DOLOMITY – SECEDA opis szlaku; wyprawa: czerwiec 2023
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawyDOLOMITY – SECEDA; CO TO ZA MIEJSCE?
SECEDA to jedno z najbardziej spektakularnych miejsc w Dolomitach. Znajduje się u podnóża grupy szczytów Odle w rejonie Val Gardena. Tak w zasadzie Seceda to szczyt wznoszący się na wysokość 2.519 m n.p.m., z którego wspaniałe panoramiczne widoki na strzeliste szczyty zapierają dech w piersi. Do tego ogromne urwisko z lewej strony i piękna, zielona alpejska hala z drugiej generują w każdym niezapomniane wrażenia. To miejsce jest po prostu jak z bajki. Z tego też powodu stanowi podstawowy punkt programu każdego turysty odwiedzającego Dolomity. Trekking na Secedę można sobie zorganizować jako piękną, jednodniową górską wycieczkę. Naszą propozycję opisujemy w relacji.
DOLOMITY – SECEDA opis szlaku; WRAŻENIA
Tak w zasadzie to wrażenia z odwiedzenia tego miejsca przedstawiliśmy już wyżej. Bajkowa, zielona, alpejska hala, z której wyrastają wspaniałe szczyty pasma Odle, za którą znajduje się urwisko spektakularnie zamieniając bajkę w surowy świat generuje w każdym niesamowite wrażenia. Na szczycie znajduje się spora restauracja, która trochę spływa komercją. Jednak kiedy przejdziemy do miejsca zwanego Pieralongia to znajdziemy się w spokojnej mikro krainie, gdzie jest mały domek z bufetem, nad którym wyrastają wielkie skalne szczyty. To właśnie tutaj sugerujemy usiąść na kawkę, drinka o nazwie miejsca, czy piwko i kontemplować w nieskończoność piękno tego miejsca.
DOLOMITY – SECEDA opis szlaku; WĘDRÓWKA
Jak najlepiej dotrzeć na Secedę? Najwygodniej można tam się dostać wyciągiem bezpośrednim z miejscowości Urtijej. Mamy to dwuetapową dużą kolejkę górską. Zanim tu przyjedziemy dobrze jest sprawdzić w internecie, czy kolejka kursuje. W naszym przypadku, kiedy tu dotarliśmy dowiedzieliśmy się, iż kursuje tylko pierwsza część całek kolejki. Pracownik kolejki podpowiedział nam, aby podjechać do Santa Cristina i tam wyjechać kolejką Col Raiser. choćby nie wiedzieliśmy jaki to był dobry pomysł. Takie rozwiązanie polecamy każdemu, ponieważ z górnej stacji tej kolejki wędrujemy sobie szlakiem na szczyt Secedy podziwiając w górnej jego części piękne widoki na bajkową halę.
Gondolowa kolejka Col Raiser gwałtownie wywozi na górę pod knajpeczkę Baita Odles skąd rozpoczynamy naszą wędrówkę. Kierujemy się w lewo w kierunku wyciągu krzesełkowego, jednak nie korzystamy z niego tylko idziemy do góry pieszo. Tu nie ma specjalnego przewyższenia, więc bardzo się nie zmęczymy, a wędrówka szczególnie w górnej części szlaku daje nam sporo satysfakcji. Podchodząc z krótkimi przystankami na kontemplację krajobrazu mijamy schronisko Fermeda. Bardzo ładnie już stąd widać. Idziemy dalej utwardzonym szlakiem i w końcu dochodzimy pod restaurację na szczycie. Tutaj uwaga choćby jeżeli zamówicie sobie kawkę to nie możecie zjeść swojego prowiantu.
Pomimo tego, iż na tarasie nie było nikogo, a my usiedliśmy sobie w samym rogu kelner wyprosił nas poza restaurację. Dobrze, iż tuż obok stały dwie ławeczki, więc jak strudzeni wędrowcy usiedliśmy i skonsumowaliśmy nasz lunch packet. Stąd pięknie widać całą halę, ale jeszcze nie widać urwiska na grzbietem Odle. Po kwadransie ruszyliśmy znów pod górkę na sam szczyt do punktów widokowych. Dopiero tutaj ukazał nam się cały teatr pt. SECEDA. No jest pięknie. Znajduje się tutaj mały punkt widokowy, na który przechodzi się wąską ścieżką. Trzeba uważać, a jak na punkcie jest więcej ludzi to raczej nie pchać się tam na siłę. Osoby z lękiem wysokości mogą mieć problem z przejściem tą ścieżką.
