Czy można żyć w zgodzie ze sobą, nie zważając na oczekiwania świata? Dorota Gardias w szczerej rozmowie dla Ohme.pl opowiada o swoich życiowych zakrętach, cenie show-biznesu i drodze, którą świadomie wybrała – bez kalkulacji, bez gonitwy. To historia o powrotach do siebie, małych rytuałach i odkrywaniu, iż prawdziwy luksus kryje się w codziennych chwilach.
Co dla Ciebie oznacza życie w zgodzie ze sobą?
Odpowiedź jest bardzo prosta. o ile coś ze mną rezonuje, cieszę się na coś, to znaczy, iż to jest w zgodzie ze mną. Gdy czuję jakiś opór – tutaj może być pułapka, ponieważ każdy z nas ma różnego rodzaju lęki, ograniczenia, wynikające z różnych sytuacji- warto trochę ponegocjować z przeciwnościami. Z różnymi moimi ograniczeniami prowadziłam targi i dzięki temu rzeczy, których kiedyś się bałam, które sprawiały mi dużą trudność, teraz są dla mnie ogromną przyjemnością. Myślę, iż trzeba słuchać własnej intuicji. o ile na przykład mam zaproszenie na event i pod kątem medialnym, show biznesowym, myślę, iż powinnam na nim być, ale czuję wewnętrznie, iż nie chcę tam iść, to wybór należy do mnie, czy chcę być w zgodzie z sobą, z swoimi wartościami, w zgodzie ze swoimi emocjami i ciałem, czy po prostu robię coś dla innych, wchodzę w jakiś system i po prostu idę. Wielu z nas wypiera swoje wewnętrzne odruchy, bo kalkulujemy. Wiesz, ja już przestałam kalkulować. To znaczy inaczej, wiem co zyskuję, a co tracę. I tak być powinno, przede wszystkim bardzo uczciwie w stosunku do siebie. Każdy ma inne priorytety. Ja muszę mieć w życiu spokój, nie mogę się denerwować, bo choruję i wiem, iż stres jest dla mnie bardzo zły. Po prostu nie mogę nie żyć w zgodzie ze sobą, bo moje ciało na tym ostatecznie ucierpi. Nikt wtedy nie będzie się nade mną litował, zastanawiał, pomagał… Wiem, iż jak ja o siebie nie zadbam, o swoje emocje, ciało, to nikt nie zadba. Dlatego, gdy patrzę, to równocześnie oceniam, co tak naprawdę jest dla mnie ważne w tym momencie. Czy ważne jest „bycie na świeczniku”, zarobiony pieniądz, nowy kontrakt, czy to, iż będę po prostu spokojna i pójdę narwać jaśminu, aby się nim cieszyć w domu, przy gotowaniu obiadu. Dla mnie teraz to jest ważne. To wynika z faktu, iż jestem również życiowo doświadczona, wiem co jest dla mnie najważniejsze. Na różnych etapach życia są dla nas istotne różne kwestie. Dla mnie teraz są nimi spokój, zdrowie i rodzina. To są moje priorytety.
Czy zawsze wiedziałaś, co to dla Ciebie znaczy – czy to był proces?
Na przestrzeni lat pracowałam nad sobą, nad własnym samorozwojem. Kroczyłam różnymi ścieżkami, bo byłam zanurzona w chaosie. Niestety świat, w którym funkcjonuję, świat mediów i show biznesu, rządzi się różnymi swoistymi prawami i dziwnymi zasadami, w których ja też funkcjonowałam, ale to mi kompletnie nie służyło… Miałam po drodze chorobę nowotworową, różne inne zawirowania. Życie zmuszało mnie do szukania różnych odpowiedzi. A przede wszystkim pragnęłam jakoś się osadzić w tym świecie. Nie tylko zawodowym. Lubię mieć wytyczne, zasady, bo one mnie trzymają w jakichś ramach. Stąd czerpię wnioski, które sobie wypracowałam, do których doszłam przez te wszystkie lata. Nie wystarczy samo przeżywanie, czasem ludzie mają doświadczenia, a nie wyciągają z nich wniosków. Szukałam odpowiedzi, czasami były one trudne, wymagały siły, żeby się z nimi skonfrontować. Potem trzeba było zmienić pewne sprawy, zmodyfikować podejście. Jestem osobą taką, która lubi się rozwijać, lubi, żeby następował progres. Jestem uczciwa w stosunku do siebie, choć to nie zawsze jest proste. Wydaje mi się, iż samoświadomość, bo od tego wyszłyśmy, jest u mnie na wysokim poziomie. Ale cały czas poszukuję różnych dróg, rozwiązań, odpowiedzi i nurkuję w różne zakamarki.
