W Tunezji po raz pierwszy byłam w czerwcu 2022 roku. Kraj dopiero co otworzył się po pandemii koronawirusa, a po 10-dniowym urlopie wracałam do kraju z mieszanymi uczuciami.
Z jednej strony doceniałam piękną piaszczystą plażę, którą w zasadzie mieliśmy tylko dla siebie. Uwielbiałam sympatycznych i uśmiechniętych pracowników hotelu, którzy mając w szczytowym momencie ok. 20 gości w ogromnym obiekcie, "rezerwowali" nam miejsca przy tych samych stolikach i dbali o to, żebyśmy byli zadowoleni.
Z drugiej strony do Tunezji bardzo zniechęcili mnie sprzedawcy. Przekrzykiwali się, walcząc o naszą uwagę. Potrafili złapać za rękę i na siłę ciągnąć do sklepu. Do tego doszedł wszechobecny bałagan. Wiekowe drzewka oliwne były przystrojone reklamówkami niczym nasze choinki bombkami w Boże Narodzenie.
Po powrocie z tamtych wakacji mówiłam, iż w najbliższym czasie moja noga w tym kraju raczej nie postanie. Teraz cieszę się, iż dałam mu drugą szansę.
Tunezja po sezonie. Czyli all inclusive w październiku pełne słońca
Do Tunezji mogłam wrócić na zaproszenie Tunezyjskiego Narodowego Ośrodka Turystyki w Warszawie. Pod koniec października żar lał się tam z nieba. Na Djerbie, wyspie należącej do Tunezji, wiał dość silny wiatr, ale temperatura i tak oscylowała w okolicy 30 st. C.
Wysokie fale nie pozwoliły na wejście do morza (choć korciło), ale popływałam w zewnętrznym basenie. Była to przyjemność porównywalna do kąpieli w Bałtyku w okresie wakacyjnym (basen nie był podgrzewany). Ale był to koniec października, więc i tak nie miałam co narzekać.
Bardzo miłym zaskoczeniem był hotel. Ogromny Magic Illiade Djerba miał tylko dwa piętra, bo na Djerbie nie można budować wysokich budynków. Jego zaletą okazała się kuchnia. W ofercie all inclusive nie brakowało lokalnych specjałów z kuskusem i owocami morza na czele, ale największym atutem były potrawy gotowane na miejscu, czyli tzw. live cooking.
Od jajek i omletów na śniadanie, po makarony i tradycyjne naleśniki na obiad i kolację. Wybór był naprawdę duży, a kolejne posiłki były dobrze doprawiane. To bez wątpienia był atut, bo dotychczas na all inclusive spotykałam się głównie z obojętnymi daniami, które miały trafiać w gusta każdego.
Jednak nie samymi frykasami (na czele z lodami) człowiek żyje. Tym, co naprawdę zaczęło mnie na nowo przekonywać do Tunezji, były tamtejsze atrakcje. kilka jest miejsc na świecie, które pozwalają na tak bezpośredni kontakt z historią. I to całkowicie za darmo.
Tu powstawały Gwiezdne Wojny. Tatawin to miasto na krańcu Tunezji
Zwiedzanie Tunezji latem może być bardzo trudne. Wiem, bo sprawdziłam to na własnej skórze. W 2021 roku podczas 40-stopniowego upału spacerowałam m.in. po murach zabytkowego amfiteatru w Al-Dżamm. Jest on o wiele lepiej zachowany niż słynne Koloseum w Rzymie. Częściowo dlatego kręcono tam niektóre sceny do "Gladiatora".
Bardzo miłe wspomnienia miałam także z wizyty w stolicy kraju – Tunisie. To właśnie tam znajdują się ruiny starożytnej Kartaginy, której wojskami dowodził legendarny Hannibal. Jednak najpiękniejszym miejscem okazała się zabytkowa artystyczna dzielnica Sidi Bou Said. Za sprawą białych murów i niebieskich okiennic bywa ona nazywana "tunezyjskim Santorini".
Już wtedy moją uwagę przykuł fakt, jak bezpośrednio można doświadczać tam historii. Rzymskie Koloseum jest mocno ogrodzone. Podobnie Forum Romanum, czy Pompeje. W Tunezji będziecie chodzić po ponad 1000-letnich mozaikach, możecie dotknąć ruin Kartaginy, a w kilkusetletnich ruinach wioski Berberyjskiej w tunezyjskich górach zobaczycie, jak dzieci grają w piłkę. Możecie tam dotknąć piaskowca, ale i poczuć wiatr przenoszący piaski pustyni, czy poczuć żar słońca wypalający skórę na karku. To samo czuli mieszkańcy tego miejsca kilkaset lat temu.
