Dom Dobry - to nie jest film, to terapia narodowa. Relacja ze spotkania z twórcami.

okiemobiektywu.pl 1 dzień temu

Toruń, 25 listopada 2025 roku. Wieczór w Akademickim Centrum Kultury i Sztuki "Od Nowa", który na długo zostanie w mojej pamięci. Ale zanim opowiem Wam o tym, co działo się na scenie, muszę zacząć od osobistego wyznania. Od czegoś, co sprawiło, iż ten wieczór przeżyłem inaczej niż większość widzów na sali.

Nie obejrzałem tego filmu. Wytrzymałem minutę.

Przez 5 lat byłem pracownikiem socjalnym. Pracowałem w jednej z najtrudniejszych dzielnic Torunia. Na co dzień stykałem się z przemocą w rodzinie - tą fizyczną, psychiczną, wymierzoną w kobiety, ale i w te najbardziej bezbronne istoty - w dzieci. Widziałem z bliska alkoholizm, wykluczenie, bezradność i ból, który trudno opisać słowami. I choć człowiek w takich warunkach staje się specjalistą od ludzkich dramatów, to jednocześnie w środku kruszeje kawałek po kawałku.

Choć od tamtego czasu minęły niemal dwie dekady, pewne drzwi w głowie trudno zamknąć na klucz. Moja wrażliwość i empatia pozostały nienaruszone, a może wręcz wyostrzyły się z czasem. Dziś po prostu nie jestem w stanie patrzeć na krzywdę drugiego człowieka - choćby jeżeli jest to "tylko" fikcja fabularna na ekranie kinowym. Obrazy z przeszłości wracają zbyt szybko, zbyt intensywnie. I choćby najmocniejszy człowiek może poczuć, iż ponownie stoi w drzwiach mieszkania, w którym cisza jest głośniejsza niż krzyk.

Mimo iż nie byłem w stanie obejrzeć seansu, wiedziałem, iż muszę być na spotkaniu z twórcami. Czułem, iż dyskusja o „Domu Dobrym” wykracza daleko poza ramy zwykłego eventu filmowego. Że to będzie nie tylko rozmowa o produkcji, ale i o doświadczeniu tysięcy kobiet oraz dzieci - o historii, która wciąż, niestety, nie jest historią zamkniętą. I nie myliłem się. To była głęboka, bolesna, ale i oczyszczająca rozmowa o tym, co jako społeczeństwo zbyt często zamiatamy pod dywan.

Na scenie pojawili się: reżyser Wojciech Smarzowski, aktorki Agata Turkot i Agata Kulesza, producent Wojciech Gostomczyk oraz przedstawiciele organizacji pomocowych. To, co usłyszeliśmy, rzuca zupełnie nowe światło na proces powstawania filmu i jego społeczną misję. Każdy z gości wniósł do rozmowy własny ton - od twórczej analizy po osobiste świadectwa z pracy w terenie.

Wejście do głowy ofiary - nowa perspektywa Smarzowskiego

Wojciech Smarzowski przyzwyczaił nas do mocnego, naturalistycznego kina, które nie ucieka od brutalnej prawdy. Jednak w „Domu Dobrym” poszedł o krok dalej, decydując się na zabieg formalny, który łamie realizm, by oddać prawdę emocjonalną. Jak sam przyznał podczas spotkania, kluczem było „wejście do głowy głównej bohaterki”. Nie pokazanie przemocy z zewnątrz, ale jej odczucie od środka.

Reżyser zdradził, iż inspirował się rozmową z osobą, która powiedziała mu wprost: „Ty tego nie zrozumiesz, ale musisz spróbować, jeżeli chcesz zrobić ten film”. To zdanie stało się dla niego punktem zwrotnym. Stąd nieliniowa narracja, zakrzywienia czasu i dwie alternatywne ścieżki fabularne - ta mroczna i ta jaśniejsza. To jakby oglądać emocje rozpisane na dwóch równoległych mapach. Co ciekawe, Smarzowski zauważył, iż osoby, które w swoim życiu zamknęły temat przemocy, interpretują zakończenie filmu jako happy end. To dowód na to, jak potężnie ten obraz rezonuje z osobistymi doświadczeniami widzów i jak różnie można przeżywać te same bodźce.