Jeśli tam nie podejdziemy to się nic nie stanie, ponieważ punkt ten wysunięty jest raptem jakieś 10m, więc dużej różnicy w widoku nie ma w stosunku do miejsca gdzie jest bezpiecznie. Na szczycie Secedy znajduje się krzyż, obok którego w 2007 roku utworzono punkt widokowy. Rozciąga się z niego wspaniały panoramiczny widok na Dolomity, grupę Brenta, grupy Ademello i Ortles, Alpy Ötztal i Stubai aż do Großglockner. Najważniejsze szczyty można zlokalizować na okrągłej tablicy z podanymi ich nazwami i wysokościami. Będąc na samej górze ciężko opuścić to miejsce ze względu oczywiście na krajobrazy. Jednak w końcu musi to nastąpić.
Ruszamy więc dalej ścieżką wzdłuż zbocza obierając kierunek na Pieralongię. Teraz już łagodnie schodzimy w dół trzymając się oznaczeń. Jest tu parę rozwidleń, więc trzeba czytać gdzie się idzie lub po prostu trzymać się szlaku na aplikacji. Schodząc tędy podziwiamy znów bajkową halę z małymi domkami, ale tym razem z drugiej jej strony. Idziemy powoli, aby jak najdłużej nacieszyć się widokami. Nie zwracaliśmy uwagi na czas jaki poświęciliśmy na przejście do Pieralongii, ale była to chyba niepełna godzinka.
Przed samym celem mamy leciutkie podejście zboczem wzgórza, dalej po łuku w lewo i wychodzimy na naszą Pieralongię, gdzie pojawia się przed nami około 60-cio metrowy menhir. Zapytacie co to menhir. Otóż jest to ogromny naturalnie ustawiony pionowo skalny głaz zaostrzony od góry. Menhiry wywodzą się z kultury celtyckiej, a najwięcej jest ich w Anglii, Irlandii, Skandynawii i Francji. Tutaj pod szczytami Odle znajduje się jeden okazały ich przedstawiciel o nazwie PIERALONGIA. Tą samą nazwę ma również małe schronisko z bufetem, do którego właśnie docieramy.
Mały domek stoi bezpośrednio przed skalistym grzbietem. Pieralongia to prosta chata kuchenna, która dawniej służyła rolnikom do przygotowywania posiłków podczas letnich prac związanych z sianokosami. W przeszłości ludzie zwykle spali w stodole na sianie. Dziś rodzina Hoferów oferuje swoim gościom proste dania i napoje, takie jak domowy jogurt, ser, boczek i kiełbasa, a choćby po prostu szklankę świeżego mleka od własnych krów, które żywią się wyłącznie bujną trawą z tutejszych łąk. Jest również wspomniany drink o nazwie jakżeby inaczej Pieralongia.
Przed domkiem mamy naszego menhira oraz ławy drewniane i mały plac zabaw dla dzieci, które mogą tu spokojnie dojść z górnej stacji Col Raiser, przy której rozpoczęliśmy nasz trekking. W Pieralongii spędziliśmy dobre 40…50 minut degustując kawkę i tutejszego drinka. Znów nie chciało nam się odchodzić. W końcu jednak trzeba było bo kolejka kursuje do 16:30, do której mieliśmy około 30 minut szybszym krokiem. A przecież tu nie można chodzić szybszym krokiem, bo jest zbyt ładnie, żeby tak wszystko przelecieć.
Z Pieralongii do stacji kolejki idziemy lajtowo z górki znów zatrzymując się co pewien czas. Około 16:00 byliśmy już przy stacji. Jeszcze paręnaście minut kontemplacji i zjeżdżamy w dół prosto na parking pod dolną stacją kolejki.
Trekking na Secedę to naprawdę sama przyjemność. Na dodatek szlak nie jest w ogóle wymagający. Oczywiście trzeba trochę podejść, ale to tylko około 350m różnicy poziomów idąc od górnej stacji kolejki Col Raiser. Szlak jest dobrze przygotowany, wystarczą lekkie górskie buty. Oczywiście należy zabrać coś od wiatru, bo w końcu jesteśmy na wysokości ponad 2.500m. To wyżej niż nasze Rysy. Więcej szczegółów o szlakach innych niż nasz wiodących od górnej stacji kolejki Col Raiser oraz można znaleźć TUTAJ. Będąc w Dolomitach zachęcamy do wędrówki również w innych miejscach, które wyszczególniamy w naszym głównym artykule TUTAJ.
FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy