Druga to nie znaczy zbyteczna

newsempire24.com 2 dni temu

– Mamusiu, nie chcę iść do babci! – krzyczała siedmioletnia Zosia, wyrywając się z rąk matki. – Ona mnie nie kocha! Ona kocha tylko ciocię Magdę!

– Zosieńko, nie wymyślaj głupstw – powiedziała zmęczona Anna, zapinając córce kurtkę. – Babcia kocha wszystkie wnuki tak samo.

– Nieprawda! – dziewczynka tupnęła nóżką. – Wczoraj dała Kajtkowi lody, a mnie nie!

– Może bolało cię gardło? – próbowała znaleźć wytłumaczenie Anna.

– Nie! Ona po prostu mnie nie lubi, bo nie jestem córką jej syna!

Anna zastygła z grzebieniem w ręce. Skąd siedmioletnie dziecko zna takie rzeczy? Kto jej to powiedział?

– Zosia, kto ci to mówił?

– Nikt – dziewczynka odwróciła się do okna. – Sama zrozumiałam. Kajtek mówi, iż jego tata i mój tata to bracia. A ja wiem, iż mój tata nie jest prawdziwym tatą. Prawdziwy tata mieszka gdzieś daleko.

Serce Anny się ścisnęło. Przysiadła obok córki na kanapie.

– Zosieńko, posłuchaj mnie uważnie. Tata Marek to twój prawdziwy tata. Bardzo cię kocha, wychowuje cię od dwóch lat. A babcia Halina też cię kocha.

– To dlaczego ona zawsze chwali Kajtka, a na mnie się złości? – w oczach dziewczynki błyszczały łzy.

Anna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Bo Zosia miała rację. Teściowa naprawdę traktowała ją inaczej niż wnuka od starszego syna.

– Mamo, spóźniamy się – zajrzał do pokoju Marek. – Zosia, gwałtownie się ubieraj, bo babcia będzie czekać.

– Nie chcę do babci! – znów rozpłakała się Zosia. – Ona mnie nie kocha!

Marek zdezorientowany spojrzał na żonę.

– Co się stało?

– Wytłumaczę później – cicho powiedziała Anna. – Zosia, ubieraj się. Pójdziemy wszyscy razem do babci.

Szli przez miejski park w milczeniu. Zosia wlokła się z tyłu, od czasu do czasu pochlipując. Marek niósł siatkę z zakupami dla matki, a Anna myślała o tym, jak przebiegnie ta wizyta.

Halina Kowalska zawsze była trudną kobietą. Kiedy Marek przyprowadził do domu Annę z dwuletnią córką, teściowa przyjęła ich chłodno.

– Po co ci obce dziecko? – mówiła do syna. – Znajdź porządną dziewczynę, urodzicie swoje dzieci.

Ale Marek był uparty. Pokochał Annę i Zosię jak własną córkę. Ożenił się, zaadoptował dziewczynkę, dał jej swoje nazwisko.

Halina Kowalska pogodziła się z tym, ale nie potrafiła pokochać wnuczki. Zwłaszcza gdy starszy syn Tomasz dał jej prawdziwego wnuka – Kajtka.

– Mama jest w domu? – zapytał Marek, dzwoniąc do drzwi.

– Jest, jest – rozległ się głos zza drzwi. – Wchodźcie.

Halina Kowalska otworzyła drzwi i od razu przytuliła syna.

– Marku, jakże za tobą tęskniłam! – pocałowała go w policzek, potem skinęła głową Annie. – Witaj, Aniu.

– Dzień dobry, Halino.

– A gdzie moja wnuczka? – teściowa w końcu zauważyła Zosię, która chowała się za plecami ojca.

– Tu jestem – cicho powiedziała dziewczynka.

– No wejdźcie, wejdźcie – Halina Kowalska zaprowadziła ich do salonu. – Jak wam się powodzi? Marek, chyba schudłeś?

