Drzwi już się nie otworzą

twojacena.pl 3 tygodni temu

Drzwi już się nie otworzą

— Mamo, otwórz drzwi! Mamo, proszę! — pięści syna tłukły w metalową powierzchnię z taką siłą, iż zdawało się, iż zawiasy lada chwila odpadną. — Wiem, iż jesteś w domu! Nie ma samochodu na podwórku, więc nie wyjechałaś!

Helena Nowak siedziała w fotelu tyłem do drzwi wejściowych, kurczowo ściskając w dłoniach filiżankę zimnej herbaty. Ręce trzęsły się tak bardzo, iż porcelana dzwoniła o spodek.

— Mamo, co się dzieje? — głos Pawła brzmiał coraz bardziej rozpaczliwie. — Sąsiedzi mówią, iż od tygodnia nikogo nie wpuszczasz! choćby Ani nie wpuściłaś!

Na wspomnienie synowej Helena mimowolnie się skrzywiła. Ania. Jego ukochana Ania, dla której był gotów na wszystko. choćby na to, co wydarzyło się w zeszły czwartek.

— Mamo, wezwę ślusarza! — pogroził Paweł. — Wytniemy zamek!

— Nie waż się! — krzyknęła wreszcie Helena, nie odwracając się. — Nie waż się choćby dotykać tych drzwi!

— Mamo, ale dlaczego? Co się stało? Porozmawiaj ze mną!

Zamknęła oczy, próbując zebrać myśli. Jak wytłumaczyć synowi to, co usłyszała? Jak powiedzieć mu o rozmowie, którą przypadkiem podsłuchała w przychodni?

— Mamo, proszę — głos Pawła stał się cichszy, błagalny. — Martwimy się o ciebie. Ania też się martwi.

Ania się martwi. Oczywiście. Pewnie boi się, iż ich plany legną w gruzach.

— Idź sobie, Paweł. Idź i nie wracaj.

— Mamo, czy ty jesteś chora? Masz gorączkę? Wezwę lekarza.

— Nie potrzebuję lekarza. Potrzebuję, żebyś dał mi spokój.

Helena wstała z fotela i podeszła do okna. Na podwórku stał Paweł, rozmawiając przez telefon. Pewnie dzwoni do swojej Ani, opowiada, iż matka znowu się dziwaczy.

Syn podniósł głowę i zobaczył ją w oknie. Pomachał, pokazując, iż wraca na górę. Helena odeszła od okna i znów usiadła w fotelu.

Po chwili znów rozległo się pukanie.

— Mamo, to ja z Anią. Otwórz, proszę.

Helena zacisnęła zęby. Więc przyprowadził ją. Swoją żonę, która tak troskliwie planowała ich wspólną przyszłość.

— Heleno — rozległ się łagodny głos synowej — to Ania. Proszę, otwórz. Paweł jest bardzo przejęty.

Jaka aktorka. choćby głos zmienia, gdy trzeba.

— Przynieśliśmy ci zakupy — ciągnęła Ania. — Mleko, chleb, twoje ulubione pierniczki.

Pierniczki. Helena gorzko się uśmiechnęła. Miesiąc temu Ania dowiedziała się, iż teściowa lubi pierniczki z makiem, i odtąd ciągle je kupowała. Taka troskliwa synowa.

— Heleno, powiedz choć słowo — głos Ani stał się niespokojny. — Boimy się o ciebie.

— Boicie się — powtórzyła Helena, ale tak cicho, iż za drzwiami nie usłyszeli.

— Mamo, nie odejdę, dopóki nie otworzysz! — oświadczył Paweł. — Będę stał tu całą noc, jeżeli trzeba!

Helena wiedziała, iż syn nie żartuje. Zawsze był uparty, od małego. jeżeli coś postanowił, dopiął swego.

— Dobrze — rzekła w końcu. — Ale tylko ty. Sam.

— Co? — nie zrozumiał Paweł.

— Ania niech idzie do domu. Porozmawiam tylko z tobą.

Usłyszała, jak szeptem naradzają się za drzwiami.

— Mamo, ale dlaczego? Ania też się martwi.

— Bo tak mówię. Albo sam, albo wcale.

Jeszcze chwila szeptów, potem głos Ani:

— Dobrze, Heleno. Pójdę do domu. Paweł, zadzwoń, jak się wyjaśni.

Helena czekała, aż kroki Ani ucichną na schodach, wreszcie podeszła do drzwi i przekręciła klucz.

Paweł wpadł do mieszkania jak wicher, od razu objął matkę i zaczął ją oglądać.

— Mamo, schudłaś! Jesteś taka blada! Co się stało? Zachorowałaś?

— Nie choruję — Helena wyswobodziła się z jego uścisku i przeszła do kuchni. — Herbaty się napijesz?

— Napiję — Paweł usiadł przy stole i uważnie patrzył na matkę. — Mów, co się dzieje. Dlaczego siedzisz w domu od tygodnia? DlaczOtworzyła szufladę, wyjęła klucz do mieszkania syna i wrzuciła go do wrzątku na kuchence, patrząc, jak metal traci kształt, a wraz z nim rozpływają się wszystkie fałszywe obietnice.

Idź do oryginalnego materiału