Czyli ta zgoda z sobą to jest proces i jak słyszę niekończący się proces.
Myślę, iż w ogóle życie człowieka to jest właśnie niekończący się proces… Wiesz, choćby gdy masz już swoje lata, to cały czas się rozwijasz. Ostatnio byłam na koncercie Carlosa Santany i myślę, iż chociaż on jest świadomy swego, posiadający otwarty umysł i serce, to cały czas poszukuje jakiejś prawdy. Pomimo tego, iż jest już w dojrzałym bardzo wieku, posiada wiedzę i żyje w zgodzie ze sobą, zawsze potrafi odkryć coś nowego.
Opowiesz jakie decyzje w życiu podjęłaś z serca – a nie z rozsądku – i dziś wiesz, iż to były te adekwatne?
Dam ci najpierw przykład, aby uplastycznić odpowiedź. Kobieta spotyka mężczyznę, zakochuje się w nim, ale są różne rzeczy, które jej uświadamiają, iż to nie jest adekwatny dla niej mężczyzna. Ona stoi przed wyborem i zadaje sobie pytanie, czy kierować się sercem, czy umysłem? Często kobiety mówią, jestem zakochana, bo kierowałam się sercem. Uważam, iż to jest zła interpretacja, bo one nie kierowały się sercem, serce im podpowiadało, iż to nie jest dobra droga. One się kierowały umysłem, który je oszukał. Zobacz, to jest naprawdę logiczne, bo my odwracamy kontekst, myślimy, iż serce nam podpowiada, a to wcale nie tak. To głowa nas oszukuje, serce to jest nasza intuicja. W środku siebie wiemy, iż to nie jest dobra droga. Ale my sobie to tłumaczymy, kombinujemy, niby racjonalnie podchodząc do sprawy. Tak naprawdę to mózg nas oszukuje. To są te wszystkie wtłoczone schematy, naleciałości, wychowanie, opinie etc. Wszystko z poziomu głowy właśnie, a tę trzeba wyłączyć. Dlatego tak ważna jest medytacja. Kolejny przykład: chłopak, którego poznaliśmy, ma żonę, albo widać, iż ma narcystyczne zachowania. No ale podoba nam się…Nasza głowa mówi, dasz sobie radę, poradzicie sobie z tym, rozwiążecie te problemy. A przecież wiadomo, iż będą trudności, serce ci mówi- nie idź w tamtą stronę, będzie ci ciężko, będą konflikty, burze, pioruny, to nie jest dla ciebie dobre…
Czy często stałaś właśnie na takim rozstaju dróg?
Bardzo często. I powiem ci szczerze, często podejmowałam różne decyzje. Nie chcę mówić konkretnie, jakie to były sytuacje, bo to są osobiste kwestie, czasem biznesowe, różne historie… Ale wiesz, gdy ponosiłam porażki, to zawsze staram się uczciwie spojrzeć na sprawę, nie zganiać winy i odpowiedzialności na kogoś innego. Uczciwie stanąć przed sobą i przeanalizować sytuację. Czułam niepokój, tutaj właśnie na poziomie serca, niepokój, niepewność, a mimo wszystko głowa mnie oszukiwała! Dlatego teraz bardziej kieruję się intuicją, jak wolisz powiedzieć-sercem. Staram się siebie słuchać. Nasze ciało jest świetnym barometrem, my tego ciała często nie słuchamy, a ono najszybciej daje nam komunikat. Życie nie jest takie miłe, jakbyśmy chcieli, nie