Rządowe prace nad nowym systemem gospodarowania opakowaniami wkraczają w decydującą fazę, a wraz z nimi pojawiają się coraz poważniejsze ostrzeżenia ekonomistów. jeżeli projekt wejdzie w życie w obecnym kształcie, ceny codziennych produktów mogą wystrzelić w górę szybciej, niż przewidują to choćby najbardziej ostrożne prognozy. Polacy mogą zapłacić za reformę dwa razy – najpierw w sklepie, później w rachunku za śmieci.

Fot. Warszawa w Pigułce
Nowa opłata od opakowań. Rząd liczy miliardy
Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta (ROP) to system, który ma obciążyć firmy wprowadzające na rynek produkty w opakowaniach. Według wstępnych wyliczeń opłaty, jakie rocznie trafią do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, mogą sięgnąć pięciu miliardów złotych. Dla porównania: dziś przedsiębiorcy płacą około 1,4 mld.
Tak gwałtowny wzrost kosztów dla firm oznacza jedno – przeniesienie ich na klientów. Opakowania i produkty, które kupujemy każdego dnia, staną się droższe. I to nie symbolicznie, ale realnie odczuwalnie: kilka, kilkanaście procent więcej za żywność, środki czystości, kosmetyki czy napoje.
Monopol państwowy zamiast rynku. Eksperci: „To jak podatek, tylko nazwany inaczej”
Kontrowersje budzi fakt, iż jedynym operatorem nowego systemu ma zostać NFOŚiGW. Branża ostrzega, iż tworzenie państwowego monopolu pozbawi system konkurencyjności, podniesie koszty administracyjne i stworzy ryzyko problemów operacyjnych.
Specjaliści od recyklingu wskazują, iż rozwiązanie przypomina węgierski model – drogi i mało efektywny. W Czechach, gdzie za system odpowiada kilka organizacji non-profit konkurujących ze sobą, poziom recyklingu jest o wiele wyższy, a koszty dla firm i konsumentów – niższe.
Droższe zakupy to dopiero pierwszy cios
W dyskusji o ROP często pomija się drugi, równie dotkliwy efekt. jeżeli pieniądze z opłat nie wystarczą na wsparcie gmin, samorządy będą zmuszone podnieść stawki za wywóz odpadów.
Eksperci ostrzegają, iż mieszkańcy mogą zobaczyć w rachunkach podwyżki choćby o kilkanaście złotych miesięcznie na osobę. W przypadku czteroosobowej rodziny to dodatkowe kilkaset złotych rocznie.
Krótko mówiąc: ceny rosną w sklepach, a po kilku miesiącach – rosną również opłaty za śmieci.
Firmy alarmują, gminy protestują
Do projektu ustawy zgłoszono już ponad 1700 zastrzeżeń. Przedsiębiorcy wskazują, iż system w obecnym kształcie doprowadzi do fali podwyżek i chaosu operacyjnego. Samorządy natomiast ostrzegają, iż mogą zostać pozostawione bez realnego wsparcia finansowego.
Coraz więcej środowisk apeluje o całkowite przeprojektowanie systemu: mniej centralizacji, więcej rynku, więcej odpowiedzialności po stronie producentów, ale także realne dopłaty do gmin, które są fundamentem systemu segregacji.
Co to oznacza dla przeciętnych Polaków
Jeżeli kupujesz produkty w opakowaniach – a robi to każdy z nas – zapłacisz więcej niezależnie od tego, czy chcesz, czy nie. Droższa może być:
– woda mineralna,
– mleko i nabiał,
– napoje w puszkach,
– środki do sprzątania,
– kosmetyki,
– gotowe dania,
– produkty suche pakowane próżniowo,
– artykuły dla dzieci.
Jednocześnie wzrosną opłaty za odbiór odpadów. Dla wielu rodzin będzie to jedno z największych obciążeń finansowych od lat.
Czy można tego uniknąć?
Los projektu nie pozostało przesądzony. Konsultacje trwają, a presja społeczna i gospodarcza może zmusić rząd do zmian. Branże recyklingowe proponują model konkurencyjny, w którym państwo pełni funkcję nadzorczą, a nie wykonawczą.
Jedno jest pewne: jeżeli ustawa pozostanie w obecnej formie, Polacy w 2025 i 2026 roku zapłacą za reformę kilkaset złotych rocznie więcej – niezależnie od tego, jak sumiennie segregują odpady.