Na planie najważniejsze było poczucie bezpieczeństwa. Reżyser wyznał, iż osobą, przy której czuje się najbezpieczniej w pracy, jest operator Tomek Szuchart. Ta chemia między twórcami przekłada się na ekran, gdzie każda klatka krzyczy emocjami, ale jednocześnie jest niesiona z ogromną wrażliwością w oku kamery.

Agata Turkot i cena prawdy

Rola Gośki to wyzwanie, które mogłoby przytłoczyć niejednego doświadczonego aktora. Agata Turkot opowiadała w Toruniu o gigantycznym zmęczeniu - fizycznym i psychicznym - jakie towarzyszyło jej podczas zdjęć. Jej słowa brzmiały jak wyznanie kogoś, kto naprawdę wszedł w czyjąś traumę, ale jednocześnie zrobił to z największą ostrożnością.

- Nie wiedziałam, iż mogę być tak zmęczona. Najpierw musiałam odpocząć, choroba, potem leżenie i nicnierobienie - mówiła aktorka. W jej głosie było słychać nie tylko zmęczenie, ale i pewien rodzaj ulgi, iż udało się wyjść z tej roli w jednym kawałku.

Kluczowa w jej pracy była „higiena” zawodu. Współpracując z coacherką aktorską, Anią Skrupą, uczyła się metody „chowania się za postacią”, stawiania wyraźnej granicy między sobą a graną bohaterką. To fascynujące spojrzenie na warsztat aktorski, gdzie sztuka nie polega na zniszczeniu siebie, ale na bezpiecznym „pożyczeniu” emocji. Turkot podkreślała, iż dla niej to właśnie ta jaśniejsza ścieżka fabularna była wiodąca, co pozwoliło jej przetrwać mrok tej historii i dało jej psychiczny oddech między kolejnymi ujęciami.

Agata Kulesza: Zrozumieć, nie usprawiedliwiać

Niezwykle poruszający był wątek Matki, w którą wcieliła się Agata Kulesza. Aktorka, znana z genialnych analiz psychologicznych swoich postaci, postawiła sprawę jasno: jej celem nie jest obrona postaci, ale zrozumienie jej motywacji. I z tej perspektywy jej rola nabiera jeszcze większej głębi.

- Obrona i zrozumienie to dwie różne rzeczy - punktowała Kulesza, a sala niemal automatycznie ucichła. W tym zdaniu było coś więcej niż analiza postaci - była to prawda o wielu relacjach rodzinnych.

Matka w „Domu Dobrym” to pejzaż, tło, które pozwala zrozumieć, dlaczego główna bohaterka była podatna na przemoc, dlaczego nie zauważyła pierwszych „czerwonych flag”. Kulesza zwróciła uwagę na przemoc, która nie zostawia siniaków, ale dewastuje psychikę: wieczne niezadowolenie, słowa „nic ci nie wyszło”, szantaże emocjonalne, migreny używane jako narzędzie kontroli, drobne, ale powtarzające się gesty obwiniania.

- To też jest przemoc - mówiła aktorka, zmuszając nas wszystkich do refleksji. Ilu z nas, wychodząc z kina, pomyśli: „ja też tak robię”? To siła tego filmu - pozwala przejrzeć się w nim choćby tym, u których w domu nikt nikogo nie bije. To lustro niewygodne, ale konieczne.

Koniec ze stereotypem „patologii

Wojciech Smarzowski i Wojciech Gostomczyk (producent) mocno podkreślali chęć zerwania ze stereotypem przemocy domowej kojarzonej z alkoholem i biedą. Chcieli pokazać, iż zło nie ma jednego adresu.

- Zrobiłem „Dom zły”, gdzie Dziabas uderzył Dziabasową (...) ale nikt nie zwrócił uwagi, iż była tam przemoc, bo co? Po pijaku poniosło - wspominał Smarzowski. Ten cytat wybrzmiał jak diagnoza całego społeczeństwa, które zbyt często usprawiedliwia zło, jeżeli wpisuje się w znany schemat.