zawsze możemy opuszczać takie przymusowe spotkania. Niestety stres musi nam również towarzyszyć. Pamiętam, były takie chwile, iż nie mogłam pracować, nie mogłam chodzić do pracy. Miałam tak wysoki poziom stresu, napady lękowe, iż po prostu chodziłam do pracy i się katowałam, męczyłam, w ogóle cierpiałam. O mały włos, a nie zrezygnowałabym z pracy, którą notabene bardzo lubię, tylko iż gdzieś tam w tym procesie zagubienia, tej zapętlonej drogi, zdecydowałam się na terapię. I dzięki Bogu ta terapia mi pomogła. Teraz jestem uważna, bo wiem, iż moje ciało za każdy trudny moment płaci ogromną cenę, potem zdrowiem za to zapłacę. Ten długotrwały stres niestety bardzo negatywnie wpływa na moje komórki i na moje nerwy, później są tego reperkusje zdrowotne. To jest taka pajęczynka, jak przy pęknięciu szybki, iż na początku jest mała rysa, a później może to okazać się prawdziwą katastrofą. Każdy powinien iść przez życie, tak jak chce. Ja sobie taką drogę wybrałam, aby być w zgodzie ze sobą. Są na pewno osoby, które lubią brylować, cały czas być na świeczniku. Szanuję wszystkich, każdy prowadzi swoje życie jak chce. Jednak to nie jest mój świat. Wcześniej musiałam jednak znaleźć swoje odpowiedzi, swoją drogę i ją na szczęście znalazłam. W momencie, gdy mamy swoje gniazdo i rodzinę, mamy osoby, na których nam zależy, to jest trudniej.
Czy bycie mamą nauczyło Cię inaczej patrzeć na siebie – swoje potrzeby, priorytety, marzenia?
W ogóle moje życie się kompletnie zmieniło! Jest tysiąc razy piękniejsze i lepsze dzięki temu, iż zostałam mamą. Gdy urodziła się Hania, to dopiero wtedy poczułam, co to znaczy prawdziwa miłość. To było niesamowite, bo jak ona leżała koło mnie na łóżku, a ja na nią patrzyłam, to sobie myślałam, iż przecież moje życie do tej pory nie miało sensu. Przyszła do mnie taką refleksja, iż ta „mała osóbka” tak mnie napędza, nadaje sens mojemu życiu, iż wszystko inne jest mało ważne.
Myślałam, jak ja bez niej żyłam tyle lat? Jak ja funkcjonowałam, iż spałam do 11:00?! No też wspaniale, wszystko pięknie, każdy może. Oczywiście nie krytykuję nikogo, kto nie ma dzieci. Super, o ile właśnie ludzie żyją w zgodzie ze sobą i się decydują na nieposiadanie potomstwa, bo tak po prostu czują. To też jest ok. Natomiast ja poczułam właśnie coś takiego mistycznego. I powiem ci szczerze, mam ogromne szczęście, iż moja córka jest taką osobą, jaką jest. Każdy z nas rodzi się z jakąś osobowością. Dużo możemy ukształtować, mamy wpływ na modelowanie młodego człowieka, ale on się rodzi już z pewną osobowością. Uważam, iż moja córka jest… darem dla mnie. Ona jest mądrzejsza ode mnie. I nie chodzi mi o mądrość życiową, tylko taką wewnętrzną. Trudno mi to opisać…Ona, pomimo tego, iż jest dzieckiem, to jest duchowo dojrzalsza ode mnie.
Wniosła spokój w Twoje życie?
