*Gdzie idziecie? Przyszliśmy was odwiedzić!*
Nienawidzę twojej siostry! wybuchnęła Zofia, marszcząc usta. Doprowadza mnie do szału!
Nie jesteś jedyna odparł Krzysztof, stanowczo wspierając żonę.
Wtrąca się we wszystko i uważa się za najmądrzejszą. Powinieneś widzieć ten triumfalny grymas, gdy udaje jej się mnie upokorzyć syknęła Zofia przez zaciśnięte zęby. Raz moje wychowanie jest złe, raz makijaż niemodny
Zawsze taka była wzruszył ramionami mąż. To wina matki, która ją rozpieszczała i na wszystko pozwalała.
Na szczęście mieszkamy sto kilometrów od twojej rodziny westchnęła Zofia, podnosząc oczy do nieba.
Teściowa, Halina, i szwagierka, Kinga, mieszkały w Warszawie, podczas gdy Krzysztof i Zofia żyli w małej wsi pod Łodzią.
Obie kobiety były wdowami i dzieliły mieszkanie, więc ilekroć para odwiedzała Halinę, automatycznie trafiała też do Kingi.
Szwagierka nie znosiła Zofii, więc kłótnie były nieuniknione.
Pierwsze wizyty Zofia znosiła w milczeniu, ale w końcu postanowiła odpowiadać Kingi, widząc, iż i Halina zaczęła krytykować synową.
Każda wizyta kończyła się awanturą, więc para postanowiła przestać odwiedzać rodzinę Krzysztofa.
Halina gwałtownie to zauważyła i zaczęła dzwonić do syna, domagając się wyjaśnień.
Dlaczego nie przychodzicie? Już dwa tygodnie cię nie widziałam. Nie myślisz, iż twoja matka i siostra tęsknią? strofowała go.
Mamy dużo na głowie, brak czasu odparł Krzysztof sucho, unikając szczegółów.
Co takiego ważnego robicie? zapytała Halina podejrzliwie. Żona ci zabrania? Ostatnio wyszła stąd z miną, jakby połknęła beczkę octu.
Mówiłem, sprawy do załatwienia zakończył rozmowę Krzysztof.
Jednak godzinę później Halina zadzwoniła ponownie, oznajmiając, iż wraz z Kingą przyjadą do wsi.
Po co? zdziwił się Krzysztof.
Odwiedzić starą przyjaciółkę i ciebie, skoro sam nie przyjeżdżasz wyjaśniła Halina stanowczo.
Twarz Krzysztofa zastygła. Unikał wizyt, by uniknąć właśnie tego.
Pewnie nie będzie nas w domu rzucił, mając nadzieję, iż odradzi im przyjazd.
Gdzie idziecie? warknęła Halina. Moim zdaniem po prostu nie chcecie nas widzieć. jeżeli tak, mów wprost.
Jedziemy na urodziny skłamał Krzysztof.
No to idźcie, choć matka i siostra nie zaglądają do was codziennie odcięła się z goryczą, przerywając połączenie.
Krzysztof poczuł wyrzuty sumienia, ale wspomnienie ich zachowania wobec Zofii uciszyło je szybko.
Nie powiedział żonie o planowanej wizycie, by niepotrzebnie jej nie niepokoić.
Trzy godziny później zrozumiał, iż to był błąd. Gdy zadzwonił dzwonek, Zofia otworzyła drzwi.
Na widok drwiących min teściowej i szwagierki zaniemówiła. Nie spodziewała się tej wizyty.
Krzysztof, nagle sobie przypomniawszy, podszedł gwałtownie do przedpokoju.
Zosiu, gotowa? Jeszcze nie ubrana? zganił ją, udając, iż nie widzi niechcianych gości.
Gotowa na co? spytała zdezorientowana.
Na urodziny. Zapomniałaś? uśmiechnął się nienaturalnie. O, mamo, Kinga, co wy tu robicie?
Przyszłyśmy, dzwoniłam odparła Halina spokojnie. Może wpuścicie nas, zamiast stać na korytarzu?
Nie możemy, wychodzimy. Zosiu, przebierz się rozkazał Krzysztof, ciągnąc żonę za rękę.
Zofia spojrzała na niego pytająco, ale gdy mrugnął, zrozumiała jego grę.
Gdzie idziecie? Przyszłyśmy was odwiedzić! zawołała Kinga, krzyżując ręce. Trochę późno na urodziny, nie?
Musimy być na miejscu za pół godziny odparł Krzysztof stanowczo.
Pójdziesz tak ubrany? zaśmiała się Halina, wskazując na jego domowy strój.
Cholera, zapomniałem! zaczerwienił się, pędząc do sypialni.
Kinga i Halina wymieniły sceptyczne spojrzenia. Nie wierzyły w ich wyjście.
Nie możecie odwołać? spytała Halina, gdy wrócił.
Nie. Obiad już opłacony. Wpadnijcie w przyszłym tygodniu rzucił, wiedząc, iż odmówią.
Może zostaniemy, aż wrócicie? zasugerowała Kinga, lustrując pokój wzrokiem.
Nie, macie pewnie inne plany?
U ciebie zawsze lepiej niż u tej przyjaciółki warknęła Halina. A ona i tak nie była zachwycona.
Zawiozę was na dworzec? zaproponował Krzysztof.
Autobusów już nie ma, a ty nas nie odwieziesz odcięła się Kinga.
To wynajmę wam pokój w hotelu rzucił desperacko. Niestety, więcej nie mogę.
Halina zmarszczyła brwi. Spodziewała się, iż pozwoli im zostać.
Więc do hotelu? obraziła się Kinga. Boicie się, iż was okradniemy?
Po prostu nie chcemy wtrąciła Zofia. Wolimy, by nikogo nie było pod naszą nieobecność.
Nie trzeba! warknęła Halina, wychodząc.
Kinga ruszyła za nią, rzucając w stronę brata i bratowej gorzkie słowa.
Gdy zniknęły za rogiem, oboje odetchnęli z ulgą.
Wymówka z urodzinami stała się niepotrzebna.
Halina i Kinga wsiadły w taksówkę i wróciły do miasta, postanawiając zerwać kontakt z niewdzięczną rodziną.
Krzysztof przypomniał sobie o nich dopiero podczas wizyty w Warszawie, gdy szukał miejsca na obiad.
Kinga otworzyła drzwi i oświadczyła szorstko, iż wychodzą i nie zostawią obcego w mieszkaniu.
Zrozumiał wtedy, jak głęboko je obraził.
Po tym spotkaniu ich relacje zniknęły na zawsze.

