Podczas tegorocznego wyjazdu odwiedziłam m.in. Ksar Ouled Soltane w miejscowości Tatawin, czyli kilkusetletni spichlerz, w którym w przeszłości przechowywano zborze. Patrząc na małe okienka i półokrągłe sklepienia tutejszych murów ma się wrażenie podróży w czasie, albo czeka, aż z jednego z wejść wychyli się młody Anakin Skywalker. To właśnie tam George Lucas kręcił "Gwiezdne Wojny: Mroczne Widmo". Zresztą od nazwy tej miejscowości pochodzi także nazwa pustynnej planety Tatooine dobrze znanej z całej sagi o rycerzach Jedi.
Obowiązkowym punktem każdej wycieczki na Djerbę jest natomiast wizyta w Djerbahood. Miejsce to powstało po głośnych zamachach. Miasto zaprosiło wówczas artystów, aby na ścianach budynków namalowali murale, w ten sposób przyciągając turystów, ale i udowadniając, iż Tunezja jest bezpieczna dla turystów. Do dziś powstało tam ponad 200 murali i cały czas pojawiają się nowe. Teraz maluje się je na płytkach, a nie bezpośrednio na ścianach, ponieważ w ten sposób są one trwalsze.
Spacer labiryntem uliczek, na których wyłaniają się kolejne dzieła namalowane na białych ścianach to bez wątpienia jedno z moich najlepszych wspomnień z tego wyjazdu. A na sztukę na co dzień jestem raczej mało wrażliwa.
Tunezja się zmienia. I to na lepsze
Podczas krótkiego pobytu miałam okazję zwiedzić zarówno fragment Djerby, jak i kilka miejsc w kontynentalnej części kraju. Przejazd między nimi jest bardzo prosty za sprawą wybudowania drogi, która połączyła oba te miejsca.
Powrót do Tunezji pokazał mi, jak bardzo kraj może się zmienić w zaledwie dwa lata. Czy przez cały czas mają problem ze śmieciami? Na pewno tak, ale już choćby w przydrożnych rowach nie było ich aż tyle, co przy mojej poprzedniej wizycie. przez cały czas nie brakuje dzikich wysypisk, ale przynajmniej gaje oliwne były od nich wolne. Choć akurat to mogło być zasług trwających właśnie zbiorów, podczas których uprzątnięto także śmieci.
Wręcz nie do poznania byli także tamtejsi sprzedawcy. Spokojni, zajęci rozmową we własnym towarzystwie. Zostałam zaczepiona tylko raz, a i to nie w nachalny sposób, więc nie miałam z tym problemu. Żadnego łapania za ręce, ciągnięcia do kramów i awantur, kiedy ostatecznie niczego nie kupię. Dodatkowo w sklepie z pamiątkami przy muzeum na Djerbie, wszystkie produkty miały ceny (i to nie wygórowane), więc nie musiałam się targować.
Uważnie sprawdzajcie opinie o hotelach w Tunezji
Ostatecznie zaczynam rozumieć Polaków, którzy coraz chętniej podróżują do Tunezji. A ich liczba z każdym rokiem rośnie. W wakacje 2024 był to czwarty najczęściej wybierany kierunek z biurami podróży, a tylko do października kraj ten odwiedziło rekordowe ponad 310 tys. podróżnych z Polski.
Rezerwując wczasy trzeba jednak uważać, ponieważ hotele mają tam bardzo różny standard, a wiele obiektów ma problemy np. z czystością. Czytanie opinii w tym przypadku jest szczególnie istotne. O konkretne obiekty warto pytać także na facebookowych grupach poświęconych Tunezji.
Szeroki wybór hoteli, które są odwiedzane przez przedstawicieli biur podróży ma Sun&Fun, który specjalizuje się w tym kierunku. Wybierają oni głównie obiekty z aquaparkami, a także ofertą live cooking, dzięki czemu wiele posiłków jest przygotowywanych na oczach gości. Tunezja pojawia się także w ofertach innych touroperatorów. Turystów zabiera tam Itaka, TUI, Rainbow, Exim Tours czy Coral Travel. Szukając najlepszej propozycji all inclusive, warto sprawdzać wszystkie oferty.
Trzeba też pamiętać, iż w Tunezji od wielu lat obowiązuje stan wyjątkowy, przez co nie można m.in. robić zdjęć budynkom rządowym, jednostkom wojskowym, czy policjantom. Dodajmy też, iż do końca 2024 roku podróż do tego kraju jest dla Polaków znacznie łatwiejsza. Jeszcze do 31 grudnia można przekraczać jego granice na podstawie dowodu osobistego, a nie tylko paszportu.