W pewnym sensie tak. Ona mnie w ogóle zmusiła do samorozwoju, ale w taki dziwny sposób, iż to się jakoś samo naturalnie pojawiło. Sama jest taką oazą spokoju, czułą obserwatorką. Za dużo nie mówi, a jak coś powie, jest to przesłanie z głębszym sensem, interesujące spostrzeżenie. A córka ma w tej chwili 12 lat! (śmiech). Moja odpowiedzialność za szkołę, za nią, za jej bezpieczeństwo, to jest ciągły niepokój. Ale pod tym kątem duchowym i samorozwojowym, to tak, ogromny spokój wniosła w moje życie. Uziemiła mnie kobitka. Hanka jest dojrzała. Cały czas się zastanawiam, co ja mam jej przekazać w tym życiu, że
ona mnie wybrała, ale wiem na pewno, co ona mi daje. Właśnie wspomniany spokój i równowagę. Dużo wsparcia, rozmów, takiej akceptacji i bezwarunkowej miłości, ma tego bardzo dużo ode mnie. I tak sobie wyobraziłam, iż też stworzy się piękna przestrzeń, łącząca was i scalająca właśnie w tej codzienności, w tych małych rytuałach, o których
będziemy rozmawiały. Gdy mam kupić jakieś dodatkowe opaski, gumeczki, które są w moim pojęciu zbędne, to oczywiście szlag mnie trafia, no ale jest w domu nastolatka, która chce mieć taką specjalną opaskę do włosów. Specjalne rękawki, gumeczki, żeby woda się nie lała po rękach. Ta mała kobietka ma już swoje kosmetyki, teraz np. takie są modne żele do czesania brwi. No i ten skin care, pamiętam jak ona mi zakomunikowała, z rok temu: Mama idę robić skin care, idziesz ze mną i ten skin care robimy? Nie wierzę, pomyślałam, po prostu jakieś jaja(śmiech). No i robimy ten skin care, ale to jest świetny rytuał dla nas obu. Rozmawiamy sobie, podpowiadam jako doświadczona kobieta, jak o tę skórę zadbać. No i to jest też taki czas, iż ona się otwiera, coś tam opowiada o sobie. Wiesz, jest w okresie dojrzewania, czekamy na pierwszą miesiączkę, to też są takie ważne sprawy. To są takie momenty, kiedy sobie możemy pogadać o tym, jak kobieta z kobietą. Ja z mamą nie rozmawiałam o takich sprawach…Ani ona ze mną nie rozmawiała, ani ja z nią, ja się choćby zaczęłam wstydzić w związku z tym. Natomiast my z Hanią o wszystkim rozmawiamy. To jest teraz inny rodzaj relacji… Łap te chwile, bo one gwałtownie mijają! Pocieszające jest to, iż jak się dobrze rozpoczyna relacja pomiędzy mamą a córką, to potem ewoluuje… Wiem, to jest naturalne, iż dzieci w pewnym momencie się od nas oddalają. Ale później znowu przyjdzie taki czas, na tej linii życia, iż ona znowu do mnie zawróci, jak dojrzeje. Tak samo było w relacji mojej i mojej mamy.
Czy masz swoje małe rytuały, które pomagają Ci zwolnić i wrócić do siebie – choćby w najbardziej zabieganym dniu?Powiem ci szczerze, iż poranki są takim pięknym czasem dla mnie. Dlatego, iż ja zwykle wstaję wcześnie rano, a teraz moja córka pozostało na diecie, więc chcę jej codziennie rano ugotować świeży obiad i dlatego muszę bardzo wcześnie wstać, czasami przed piątą. Bardzo sobie cenię ten wczesnoporanny czas i tam są zawarte wszystkie moje rytuały. W domu wszyscy śpią, na zewnątrz cisza, jest inny kolor światła na dworze. Wszędzie spokój, ja to kocham…Później od 6. zaczynają się te wszystkie dźwięki, ten codzienny zgiełk. Niestety mieszkam przy ruchliwej ulicy, o pewnej porze dnia zaczyna się po prostu hałas. Zanim to nastąpi, zwłaszcza teraz o tej porze roku, śpiewają ptaki, jest piękna pogoda, to jest magia chwili. Po prostu tak, jakby nic nie istniało, tylko niebo, słońce, ty i twoja kawa… To jest właśnie jeden z moich rytuałów. Musi być najpierw poranna kawa, potem kąpiel i mój błogi moment spokoju.
Pięknie, iż potrafisz celebrować takie momenty, iż je dostrzegasz i diagnozujesz, co Ci sprawia przyjemność, bo wielu ludzi, zapytanych o to, niestety nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie.
Każdy ma swój rytm, lubię obserwować ludzi, coraz wyraźniej widzę, iż każdy z nas ma inne potrzeby. Wydawałoby się to prozaiczne, ale w tym jest niesamowitość. Ludzie czasami się nie zgadzają ze sobą, nie rezonują, bo mają
zupełnie inne potrzeby.
Które zmysły są dla Ciebie najważniejsze, kiedy chcesz się wyciszyć i być tylko dla siebie?
Na pewno dotyk. Już wspominałam, iż uwielbiam kąpiele. Mam choćby taką specjalną wannę do kąpieli ziołowych (śmiech).
Jakie miejsce w Twoim życiu mają zapachy? Czy są takie, które budzą wspomnienia, emocje, skojarzenia?
