez cały czas drożeć, np. kawa czy olej roślinny, w związku z czym spadek dynamiki na pewno nie będzie tak gwałtowny. Warto też zwrócić uwagę na to, iż globalne indeksy cen żywności, np. FAO, pną się w górę. To oznacza, iż mocniejsze spadki cen są mało prawdopodobne – dodaje Marcin Luziński.
Widać również spadek dynamiki wzrostu cen żywności. W sierpniu zdrożała ona o 4,3% rdr. W lipcu wzrost rdr. wyniósł 4,9%, a w czerwcu – 5,1%. Dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito zwraca przy tej okazji uwagę na pewien paradoks. Żywność, która przez ostatnie lata napędzała wzrosty, stała się kategorią stabilizującą. To wynik splotu kilku czynników, tj. normalizacji cen na rynkach zbożowych, dobrych zbiorów w kraju oraz tzw. efektu wysokiej bazy porównawczej z 2024 roku.
– Kluczowa jest też rywalizacja cenowa największych sieci handlowych, która działa stabilizująco na ceny podstawowych produktów żywnościowych. To częściowo tłumaczy spowolnienie podwyżek w tej kategorii. Jednak niepokojący jest fakt, iż problemy w niektórych kategoriach, takich jak drób czy jaja, mają charakter strukturalny. Dla przykładu, ptasia grypa dziesiątkuje stada, a europejskie mleczarstwo przeżywa kryzys. To nie są przejściowe problemy – ostrzega dr Robert Orpych.
Jak zauważa dr Piotr Arak, spadek dynamiki cen żywności potwierdza, iż to właśnie podstawowe artykuły spożywcze „ciągną w dół” cały indeks. Różnica między średnim wzrostem cen wszystkich kategorii (5,1%) a żywnością (4,3%) świadczy o tym, iż większa presja cenowa jest dziś w kategoriach niespożywczych (chemia gospodarcza, higiena, używki). Stopniowo widać wyhamowanie wzrostów w żywności. Ekspert dodaje również, iż handel detaliczny wolniej reaguje na spadki cen surowców i kosztów przez swoje niskie marże i z tego powodu, mimo ogólnie spadającej inflacji, ceny w sklepach utrzymują się na wyższym plusie niż sama inflacja.
– To, iż średni poziom wzrostu cen w sklepach jest wyższy niż inflacja, może wynikać między innymi z tego, iż sklepy z pewnym opóźnieniem reagują na zmniejszenie inflacji. Dzięki temu mogą poprawić swoje wyniki finansowe i osiągnąć dodatkowy zysk. Wydaje się jednak, iż w kolejnych miesiącach trend spadkowy wskaźnika powinien się utrzymać, a różnica między poziomem inflacji a tempem wzrostu cen w sklepach jeszcze bardziej się zmniejszy – prognozuje dr Artur Fiks z Uniwersytetu WSB Merito.
Do tego analitycy z UCE Research twierdzą, iż dynamika wzrostu cen żywności w sklepach od jakiegoś czasu spada, bo w dużej mierze – oprócz innych tutaj już podniesionych czynników – jest to zasługa sieci handlowych, które robią coraz więcej akcji promocyjnych. – Dzięki temu cały czas spadają ceny regularne. I póki co ten trend się umacnia, ale na chwilę obecną nie widomo, jak długo to potrwa. Sytuacja zawsze może się odwrócić, bo wpływa na to szereg różnych wypadkowych, które nie są zależne od retailerów – zastrzegają eksperci.
Analizując tę kwestię, dr Robert Orpych podkreśla, iż należy mieć świadomość rozbieżności między dynamiką wzrostu cen w sklepach detalicznych (5,1% rdr) a oficjalnym wskaźnikiem inflacji, opublikowanym przez GUS, który w sierpniu wyniósł 2,9% rdr. Wynikają one z różnic w zakresie metodologii i struktury koszyków.
– „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych” koncentruje się na wybranej, ale bardzo ważnej z perspektywy konsumenta grupie produktów, przede wszystkim na żywności, napojach, chemii gospodarczej, ale nie tylko. Z kolei wskaźnik CPI obejmuje szerszy koszyk towarów i usług, w tym te o innej dynamice cen, jak np. paliwa, które w lipcu istotnie potaniały. To właśnie ceny tych artykułów, kupowanych regularnie, najsilniej kształtują nasze subiektywne postrzeganie inflacji – wyjaśnia dr Orpych.
Z powyższych danych wynika również, iż w sierpniu br. potaniały cztery kategorie towarów (karmy dla zwierząt, artykuły dla dzieci, chemia gospodarcza i produkty sypkie). W lipcu spadek cenowy dotyczył tylko jednej grupy towarów, a w czerwcu – trzech. Dr Artur Fiks wyjaśnia, iż w tym obszarze nie ma wyraźnej tendencji, a liczba kategorii, w których ceny spadają, waha się.
– Wydaje się również, iż sytuacja ta może być efektem specyfiki poszczególnych kategorii oraz szeregu innych czynników wpływających na poziom cen produktów do niej należących. Prawdopodobnie w kolejnych miesiącach sytuacja będzie wyglądała podobnie, ale nie ma powodów, aby liczba kategorii w których ceny spadają, gwałtownie wzrosła – zaznacza dr Fiks.
Ponadto dr Robert Orpych uzupełnia, iż procesy kształtowania się cen nie są jednorodne, ale nasilają się w konkretnych segmentach rynku, które są szczególnie wrażliwe na zmiany cen surowców lub na intensyfikację konkurencji. Taki trend oznacza, iż presja cenowa maleje, ale nie w sposób jednolity dla całej gospodarki.
– Innymi słowy, w sektorach o wysokiej konkurencji detalicznej i w tych, których koszty są silnie związane z taniejącymi surowcami, konsumenci mogą liczyć na obniżki. Warto zauważyć, iż spadki cen dotyczą głównie produktów, których zakup można łatwo odłożyć w czasie lub zastąpić tańszymi alternatywami. To wskazuje na to, iż konsumenci nauczyli się porównywać ceny i świadomie odkładać zakupy w czasie, co zmusza sprzedawców do większej elastyczności cenowej – podsumowuje dr Orpych z WSB Meritum.
Redakcja MondayNews Polska
(MN, Wrzesień2025 r.)
Ww. materiał jest udostępniony na zasadzie nieodpłatnej licencji.