Dostałam się do brzydkiej

newskey24.com 4 dni temu

Błysk Głośny huk Ciemność Ciemność

Wreszcie ciemność zaczęła ustępować. Usłyszał głos:
Weronika Władysławówna, to ratownik, tam coś wybuchło.

Przez ból poczuł na szyi dotyk czyjejś dłoni. Próbował otworzyć powieki. Udało się z trudem. Przed oczami zobaczył wisior w kształcie prostokąta z wygrawerowanymi znakami zodiaku Oczy kobiety w białym kitlu
Na salę operacyjną! rozległ się głos tuż obok.

Rodzice wrócili z pracy. Matka od razu pobiegła do kuchni, rzucając okiem do pokoju, gdzie syn odrabiał lekcje. Henryk, wchodząc, od razu zauważył, iż syn nie jest w najlepszym nastroju.
Tomek, co się stało? ojciec poklepał go po głowie.
Nic burknął czwartoklasista.
No mów już!
Za niedługo Ósmy Marca. Nauczycielka zatrzymała nas dzisiaj i powiedziała, iż mamy przygotować dziewczynkom prezenty.
I w czym problem? uśmiechnął się ojciec.
Chłopaków i dziewczyn jest tyle samo. Rozdzieliła, kto komu ma dać syn ciężko westchnął. Mnie przypadła nieładna, Weronika Jarosz.
Każda dziewczynka chce dostać prezent na Ósmy Marca, choćby te nieładne ojciec mówił do syna jak do dorosłego. A jak rozdzielała? Po alfabecie?
Nie, po znakach zodiaku.
Jak to? Henryk nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Po zgodności. Weronika jest Panną, a Pannom najlepiej pasuje Byk. A ja właśnie jestem Bykiem.
To dobrze, jeżeli pasujecie! Jak dorośniesz, może się w niej zakochasz.

Ojciec wybuchnął śmiechem. Do pokoju natychmiast wpadła matka:
Co się tu dzieje?
Ewa, idź do kuchni twarz ojca stała się poważna. Mamy z synem istotną rozmowę.

Gdy matka wyszła, Tomek smutnym głosem zapytał:
Tato, co ja teraz zrobię?
Przygotujesz prezent!
Jaki?
Jutro w pracy zrobię twojej wybrance prezent.
Tato, jaki ty możesz zrobić prezent? Przecież pracujesz w fabryce.
Tak! Ale pracuję w galwanizerni. Robimy różne powłoki na metale.
Tato, nie rozumiem.
Jutro sam zobaczysz!

Następnego dnia ojciec przyniósł wisior na łańcuszku w kształcie prostokąta, który wyglądał jak złoty. Na jednej stronie były wygrawowane dwa znaki zodiaku Byk i Panna, a na drugiej drobnym, ale pięknym pismem napisano:
Mojej koleżance z klasy Weronice na Ósmy Marca! Tomasz.

Och, jak pięknie wyglądał ten wisior! A kiedy mama zapakowała go w foliowy woreczek, wyglądał jeszcze lepiej.

I nadszedł siódmy marca. Nauczycielka nie zamierzała prowadzić lekcji. Najpierw uczniowie wręczyli jej prezent. Długo dziękowała. Potem ogłosiła, iż chłopcy mają wręczyć prezenty dziewczynkom.

Co się tu działo! Wszyscy chłopcy rzucili się do swoich wybranek. Tomek też podszedł do Weroniki Jarosz i powiedział, jak nauczył go tata:
Weronika, gratuluję ci święta Ósmego Marca! Może kiedyś los połączy Byka i Pannę.

Wypowiedziawszy wyuczone słowa, Tomek wrócił na swoje miejsce i oczywiście nie zauważył, jak zabiło serce tej jego zdaniem nieładnej dziewczynki.

Wkrótce rodzice Weroniki przeprowadzili się do innej dzielnicy, a ona sama od piątej klasy zaczęła chodzić do innej szkoły.

Tomasz otworzył oczy. Biały sufit szpitalnej sali. Spróbował poruszyć rękami i nogami. Ruszała się tylko lewa ręka.
Gdzie jestem? zapytał nie wiadomo kogo.

Usłyszał stukot, a do jego łóżka podszedł pacjent o kulach, przyjrzał mu się uważnie i spytał:
Ocknąłeś się? Jesteś na oddziale chirurgii urazowej.
Czy mam wszystkie ręce i nogi? zapytał Tomasz cicho.
Chyba tak odpowiedział tamten z radością. Tylko jesteś zabandażowany od stóp do głów.
To dobrze, jeżeli wszystko jest.

Podeszła pielęgniarka i życzliwie spytała:
Jak się czujesz?
Co się ze mną stało? odpowiedział pytaniem na pytanie.
Twojemu życiu nic nie zagraża. Ręce i nogi będą działać. Pozostaną tylko blizny podała włączony telefon. Twoja mama prosiła, żebyś zadzwonił, jak się obudzisz.

Synku przez łzy odezwał się głos matki.
Mamo, wszystko w porządku mówił, jak tylko mógł, pewniejszym tonem. Mówili, iż zostaną tylko małe blizny. niedługo mnie wypiszą.
Nie pozwolili mi zostać z tobą na noc. Synku, zaraz przyjdę.
Mamo, nie martw się tak!

Położył telefon obok siebie, próbował uśmiechnąć się do pielęgniarki:
Dziękuję!
No, tak gwałtownie cię nie wypiszą uśmiechnęła się w odpowiedzi. Poleżysz tu ze trzy tygodnie. To pewne!

Co się z tobą stało? spytał sąsiad z sali, gdy pielęgniarka wyszła.
Jestem ratownikiem. W fabryce zaczęły wybuchać butle z tlenem zaczął wspominać Tomasz. Wezwali nas. Dotarliśmy przed strażaków. Hala była ogromna, wewnątrz trzech poszkodowanych. Wbiegliśmy, butle porozrzucane, tu i ówdzie ogień. Zaczęliśmy wynosić rannych Wychodziłem ostatni Gdy byłem już przy drzwiach, następna butla eksplodowała Dalej nie pamiętam.
No, dostało ci się.

Kowalski Tomasz rozległ się głos pielęgniarki. Przyszedł do ciebie kolega z pracy.
Cześć, Tomek! Jak się czujesz?
Ręce i nogi całe! odpowiedział z optymizmem. Ale na razie mogę podać tylko lewą rękę!
Daj spokój!
Co tam było dalej?
Wychodziliśmy, gdy wybuchło. Od razu rzuciliśmy się z powrotem, wyciągnęliśmy cię cały we krwi lekarze byli już blisko
Dzięki!
Tomek, o czym mówisz?! nagle na twarzy kolegi pojawił się uśmiech. Podobno chcą nas przedstawić do medali.
Do tego czasu mnie wypiszą.
No dobrze, idę już. Zaraz będzie obchód. Pielęgniarka kazała nie przedłużać.

Zanim kolega wyszedł, wszedł lekarz, mężczyzna koło czterdziestki:

Idź do oryginalnego materiału