Dostałem brzydką – moja historia o niedoskonałościach i akceptacji

twojacena.pl 5 godzin temu

Błysk Głośny huk Ciemność Ciemność
Wreszcie zaczęło się rozjaśniać. Usłyszał głos:
Weronika Władimirowna, to ratownik, tam coś wybuchło.

Przez ból poczuł na szyi dotyk czyjejś dłoni. Próbował rozewrzeć powieki. Udało się z trudem. Przed oczami zawisł wisior w kształcie prostokąta z wygrawerowanymi znakami zodiaku Oczy kobiety w białym kitlu
Na salę operacyjną! rozległ się głos tuż obok.

Rodzice wrócili z pracy. Matka od razu rzuciła się do kuchni, rzucając okiem do pokoju, gdzie syn odrabiał lekcje. Dominik, wchodząc, od razu zauważył, iż syn nie jest w najlepszym humorze.
Tomek, co się stało? ojciec poklepał go po głowie.
Nic burknął czwartoklasista.
No dalej, mów!
Za niedługo Dzień Kobiet. Nauczycielka zatrzymała nas dziś po lekcjach i kazała przygotować dziewczynkom prezenty.
No i w czym problem? uśmiechnął się ojciec.
Chłopaków i dziewczyn jest tyle samo. I przydzieliła, kto komu ma dać syn ciężko westchnął. Mnie przypaścili nieładną, Werę Żmijewską.
Każda dziewczynka chce dostać prezent na Dzień Kobiet, choćby te nieładne ojciec starał się mówić do syna jak do dorosłego. A jak przydzielała? Po alfabecie?
Nie, po znakach zodiaku.
Jak to? Dominik nie wytrzymał i znów się uśmiechnął.
Po zgodności. Wera jest Panną, a Panny najlepiej pasują z Bykiem. A ja właśnie jestem Bykiem.
To dobrze, jeżeli pasujecie! Jak dorośniesz, może się w niej zakochasz.

Ojciec parsknął śmiechem. Do pokoju wpadła matka:
Co się tu dzieje?
Ewa, idź do kuchni twarz ojca stała się poważna. Mamy z synem istotną rozmowę.

Gdy matka wyszła, Tomek smutnym głosem zapytał:
Tato, i co mam teraz zrobić?
Przygotować prezent!
Jaki?
Jutro w pracy zrobię coś dla twojej wybranki.
Tato, jaki ty możesz zrobić prezent? Przecież pracujesz w fabryce.
Tak! Ale w galwanizerce. Robimy tam pokrycia metalowe.
Tato, nie rozumiem.
Jutro sam zobaczysz!

Następnego dnia ojciec przyniósł wisior na łańcuszku w kształcie prostokąta, który wyglądał jak złoty. Na jednej stronie wygrawerowane były dwa znaki zodiaku Byk i Panna, a na drugiej drobnym, ale pięknym pismem napisano:
Mojej koleżance z klasy, Werze, z okazji Dnia Kobiet! Tomasz.

Och, jak pięknie wyglądał ten wisior! A gdy mama zapakowała go w foliowy woreczek, stał się jeszcze bardziej niesamowity.

I nadszedł siódmy marca. Nauczycielka nie zamierzała prowadzić lekcji. Najpierw uczniowie wręczyli jej prezent. Długo dziękowała. Potem kazała chłopcom obdarować dziewczynki.

Co się wtedy działo! Wszyscy chłopcy rzucili się do swoich wybranek. Tomek też podszedł do Wery Żmijewskiej i powiedział, jak nauczył go tata:
Wero, gratuluję ci Dnia Kobiet! Może kiedyś los połączy Byka i Pannę.

Wypowiedziawszy wyuczoną frazę, Tomek wrócił na swoje miejsce i oczywiście nie zauważył, jak zabiło serce tej jego zdaniem nieładnej dziewczynki.

Niedługo potem rodzice Wery przeprowadzili się do innej dzielnicy, a sama Wera od piątej klasy chodziła do innej szkoły.

Tomasz otworzył oczy. Biały sufit szpitalnej sali. Spróbował poruszyć rękami i nogami. Ruszała się tylko lewa ręka.
Gdzie jestem? zapytał nie wiadomo kogo.

Usłyszał stukot i do łóżka podszedł inny pacjent o kulach, spojrzał na niego uważnie i spytał:
Ocknąłeś się? Jesteś na oddziale chirurgii urazowej.
Mam wszystkie ręce, nogi? cicho zapytał Tomasz.
Chyba tak tamten obwieścił radosną nowinę. Tylko jesteś zabandażowany od stóp do głów.
To dobrze, jeżeli wszystko na miejscu.

Podeszła pielęgniarka i zapytała współczująco:
Jak się czujesz?
Co się ze mną stało? odpowiedział pytaniem na pytanie.
Życiu nic nie zagraża. Ręce, nogi będą działać. Tyle iż zostanie trochę blizn podała włączony telefon. Twoja mama prosiła, żebyś zadzwonił, jak się obudzisz.
Synku przez łzy odezwał się głos matki.
Mamo, wszystko w porządku starał się mówić jak najpewniej. Mówili, iż tylko małe blizny zostaną. Niedługo mnie wypiszą.
Nie pozwolili mi z tobą zostać na noc. Synku, zaraz przyjdę.
Mamo, nie martw się tak!

Odłożył telefon i spróbował uśmiechnąć się do pielęgniarki:
Dziękuję!
No, gwałtownie cię nie wypiszą uśmiechnęła się w odpowiedzi. Ze trzy tygodnie poleżysz. To pewne!
Co się stało? spytał sąsiad z sali, gdy pielęgniarka wyszła.
Jestem ratownikiem. W fabryce zaczęły wybuchać butle z tlenem Tomasz zaczął przypominać sobie. Wezwali nas. Dotarliśmy przed strażaków. Hala ogromna, wewnątrz trzech poszkodowanych. Wbiegliśmy, butle porozrzucane, gdzieniegdzie ogień. Zaczęliśmy wynosić rannych Ja wychodziłem ostatni Gdy byłem już przy drzwiach, następna butla eksplodowała Dalej nie pamiętam.
No, dostałeś się porządnie.
Tomasz Kowalski rozległ się głos pielęgniarki. Masz kolegę z pracy.
Cześć, Tomku! Jak się czujesz?
Ręce, nogi całe! odpowiedział z optymizmem. Tylko na razie mogę podać lewą rękę!
No co ty!
Co tam dalej się działo?
Już wychodziliśmy, gdy wybuchło. Od razu rzuciliśmy się z powrotem, wyciągnęliśmy cię cały we krwi lekarze już byli na miejscu
Dzięki!
Tomku, o czym mówisz?! nagle na twarzy przyjaciela pojawił się uśmiech. Podobno mają nas odznaczyć.
Do tego przyjdę do zdrowia.
No dobrze, idę już. Zaraz będzie obchód. Pielęgniarka kazała nie przedłużać.

Zanim przyjaciel wyszedł, do sali wszedł lekarz, mężczyzna koło czterdziest

Idź do oryginalnego materiału