Po pierwszej rano, czyli już dzisiaj, udaliśmy się na krakowski rynek, zobaczyć jak żyje miasto nocą. Kraków jest topowym celem podróży zagranicznych turystów i jest to widoczne. Jestem często wewnętrznie rozdarty między wyciszającym odprężeniem, a głośną zabawą. Obie te rzeczy, odpowiednio dawkowane, poprawiają mi nastrój. Od dziecka ciągnęło mnie do dużych miast. Wiele ludzi do poznania, multum możliwości, ogrom kultury i rozrywki. Lubię Kraków, między innymi za architekturę. Tak samo zresztą lubię Warszawę, miło wspominam również Łódź. Za wszystkimi kryje się interesująca historia.
Centrum miasta to była ogromna mozaika kulturowa. Na jednej z uliczek śpiewali podpici Anglicy. W każdym kącie, od Wawelu po Floriańską tłumy, kolejki do klubów i pełne knajpy. Zaszliśmy do jednej z nich, mimo iż z początku miała to być zwykła, nocna przechadzka. Jak widać, w takim klimacie się po prostu nie da. Usłyszałem co najmniej cztery różne języki. Zaczepiały nas uradowane grupki. Szliśmy przez Planty, uliczne wystawy, choćby przeszliśmy się chwilę nad Wisłą. Do domu wróciliśmy przed trzecią.
Lubię się czasem zabawić.