Drzwi, które zamknę na zawsze

polregion.pl 2 godzin temu

– Mamo, otwórz drzwi! Mamo, proszę! – pięści syna waliły w metalową powierzchnię z taką siłą, iż zdawało się, iż oderwą się od zawiasów. – Wiem, iż jesteś w domu! Samochodu na podwórku nie ma, więc nigdzie nie wyjechałaś!

Wanda Stanisławówna siedziała w fotelu plecami do drzwi wejściowych, mocno ściskając w dłoniach filiżankę stygnącej herbaty. Ręce trzęsły się tak bardzo, iż porcelana dzwoniła o spodek.

– Mamo, co się dzieje? – głos Wojtka stawał się coraz bardziej rozpaczliwy. – Sąsiedzi mówią, iż od tygodnia nikogo nie wpuszczasz! choćby Kasi nie wpuściłaś!

Na dźwięk imienia synowej Wanda mimowolnie się skrzywiła. Kasia. Jego ukochana Kasia, dla której był gotów na wszystko. choćby na to, co wydarzyło się w zeszły czwartek.

– Mamo, wezwę ślusarza! – zagroził Wojtek. – Wytniemy zamek!

– Nie waż się! – krzyknęła w końcu Wanda, nie odwracając się. – Nie waż się mnie dotykać!

– Mamo, ale dlaczego? Co się stało? Porozmawiaj ze mną!

Wanda zamknęła oczy, próbując zebrać myśli. Jak wytłumaczyć synowi to, co usłyszała? Jak powiedzieć mu, co przypadkiem podsłuchała w szpitalnym korytarzu?

– Mamo, proszę – głos Wojtka stał się cichszy, błagalny. – Martwię się o ciebie. Kasia też się martwi.

Kasia się martwi. Oczywiście. Pewnie boi się, iż plany się rozsypią.

– Idź sobie, Wojtek. Idź i nie wracaj.

– Mamo, czy ty jesteś chora? Masz gorączkę? Zadzwonię po lekarza.

– Nie potrzebuję lekarza. Potrzebuję, żebyś mnie zostawił w spokoju.

Wanda wstała i podeszła do okna. Na podwórku stał Wojtek, rozmawiając przez telefon. Pewnie dzwonił do swojej Kasi, opowiadał, iż matka znów kaprysi.

Syn podniósł głowę i zobaczył ją w oknie. Pomachał ręką, pokazując, iż idzie na górę. Wanda odeszła od okna i z powrotem usiadła w fotelu.

Minutę później znowu rozległo się pukanie.

– Mamo, to ja z Kasią. Otwórz, proszę.

Wanda zacisnęła zęby. Więc przyprowadził ją. Swoją żonę, która tak troskliwie planowała przyszłość.

– Wando – rozbrzmiał miękki głos synowej – to Kasia. Otwórz, bardzo cię proszę. Wojtek się strasznie martwi.

Jaka aktorka. choćby głos zmienia, kiedy trzeba.

– Przynieśliśmy ci zakupy – ciągnęła Kasia. – Mleko, chleb, twoje ulubione pierniczki.

Pierniczki. Wanda gorzko się uśmiechnęła. Miesiąc temu Kasia dowiedziała się, iż teściowa lubi pierniczki z makiem, i teraz ciągle je kupowała. Taka troskliwa synowa.

– Wando, powiedz chociaż słowo – głos Kasi zadrżał. – Naprawdę się niepokojymy.

– Niepokoicie się – powtórzyła Wanda, ale tak cicho, iż za drzwiami nie usłyszeli.

– Mamo, nie odejdę, póki nie otworzysz! – oznajmił Wojtek. – Będę stał całą noc!

Wanda wiedziała, iż syn nie żartuje. Zawsze był uparty, od dziecka. jeżeli coś postanowił, dopiął swego.

– Dobrze – powiedziała w końcu. – Ale tylko ty. Sam.

– Co? – nie zrozumiał Wojtek.

– Kasia niech idzie do domu. Porozmawiam tylko z tobą.

Usłyszała, jak szeptali coś za drzwiami.

– Mamo, ale dlaczego? Kasia też się martwi.

– Bo tak powiedziałam. Albo ty sam, albo nikt.

Kolejne szepty, potem głos Kasi:

– Dobrze, Wando. Pójdę. Wojtek, zadzwoń, jak się czegoś dowiesz.

Wanda poczekała, aż kroki Kasi ucichną na schodach, po czym powoli podeszła do drzwi i przekręciła klucz.

Wojtek wpadł do mieszkania jak wicher, od razu przytulił matkę i zaczął ją oglądać.

– Mamo, schudłaś! Jakaś blada! Co się stało? Zachorowałaś?

– Nie chorowałam – Wanda wyrwała się z jego objęć i poszła do kuchni. – Herbatę chcesz?

– Chcę – Wojtek usiadł przy stole i wpatrywał się w matkę. – Mów, co się dzieje. Dlaczego siedzisz w domu od tygodnia? DlaczWanda spojrzała na syna przez mgłę łez i powiedziała cicho: „Wojtku, jedyne, czego pragnę, to byś był szczęśliwy – czy to ze mną, czy bez mnie, wybierz to, co ci serce podpowiada, bo drzwi mojego domu zawsze będą dla ciebie otwarte, ale mojego życia już nie oddam w obce ręce”.

Idź do oryginalnego materiału