W ogóle kocham podróże, kocham smaki i zapachy. Smaki i zapachy przywołują nasze wspomnienia. I dobre i złe. No właśnie, to jest ta pamięć nie tylko w głowie umiejscowiona, ale również pamięć ciała. Jako przykład opowiem ci moją najpiękniejszą przygodą, jaką przeżyłam, nie tylko telewizyjną, ale też osobistą. Może nie najlepszą, bo Hania jest najlepszą
przygodą, ale taką naprawdę mocną, która bardzo duże piętno na mnie odcisnęła. To był udział w programie Asia Express, wtedy tam doznałam w ogóle olśnienia. Feeria zapachów, feeria kolorów. I jakbym widziałam trzecim okiem świata. Przysięgam, ja w ogóle nie wiem, co mi się tam stało. Totalnie mnie wciągnął ten świat, „odjechałam” i gdy wykonywałam te
wszystkie zadania, w ogóle zapomniałam, iż biorę udział w programie! Tak mnie to otworzyło na zapachy, na relacje, na smaki. Nigdy nie zapomnę sytuacji w Indiach, gdy jadłam palcami ryż z warzywami i z przyprawą garam masala. To było tak inne dla mnie doświadczenie, iż do końca życia tego nie zapomnę. Albo zapachy, gdy spałam w chrześcijańskim klasztorze u zakonnic, na pryczy, gdzie leżało siano. Zapach siennika, jakieś pierwotne doświadczenie, podróż do dzieciństwa, do początków… Rano siostry dały nam mango, które nigdy wcześniej tak mi nie smakowało. Zapach kadzideł, oszałamiające, wejście w niesamowity stan…Kosmos otwierający się przed tobą, jakby inny wymiar życia.
Kiedy diagnozujesz ten stan na poziomie myślowym, świadomości, też na pewno Twoje ciało reaguje w jakiś sposób?
Odnalazłam to wspomnienie w Tesori d’Oriente, to są zapachy orientalne, a ja bardzo dużo kiedyś podróżowałam i zapamiętałam wiele miejsc poprzez zapachy. Te kosmetyki, iż to jest taka magiczna podróż, i faktycznie niesamowita! Zapachy to są też emocje. Podczas porannej kąpieli, możesz przenieść się właśnie w tę podróż, w ten czas, w to miejsce, gdzie kiedyś byłaś. I może się komuś wydawać, iż to taki reklamowy haczyk, ale nie, coś w tym jest, niektóre zapachy są zwykłe, które nic mi nie robią, nie ruszają mnie, ale są takie mieszanki tych zapachów, iż po prostu, no…Głowa odpada (śmiech). W ciele poruszają różne zakamarki. Robisz sobie taką kapsułę tym zapachem, kapsułę relaksu, bezpieczeństwa i… Naprawdę czuję, iż robię wtedy coś dla siebie, nie wyobrażam sobie dnia bez kąpieli, ja się czasami kąpię kilka razy dziennie. Ale wtedy też się nawilżam i może dlatego tak lubię te kąpiele, bo ciało się domaga wody?! Potrafię dwa razy dziennie wziąć kąpiel, nalać sobie wody do wanny i po prostu poleżeć. Pobyć tak po prostu, lekko przykrytą wodą, nie wiem, jestem też zodiakalnym rakiem, może coś jest na rzeczy… Zobacz, kiedyś nasze babcie, używały ziół do kąpieli. Bardzo jestem związana z lubelską wsią, z roztoczańską krainą. Kojarzy mi się z zapachami mięty, lawendy, dojrzewających owoców.
Jak z biegiem lat zmieniało się Twoje podejście do kobiecości? Co dziś Cię z nią najbardziej łączy?
