Dostałam brzydką – moja historia o niedoskonałościach i akceptacji

polregion.pl 3 godzin temu

Błysk Głośny huk Ciemność Ciemność
Wreszcie ciemność zaczęła ustępować. Usłyszał głos:
Weronika Witoldowna, to ratownik, tam coś wybuchło.

Przez ból poczuł na szyi dotyk czyjejś dłoni. Próbował lekko otworzyć powieki. Udało się z trudem. Przed oczami zobaczył wisior w kształcie prostokąta z wygrawerowanymi znakami zodiaku Oczy kobiety w białym kitlu
Na salę operacyjną! rozległ się głos tuż obok.

Rodzice wrócili z pracy. Matka od razu pobiegła do kuchni, zaglądając po drodze do pokoju, gdzie syn odrabiał lekcje. Tomasz, wchodząc do pokoju, od razu zauważył, iż syn nie jest w najlepszym humorze.
Bartek, co się stało? ojciec pogłaskał go po głowie.
Nic mruknął czwartoklasista.
No dalej, mów!
Za kilka dni Dzień Kobiet. Nauczycielka zatrzymała nas dziś po lekcjach i powiedziała, iż mamy przygotować dziewczynkom prezenty.
I w czym problem? uśmiechnął się ojciec.
Chłopaków i dziewczyn jest tyle samo. I przydzieliła, kto komu ma dać Bartek ciężko westchnął. Mnie przypadła nieładna, Weronika Nowak.
Wszystkie dziewczyny chcą dostać prezent na Dzień Kobiet, choćby te nieładne ojciec starał się mówić do syna jak do dorosłego. A jak przydzielała? Po nazwiskach?
Nie, po znakach zodiaku.
Jak to? Tomasz nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Po dopasowaniu. Weronika jest Panną, a Pannie najbardziej pasuje Byk. A ja jestem Bykiem.
To dobrze, iż pasujecie! Jak dorośniesz, może się jeszcze zakochasz.

Ojciec nie wytrzymał i roześmiał się. Do pokoju wbiegła natychmiast matka:
Co się tu dzieje?
Ewa, idź do kuchni twarz ojca stała się poważna. Mamy z synem istotną rozmowę.

Gdy matka wyszła, Bartek smutnym głosem zapytał:
Tato, i co mam teraz zrobić?
Przygotować prezent!
Jaki?
Jutro w pracy zrobię coś dla twojej wybranki.
Tato, jaki prezent możesz zrobić? Przecież pracujesz w fabryce.
Tak! Ale w galwanizerni. Robimy tam różne powłoki na metalach.
Tato, nie rozumiem.
Jutro sam zobaczysz!

Następnego dnia ojciec przyniósł wisior na łańcuszku w kształcie prostokąta, który wyglądał jak złoty. Na jednej stronie były wygrawerowane dwa znaki zodiaku Byk i Panna, a na drugiej drobnym, ale ładnym pismem napisano:
Mojej koleżance z klasy Weronice z okazji Dnia Kobiet! Bartek.

Och, jak pięknie wyglądał ten wisior! A gdy mama zapakowała go w foliowy woreczek, stał się jeszcze bardziej wyjątkowy.

I nadszedł siódmy marca. Nauczycielka nie zamierzała prowadzić lekcji. Najpierw uczniowie wręczyli jej prezent. Długo dziękowała. Potem ogłosiła, iż chłopcy mają wręczyć podarki dziewczynom.

Co się wtedy działo! Wszyscy chłopcy rzucili się do swoich wybranek. Bartek też podszedł do Weroniki Nowak i powiedział, jak nauczył go tata:
Weronika, gratuluję ci Dnia Kobiet! Może kiedyś los połączy Byka i Pannę.

Wypowiedziawszy wyuczone zdanie, Bartek wrócił na swoje miejsce i, oczywiście, nie zauważył, jak zabiło serce tej jego zdaniem nieładnej dziewczyny.

Wkrótce rodzice Weroniki przeprowadzili się do innej dzielnicy, a ona sama od piątej klasy zaczęła chodzić do innej szkoły.

Bartek otworzył oczy. Biały sufit szpitalnej sali. Spróbował poruszyć rękami i nogami. Ruszała się tylko lewa ręka.
Gdzie jestem? zapytał, nie wiedząc, do kogo.

Usłyszał stukot kul i do łóżka podszedł inny pacjent, spojrzał na niego uważnie i zapytał:
Ocknąłeś się? Jesteś na oddziale chirurgii urazowej.
Czy mam wszystkie ręce i nogi? zapytał Bartek cicho.
Chyba tak tamten obwieścił radosną nowinę. Tylko jesteś zabandażowany od stóp do głów.
To dobrze, jeżeli wszystko jest.

Podeszła pielęgniarka i zapytała troskliwie:
Jak się czujesz?
Co się ze mną stało? odpowiedział pytaniem na pytanie.
Twojemu życiu nic nie zagraża. Ręce i nogi będą działać. Tylko zostanie trochę blizn podała włączony telefon. Twoja mama prosiła, żebyś zadzwonił, jak się obudzisz.
Synku przez łzy usłyszał głos matki.
Mamo, wszystko w porządku starał się mówić jak najradośniej. Mówili, iż tylko małe blizny zostaną. Niedługo mnie wypiszą.
Nie pozwolili mi zostać z tobą na noc. Synku, zaraz przyjdę.
Mamo, nie martw się tak!

Odłożył telefon i spróbował uśmiechnąć się do pielęgniarki:
Dziękuję!
Ale tak gwałtownie cię nie wypiszą uśmiechnęła się w odpowiedzi. Na pewno poleżysz ze trzy tygodnie.
Co się wam stało? zapytał współlokator, gdy pielęgniarka wyszła.
Jestem ratownikiem. W fabryce zaczęły wybuchać butle z tlenem Bartek zaczął przypominać sobie. Wezwali nas. Dotarliśmy przed strażą pożarną. Hala była ogromna, w środku trzech poszkodowanych. Wbiegliśmy, butle porozrzucane, tu i ówdzie ogień. Zaczęliśmy wynosić rannych Wychodziłem ostatni Gdy byłem już przy drzwiach, wybuchła kolejna butla Dalej nie pamiętam.
No, dostałeś porządnie.
Bartek Kowalski rozległ się głos pielęgniarki. Przyszedł do ciebie kolega z pracy.
Cześć, Bartek! Jak się masz?
Ręce i nogi całe! odpowiedział optymistycznie. Tyl

Idź do oryginalnego materiału