Dom, w którym noszenie spodni jest zabronione

polregion.pl 4 dni temu

Dom, gdzie nie można chodzić w spodniach

Jerzy Kowalski pierwszy raz od dawna szedł w odwiedziny. Kierował się do kobiety, która coraz częściej pojawiała się w jego myślach – Alicji. A przecież kiedyś sobie przysiągł: żadnych związków, żadnej nowej rodziny. Już przez to przechodził. Przechodził – i wychodził z bólem.

Była żona odeszła nagle. Powiedziała, iż nigdy go nie kochała, a dziecko to przypadek. Odeszła, zabierając syna. Jerzy nie mógł wybaczyć. Nie mógł zapomnieć, jak kołysał chłopca nocami, jak go przewijał, jak pierwszy raz usłyszał „tato”. A potem – cisza. Sąd, zakazy, odległość. Pewnego dnia pojechał do innego miasta, zobaczył syna w drzwiach, a ten powiedział: „Tato, chcę z tobą”. Ale go odepchnięto. Chłopca wciągnięto do mieszkania, drzwi się zamknęły, a Jerzy zdążył tylko usłyszeć krzyk: „Chcę do taty!” – i płacz. Wtedy się załamał. Postanowił: żadnych przywiązań. Tylko praca. Tylko samotność.

Ale Alicja była wyjątkowa. Nieuważnie wślizgnęła się w jego życie. Powoli, bez wtargnięcia. Po prostu była. Spotykali się przypadkiem, rozmawiali krótko, aż w końcu on zaczął wyczekiwać jej spojrzeń. A potem sam zaczął jej szukać – pod sklepem, koło biura. Nienachalnie. Żeby być blisko. Dowiedział się, iż jest wdową, ma prawie czteroletniego syna, mieszka z matką. I nie dopuszcza do siebie mężczyzn. Ale pewnego dnia zaprosiła go do domu. „Poznasz Witka” – powiedziała. Głos jej drżał.

Przyniósł zabawkę – duży zestaw klocków. Założył najlepszy garnitur. Serce biło mu jak u nastolatka. Nacisnął dzwonek.

„Kto tam?” – rozległ się dziecięcy głos.

„Jerzy Kowalski”.

„A, rozumiem. Proszę wejść. Mama zaraz wróci. Babcia śpi, bo ją głowa boli. Tylko proszę… zdejmować spodnie!”

„Co?” – Jerzy osłupiał.

„No przecież pan jest z ulicy. Mama mówi, iż w ulicznych spodniach są bakterie. Możemy zachorować. Trzeba od razu zdjąć. U nas czysto!”

Chłopiec był śmiertelnie poważny. Biała koszula, muszka, skupione spojrzenie.

„Ee… Mogę nie zdejmować? Są czyste”.

„No… to proszę założyć te kapcie. Są dla pana. Mama kupiła. Żeby pan nie przyniósł brudu. Ja jestem Witek. A pan Jerzy?”

„Tak. Miło mi cię poznać”.

„U nas jest surowo. Ja w butach nie chodzę. Tylko przy ścianie i skokiem przez dywan”.

„A mama jest surowa?”

„Bardzo. Ale dobra. Zwłaszcza jeżeli pan będzie grzeczny. Wtedy może choćby kapci nie trzeba będzie zakładać”.

Jerzy się roześmiał. A Witek wziął go za rękę i powiedział:

„A pan zostanie na zawsze?”

„Chciałbym. jeżeli ty nie masz nic przeciwko”.

„Ja jestem tylko za. Mama będzie szczęśliwa. A babcia… babcia się obudzi i od razu wszystko zrozumie”.

„Dlaczego?”

„Ona ma nosa. I serce. Zawsze czuje, kiedy ktoś jest dobry”.

Zaczęli układać klocki. Śmiali się, sprzeczali. Chłopiec się przywiązywał, a Jerzy nie mógł od niego oderwać wzroku. Nagle usłyszał, jak otwierają się drzwi.

„Mamo, on został w spodniach!” – krzyknął Witek.

Alicja się zaśmiała. Potem podeszła, pogłaskała Jerzego po ramieniu i szepnęła:

„Jeśli jesteś gotowy – zostań. Ale ostrzegam: mamy dziwne zasady”.

Jerzy uśmiechnął się:

„Dla was – przyjmę każde zasady. choćby chodzenie w slipach po dywanie. Bylebyście byli blisko”.

Witek ucichł i szepnął:

„Tata…”

Jerzy się odwrócił. Chłopiec spuścił wzrok.

„Mogę tak pana nazywać?”

Jerzy nie odpowiedział. Tylko skinął głową. I poczuł, jak coś w jego piersi po raz pierwszy od dawna stało się jasne i ciepłe. Przyszedł. Nie w gości. Do domu.

Idź do oryginalnego materiału