W „Domu Dobrym” sprawca jest trzeźwy. Dom jest „normalny”, standardowy, poprawny. To właśnie jest najbardziej przerażające - zło, które czai się za fasadą elegancji, inteligencji i sukcesu. To film o przemocy w białych rękawiczkach, która może dotyczyć każdego z nas, naszych sąsiadów, przyjaciół, ludzi, którzy „nie wyglądają” na sprawców ani ofiary.

Film małych miast i wielkich zmian

Najbardziej budującym aspektem spotkania była rozmowa o społecznym odbiorze filmu. Początkowe obawy dystrybutorów („nikt nie będzie chciał oglądać, jak facet leje babę przez pół filmu”) okazały się bezpodstawne. Film obejrzało już około 2 milionów widzów! To ogromna liczba jak na temat tak trudny i wymagający.

Marcin, rzecznik, użył określenia „film małych miast”. To właśnie w mniejszych ośrodkach, gdzie anonimowość jest mniejsza, a wstyd większy, ludzie masowo ruszyli do kin. Film stał się katalizatorem zmian. Powstała mapa pomocy stworzona przez Fundację Czas Kobiet - narzędzie, które realnie ratuje życie, wskazując najbliższe punkty wsparcia. I choć to „tylko film”, jego skutki są jak fale na wodzie - idą dalej, niż moglibyśmy przypuszczać.

- Kiedyś sztuka była po coś. Ten film znowu jest po coś - podsumowano ze sceny. I trudno się z tym nie zgodzić. Takie dzieła przypominają nam, iż kino to nie tylko rozrywka, ale także narzędzie zmiany społecznej.

Magia miejsca

Nie bez znaczenia jest miejsce, w którym odbyła się ta dyskusja. Toruńska „Od Nowa” to legenda. To tutaj kultura spotyka się z zaangażowaniem społecznym, a studencki klimat miesza się z powagą najważniejszych tematów współczesności. Organizacja wydarzenia stała na najwyższym poziomie, tworząc bezpieczną przestrzeń do tak trudnej rozmowy. Atmosfera była niezwykła - jednocześnie intymna i pełna uważności.

Jeżeli jesteście w Toruniu, koniecznie sprawdzajcie repertuar tego miejsca. To serce kulturalne uniwersytetu i miasta, gdzie dzieją się rzeczy ważne. Więcej o ich działalności dowiecie się bezpośrednio na ich stronie: ACKiS Od Nowa.

Podsumowanie

Dom Dobry” to nie jest łatwy seans. To film, który boli. Ale jest to ból, który leczy, bo wyciąga na światło dzienne to, co ukryte - nie tylko w domach, ale i w nas samych. Dziękuję twórcom za odwagę, a organizatorom za możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu. Ten wieczór nie był prosty, ale był potrzebny.

Jeśli czujecie, iż ten temat Was dotyczy, pamiętajcie - nie jesteście sami. Są ludzie i organizacje gotowe pomóc. A jeżeli po prostu szukacie dobrego, mądrego kina - idźcie na ten film. To lekcja empatii, której wszyscy potrzebujemy, niezależnie od tego, czy temat przemocy dotknął nas bezpośrednio.


Partner filmu: Samorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego
Wsparcie: Fundusz Filmowy Kujawy Pomorze
Projekt realizowany w ramach: „Kujawy+Pomorze - promocja potencjału gospodarczego regionu - edycja III”

Podoba Ci się to, co robię? Tworzenie takich relacji wymaga czasu i energii. jeżeli chcesz wesprzeć moje działania i rozwój bloga, możesz postawić mi wirtualną kawę: buycoffee.to/okiemobiektywu

Organizujesz wydarzenie kulturalne i zależy Ci na patronacie medialnym? Sprawdź moją ofertę: Patronat Medialny Okiem Obiektywu

Idź do oryginalnego materiału