Słuchaj, to jest w ogóle trudny dla mnie temat… Aż boję się o tym mówić… Jestem postrzegana przez ludzi jako piękna kobieta. Przez inne kobiety oceniana, iż mam super powodzenie, w ogóle piękne oczy, piękne nogi, wszystko piękne i ta krótka fryzura, która nie wszystkim pasuje, ale pomimo tego taka kobieca… A ja tego tak nie czuję. Brałam co prawda udział w wyborach Miss, choćby miałam trochę jakiś tytułów. Oczywiście malowałam się, chodziłam w sukienkach i tak dalej, wydawałoby się, iż celebrowałam tę swoją kobiecość, co jest totalną bzdurą. Kompletnie jej nie celebrowałam. Po pierwsze, nigdy nie czułam się kobieca, myślę, iż w poprzednim wcieleniu byłam facetem(śmiech). Coś ci powiem szczerze, iż jak
patrzę na niektóre kobiety, to one wprost emanują kobiecością, eksponują biust, choćby jak włosy odgarniają, to tam jest tyle zmysłowości i w ogóle tyle kobiecości, w oczach taki błysk, takie obłędnie kobiece są, a ja przy nich jestem babo- chłopem (śmiech). Ale to ty tak to postrzegasz, perspektywa zewnętrzna jest zupełnie inna (śmiech). Będę z tobą szczera, ja nigdy w ogóle tego tematu nie ruszałam, bo nie było jakoś przestrzeni, ale teraz zaczynam mieć zmiany hormonalne, mam 45 lat i
wchodzę w ten okres z prawdopodobnie premenopauzy. Jeszcze była taka sytuacja, iż moja koleżanka w rozmowie powiedziała do mnie, iż jakby musiała dokonać mastektomii, to ona by się po prostu chyba powiesiła, a ja sobie tak myślę, iż dla mnie nie to byłby problem… Dla mnie to byłaby sytuacja zdrowotna, fakt, iż nie mam piersi, to w ogóle by dla mnie nie miało większego znaczenia. Ta konstatacja mnie zastanowiła, zrozumiałam, iż poszłam w taką męską stronę, zgubiłam swoją kobiecość gdzieś po drodze.
Minimalistyczna jesteś w tej definicji własnej kobiecości. Z drugiej strony praktykujesz typowo kobiece rytuały, więc myślę, iż to jest gdzieś tam po prostu nieodkryte jeszcze…
Często nurkuję w zmysł smaku i węchu. Myślę, iż mężczyźni też to robią, tylko nam się zapach kojarzy zwłaszcza z toaletką, z perfumami, właśnie z piękną kobietą przyczesującą włosy, ale przecież mężczyźni też kochają zapachy. To nie ma nic wspólnego z płcią. My kobiety, lubimy sobie o tym pogadać i ogóle się otoczyć kwiatami, ja kwiaty lubię, lubię siebie, ale to też dlatego, iż kocham przyrodę, po prostu zbieram zioła, bez, jaśmin, malwy… Ale czy to jest kobiecość? No może tak, może inna wrażliwość drzemie w nas? Może jednak jest we mnie trochę tej kobiecości (śmiech).
Co pomaga Ci budować wewnętrzną równowagę – w świecie pełnym bodźców, presji i pośpiechu?
Warto się zatrzymać nad takimi rzeczami, które robimy od serca, ja nurkuję zapachy i w smaki. Doceniam wszystkie sensualne doznania. Praktykuje chodzenie po łące boso, zbieranie kwiatów i ziół. Gdy jestem na Roztoczu, to chodzę po polach, muszę się samotnie przejść po okolicy, popatrzeć, powąchać. I zjeść pierogi ruskie ze szczyptą kruszonej suszonej mięty, to jest przysmak, który robiła moja babcia Janinka. Wracam do tych wspomnień, gdy mięta ląduje w farszu, a ludzie są zachwyceni. Lubię o tym opowiadać, mięta suszona do pierogów, polecam, spróbujcie. Albo te kąpiele ziołowe, tyle ziół na polu, zbieram je i potem suszę w woreczku, robię napary i wlewam do wanny.
Czy uważasz, iż luksus to coś wielkiego – czy raczej właśnie małe rzeczy, które mają znaczenie tylko dla Ciebie?
Nawiązując do kosmetyków, to one są cudowną przygodą, bo tam zapachów jest taka gama, iż każdy znajdzie coś dla siebie. Ja też mam ulubione zapachy, więc po prostu korzystam z produktów, które pozwalają mi się zrelaksować. Relaks i chwila dla siebie to w obecnych czasach prawdziwy luksus.
Marka Tesori d’Oriente zachęca, by zwykłe codzienne chwile zamieniać w rytuały czystej przyjemności – co w Twoim życiu jest takim rytuałem?
