**Dziennik, 15 października**
Znów samotnie patrzyłem na stół. Zegar wskazywał już dziewiątą, a od Wiktora ani telefonu, ani wiadomości. Znowu został w pracy pomyślałem, choć sam nie wierzyłem w tę wymówkę.
Ostatni miesiąc upłynął pod znakiem takich spóźnień. Najpierw raz na dwa tygodnie. Potem co tydzień. Teraz wyglądało na to, iż mój mąż zupełnie przestał się starać, by wracać o rozsądnej porze.
Pamiętam dokładnie, jak to się zaczęło. Na początku Wiktor tłumaczył się kryzysem w pracy istotny projekt, deadliney. Wierzyłem i czekałem do późna.
Potem wymówki stawały się coraz bardziej absurdalne. W poniedziałek zadzwonił, iż utknął na parkingu, bo buldożer odśnieżał i nie mógł wyjechać. Milczałem, ale obserwowałem go uważnie. Wiedziałem przecież, iż w jego firmie jest podziemny parking tam choćby dziesięć buldożerów nie miałoby dostępu.
W środę miał ważne spotkanie, choć w jego firmie prawie nie organizowano zebrań. A jeżeli już, to rano przez Zoom.
Wczoraj przyniósł najlepszą wymówkę: został w biurze, bo rozbolał go brzuch i spędził w toalecie ponad godzinę.
Nie jestem głupi. Czułem, iż Wiktor coś ukrywa. Nie chciałem jednak wyciągać prawdy na siłę. Ale co to mogło być?
Jak się czujesz? zapytałem, starając się brzmieć spokojnie i troskliwie.
Wiktora, który właśnie wrócił, nagle opadły siły. Rzucił się na łóżko i ciężko westchnął.
Nie najlepiej odparł, masując brzuch. Jadłem obiad w barze mlecznym, chyba się zatrułem
Okropne. Wyobrażam sobie, jak ci źle powiedziałem z przesadnym współczuciem, obserwując jego reakcję. Przyniosę ci lekarstwo. Działa świetnie.
Nie! Wiktor poderwał się gwałtownie, ale natychmiast opadł z powrotem, jakby zrozumiał, iż prawie krzyknął.
Co się stało? zdziwiłem się.
Chłopaki z pracy dali mi jakieś tabletki. Nie pamiętam nazwy, ale pomogły.
Ach, rozumiem. W porządku wzruszyłem ramionami. Ale następnym razem zapamiętaj nazwę, nie wiadomo, co połknąłeś
Masz rację uśmiechnął się nienaturalnie. Pójdę pod prysznic i się położę, bo czuję się dziwnie.
Jasne odparłem, muskając jego policzek, zanim wyszedłem z sypialni.
Gdy tylko Wiktor zamknął za sobą drzwi łazienki, pobiegłem do kuchni. Stałem przy stole, ściskając jego telefon. Przeszukiwałem wiadomości, połączenia, Messengera nic podejrzanego. Wtedy wpadłem na pomysł, by sprawdzić aplikację bankową.
Przelew: 10 000 zł na konto Anny Nowak przeczytałem w myślach, a całe moje ciało zesztywniało. Usłyszałem, jak Wiktor zakręca wodę. W panice zamknąłem wszystkie karty i odłożyłem telefon na miejsce.
Nie wpadaj w panikę, nie wpadaj w panikę powtarzałem w myślach jak mantrę. Kim, u diabła, jest Anna Nowak?
Próbowałem przypomnieć sobie. Koleżanka z pracy? Księgowa?
Noc była długa. Wierciłem się w ogromnym łóżku, które nagle wydawało się puste i zimne. Wiktor spał spokojnie, nieświadomy moich rozterek. Kiedy w końcu zasnąłem, choćby we śnie nawiedzały mnie niepokojące obrazy i urywane zdania.
Obudziłem się gwałtownie, jak po uderzeniu.
Anna! Imię wbiło mi się w umysł jak nóż. Była to dawna miłość Wiktora, o której mówił rzadko, nazywając ją młodzieńczą fascynacją.
Usiadłem na łóżku, czując, jak zimny pot spływa mi po plecach. Teraz wszystko zaczynało mieć sens: spóźnienia, kiepskie wymówki, zatrucia. A teraz jeszcze ta duża suma pieniędzy
Chwyciłem się za głowę, próbując opanować drżenie.
Młodzieńcza fascynacja dudniło mi w głowie.
Nie mogłem zasnąć. Siedziałem do świtu, wpatrując się w śpiącego Wiktora, układając w głowie puzzle.
Podejrzenie, iż Anna to jego była, było teraz oczywiste. Ale co ich łączyło po tylu latach? I dlaczego wysłał jej tyle pieniędzy?
Wstałem cicho, by go nie obudzić. W kuchni nalałem sobie kawę i sięgnąłem po notatnik. Musiałem mieć plan.
Co robić? pytanie waliło mi w skronie.
Porozmawiać z Wiktorem? Ale on kłamał zwykła rozmowa nic nie da.
Wynająć detektywa? Brzmiało drastycznie. choćby nie wiedziałem, gdzie szukać.
Samemu odnaleźć Annę?
Wiedziałem, iż nie mogę zwlekać. Każdy dzień mógł pogorszyć sytuację. Ale jak działać, by Wiktor się nie zorientował?
Postanowiłem zacząć od najprostszego przejrzenia jego profili w mediach społecznościowych. Może znajdę wskazówki stare zdjęcia, wspomnienia, wspólnych znajomych
Otworzyłem laptopa i zacząłem przeglądać jego profil. Większość zdjęć była świeża rodzina, praca, wakacje. Ale na końcu znalazłem kilka starszych. Na jednym z nich Wiktor, z dłuższymi włosami, stał obok dziewczyny. Przyjrzałem się uważnie jej twarzy.
To była Anna. Ta sama, o której wspominał.
Zamknąłem laptopa i wziąłem głęboki oddech. Teraz miałem dwie opcje: zamknąć oczy i żyć dalej, ryzykując, iż sytuacja się pogorszy, albo poznać prawdę, bez względu na to, jak bolesna by była.
Wybór był oczywisty. Musiałem wiedzieć. I dowiem się, cokolwiek by się nie działo.
Wieczorem siedziałem w salonie, nerwowo obracając telefon w dłoniach. Miałem już przygotowane słowa na poważną rozmowę, gdy drzwi się otworzyły.
Musimy porozmawiać powiedział Wiktor od progu. Jego głos był spięty i zmęczony.
Też chciałem z tobą pogadać zacząłem, ale on
I w końcu zrozumiałem, iż czasem wybaczenie nie oznacza zapomnienia, ale wybór wspólnej drogi naprzód choćby z cieniami przeszłości.






![Co grają w Multikinie w Krakowie 11 listopada?[REPERTUAR]](https://cowkrakowie.pl/wp-content/uploads/2025/11/multikino.jpg)