– Nie, mamo, wszystko w porządku – roześmiał się Marek. – Ania dobrze gotuje.

– To dobrze. A Zosia jak w szkole? Dobrze się uczy?

– Uczę się – burknęła dziewczynka.

– Zosiu, odpowiadaj babci grzecznie – upomniała ją Anna.

– Daj spokój – machnęła ręką Halina Kowalska. – Dzieci to dzieci. Kajtek wczoraj przyniósł taką pałę z matematyki! Tomasz siedział z nim do wieczora, rozwiązywali zadania.

– A Zosia ma same piątki z matematyki – z dumą powiedział Marek.

– Brawo – sucho pochwaliła teściowa. – Tomasz obiecał dziś wpaść z Kajtkiem. Tęskni za wujem.

Anna zauważyła, jak twarz Zosi się zachmurzyła. Dziewczynka doskonale rozumiała, iż babcia cieszy się bardziej z przyjścia jednego wnuka niż drugiego.

– Mamo, pamiętasz, jak Zosia recytowała ci wiersz w zeszłym miesiącu? – zapytał Marek.

– Tak, pamiętam – skinęła głową Halina Kowalska. – Ładny wiersz był.

– Chcesz, powiem ci jeszcze jeden? – nieśmiało zaproponowała Zosia.

– Oczywiście, powiedz.

Dziewczynka stanęła na środku pokoju i dźwięcznym głosem zaczęła deklamować wiersz o wiośnie. Anna widziała, jak córka się stara, jak chce się babci przypodobać.

– Ślicznie – pochwaliła Halina Kowalska, gdy Zosia skończyła. – A teraz idź umyć ręce, będziemy jeść obiad.

Zosia posłusznie poszła do łazienki, a Anna została w kuchni, by pomóc teściowej nakryć do stołu.

– Halino, mogę z tobą porozmawiać? – cicho powiedziała.

– O czym?

– O Zosi. Ona czuje, iż traktujesz ją inaczej.

Teściowa postawiła talerz na stole z brzękiem.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Wiesz. Dzieci wszystko czują. Zosia dziś płakała, iż nie chce do ciebie przychodzić.

– A co ja takiego robię? – Halina Kowalska odwróciła się do synowej. – Karmię, zapraszam w gości.

– Ale widzisz różnicę. Kiedy przychodzi Kajtek, całujesz go, przytulasz, dajesz prezenty. A Zosię traktujesz jak obcą.

– Bo ona jest obca! – wybuchnęła teściowa. – Nie ja ją rodziłam! Ma swoją babcię, niech się nią zajmuje!

– Halino, ale Zosia nie jest winna, iż nie jest córką Marka. Jest twoją wnuczką od pięciu lat. Marek ją usynowił, dał swoje nazwisko.

– To tylko papiery – machnęła ręką teściowa. – Krew to nie woda. Kajtek to mój prawdziwy wnuk, a ta… wychowanka.

Anna poczuła, jak gardło ściska jej gulę.

– Więc nigdy nie pokochasz mojej córki?

– Po co mam ją kochać? Niech rodzą swoje dzieci, wtedy pogadamy.

W tej chwili do kuchni wbiegła Zosia.

– Mamo, dlaczego babcia mówi, iż jestem wychowanką? – zapytała drżącym głosem. – Przecież jestem wnuczką!

Anna zrozumiała, iż dziewczynka wszystko słyszała. Halina Kowalska zaczerwieniła się.

– Zosieńko, idź do taty – poprosiła Anna.

– Nie chcę! Chcę wiedzieć, dlaczego babcia mnie nie kocha!

– Zosiu, ja cię kocham – próbowała się uspBabcia Halina wyciągnęła ręce, przytuliła Zosię mocno i szepnęła: “Wybacz mi, kochanie, od dziś będę twoją prawdziwą babcią”.

Idź do oryginalnego materiału