Myślę, iż pielęgnacja ciała może być takim rytuałem, swoistą ucieczką od codzienności. I jest dostępna dla wszystkich. Naprawdę czuję celebrację, gdy z tych kosmetyków codziennie korzystam. W filozofii tej marki jest wszystko, co dla mnie ważne, to nie tylko zapachy, ale są tutaj doznania i podróże, wpisane w tę historię, opowieść. Z zapachami jest podobnie jak z dźwiękami. Czy zasnęłabyś przy odgłosach dobiegających z dżungli? Nie zaśniesz przy odgłosach dżungli tylko dlatego, iż to jest dla ciebie obce. Gdybyś na przykład usłyszała jakieś skradanie się, albo jakieś łamiące się drzewa, albo gdy coś szura, to byś się przestraszyła. Ale już przy śpiewie ptaków albo przy szumie morza zaśniesz, bo to znasz… Dlatego dla niektórych, jeżeli ktoś nie był w Indiach, nie był w Maroko, te zapachy orientalne mogą być obce. On się niekoniecznie może w tym odnaleźć. Ale te zapachy leśne, zapachy ayurveda, to bardzo szerokie pole, tu każdy może się odnaleźć.

Więc co najbardziej rezonuje w Tobie z marką Tesori di Oriente?
Wciąż proponują jakieś nowe zapachy, a ja już od razu z ciekawością po nie sięgam, wącham. To jest piękne, iż ta gama jest tak szeroka, a każdy może sobie znaleźć swój zapach, swoją przestrzeń. Są zapachy neutralne, uniwersalne, ale są takie, dla ludzi poszukujących, odzwierciedlające ich charakter i styl. Nie spotkałam wcześniej takiej marki na polskim rynku. Masz na przykład jeden ulubiony zapach i bardzo dużo produktów w tym właśnie zapachu. Otaczasz się nimi i to też jest taka zgoda ze sobą. Jest spójność.

Czyli to też jest taki znak rozpoznawczy danej osoby?
Trochę tak. To jest ekscytujące, niektórzy ludzie mają swój rozpoznawczy zapach. Mam taką koleżankę w Lublinie, Julkę. I ona właśnie używa tylko jednych perfum. Ona od zawsze miała swój zapach. To było dla mnie tak magiczne. Patrzyłam na nią, jak na wyjątkową postać. Określoną, osadzoną, spójną, bardzo wiarygodną. Tak samo jest ze stylem ubierania. To jest taka identyfikacja, także w obrębie emocji. Każdy ma z nas jakiś swój styl. Dlaczego? Bo to nas jakoś określa. Uwielbiam ludzi, kobiety zwłaszcza, które mają taki określony styl. Myślę, iż tak samo jest z zapachami. Mam trzy ulubione swoje zapachy – perfumy i je sobie miksuję. To zależy od nastroju. Na lato mam te, na zimę bardziej pasują inne…
Gdybyś mogła zostawić naszym czytelniczkom jedną myśl – taką, która pomaga Ci każdego dnia – co by to było?
Właśnie to, żebyśmy ufali swojej intuicji i słuchali swojego serca, ale właśnie ten sposób, o którym Ci opowiadałam wcześniej. To jest właśnie szept duszy. To, co nam podpowiada głowa, to jest natłok myśli, te wszystkie komunikaty, tłumaczenia. Ta racjonalizacja nas omamia, a szept duszy cichutki, skromny i pokorny, mówiący nie, to nie jest dobra droga. Ten szept to jest właśnie – serce. Myślę, iż może nie będzie to jakieś przesłanie, tak po prostu polecam wszystkim, aby się nad tym głębiej zastanowili. Uważam, iż mogą popełnić w życiu mniej błędów przy podejmowaniu decyzji, niż gdyby tego tematu sobie nie rozłożyli na części składowe. Złe emocje życie psują, wyprowadzają nas z równowagi i spokoju. Ale my musimy się nauczyć zarządzać swoimi emocjami. Jest to możliwe, gdy mamy świadomość, wiemy, potrafimy je nazwać, potrafimy je rozpoznać. Intuicja emocjonalna, inteligencja emocjonalna. To moja podpowiedź dla Was…
Dziękuję za szczerą rozmowę.
Rozmowę przeprowadziła Agnieszka Grun – Kierzkowska