Dom, gdzie wciąż mieszka miłość

twojacena.pl 16 godzin temu

Dom, w którym została miłość

Witek przeprowadził się do sąsiedniej wsi i od razu postanowił, iż wybuduje sobie dom. Stary domek po kuzynce stał się tymczasowym schronieniem. Pracował jak wół: dobudował werandę, wymienił dach… Aż pewnego dnia zobaczył – po zakurzonej drodze od przystanku szła szczupła kobieta z siatką w ręce. Bogusia. Taka miejska, zadbana, z prostą sylwetką.

„Oby taką na żonę” – przemknęło mu przez głowę.

Kilka dni później spotkał ją koło sklepu wiejskiego. Po prostu podszedł i powiedział:

„Jestem Witek. Wiem, iż ty to Bogusia. Może się poznamy?”

Bogusia się zawstydziła. Taki facet, młody, krzepki, a interesuje się nią, kobietą, która już niejedno w życiu widziała. Ale Witek był uparty i dobry. I tak zaczęli się spotykać. A po roku stało się coś, czego Bogusia się nie spodziewała – oświadczył się. Dał jej pierścionek. Prawdziwy, złoty, z kamieniem.

Bogusia nie wierzyła w swoje szczęście. W końcu miała już pięćdziesiąt osiem lat, a Witek był od niej młodszy o trzy. Żyli we dwoje – syn dawno wyprowadził się do innego województwa, tam skończył studia, ożenił się i został. Wnuczka miała pięć lat, odwiedzali rzadko, ale Bogusia czekała na każdy telefon, każde zdjęcie.

Tego wieczoru siedziała przy oknie. W barszczu stygły łyżki, a w sercu – niepokój. Witek od rana był na polu – siewy. Mówił, iż dziś powinni skończyć. A jego wciąż nie było.

Przypomniała sobie swoje dzieciństwo. Najstarsza z szóstki rodzeństwa, w ciasnym domku z ojcem, matką i starą babcią. Całe gospodarstwo na jej barkach, grosza ledwo starczało. Zabawek nie było. choćby choinki na Boże Narodzenie nie stawiali – po raz pierwszy zobaczyła ją dopiero w szkole. Tam też poczuła pierwszą euforia – błyszczące bombki, kolędy, dziecięcy śmiech…

A potem – jak grom: ojciec zmarł. Dwa miesiące później – babcia. Matka została sama z szóstką dzieci. Bogusia była wtedy w trzeciej klasie. Jej dzieciństwo się skończyło. Zastąpiła babcię: gotowała, sprzątała, opiekowała się młodszymi. Jej ręka została uszkodzona po upadku z stodoły – palce nigdy nie wróciły do pełnej sprawności, ale się nie poddawała.

Po ósmej klasie poszła do szkoły zawodowej. Tam, po raz pierwszy w życiu, czuła się szczęśliwa – przyjaciółki, pochwały nauczycieli, nauka. Została krawcową, robiła wszystko niemal jedną ręką. choćby wyjechała za granicę – dziesięciu najlepszych uczniów, a ona była wśród nich.

Ale mama nie poparła jej marzenia o małżeństwie – z Darkiem, dobrym chłopakiem ze szkoły. Powiedziała: „Po co ci to, samotność to twoja przyszłość”. I chyba te słowa coś w niej złamały…

Po zamknięciu zakładu musiała wrócić na wieś. I tam spotkała Witka.

I oto byli razem. Od wielu lat. Wybudowali dom. Wychowali syna. A teraz – Bogusia po prostu czeka, aż otworzy się furtka.

I widzi – idzie! Witek, zmęczony, ale uśmiechnięty:

„Bogusiu, koniec! Skończyliśmy siewy. Jutro wreszcie odpoczniemy…”

W tych słowach było tyle ciepła, iż wszystkie dawne bóle, zdrady, straty rozpływały się. Wiedziała – wreszcie jej życie należy do niej. I jest w nim miłość.

Idź do oryginalnego materiału