Do nas w odwiedziny przyjechała mama mojego męża. Usiedliśmy do uroczystego obiadu, a teściowa od razu zaczęła swoje: iż kotlety przesolone, sałatki gorzkie, a rosół za mało klarowny. I tak już osiemnaście lat — nigdy nie jest zadowolona

przytulnosc.pl 2 dni temu

Z domu wyprowadziłam się w wieku osiemnastu lat, żeby nie przeszkadzać mamie i jej nowemu partnerowi. Choć nikt mnie nie wyrzucał, czułam, iż z ojczymem się nie dogadam. Wynajęłam z koleżanką mieszkanie, pracowałam i studiowałam. Wtedy właśnie poznałam Olega, mojego przyszłego męża, który wtedy jeszcze mieszkał z mamą.

Bardzo się stresowałam pierwszym spotkaniem z teściową. I, niestety, nie bez powodu. Od razu czułam, iż ta kobieta będzie ingerować w nasze życie. Kiedy braliśmy ślub w 2008 roku, od razu powiedziałam: żadnego mieszkania z rodzicami — wynajmujemy. Ale los postanowił inaczej. Kolega męża zaprosił nas do swojego miasta, gdzie czekała dobra praca dla Olega. I wtedy się zaczęło. Teściowa zrobiła mi awanturę — jakbym to ja zabierała jej synka na koniec świata. Mąż uspokajał ją, tłumacząc, iż to jego decyzja, iż będą w kontakcie przez telefon, Skype’a, maila. I wyjechaliśmy.

Urodził się nam syn, dziś ma osiem lat. Na początku mąż sam jeździł do mamy, potem założył firmę i zabrakło mu czasu. Więc teściowa zaczęła przyjeżdżać do nas. Już dwa lata z rzędu była u nas i znowu planuje wizytę. A ja mam ochotę uciec z własnego domu.

Bo wszystko zaczyna się od tego, iż narzeka na mój obiad powitalny: iż sałatki gorzkie, iż kotlety nie takie, iż zupa nie dość czysta. Potem cały dzień łazi za mną i dyryguje: co posprzątać, jak ugotować, co źle zrobiłam. Pracuję zdalnie jako księgowa w firmie męża, ale gdy ona przyjeżdża, to mam wrażenie, iż zaraz rzucę tę robotę, byle się gdzieś schować.

Mąż wychodzi wcześnie do pracy, pozwala mi pospać, ale nie — jego mama wstaje i hałasuje garnkami. Jak udaję, iż śpię, budzi mnie, iż chce śniadanie. A potem układa mi plan dnia: pranie, zakupy, porządki — według niej wszystko robię źle albo za wolno.

Nie chcę obarczać męża, żeby nie stawał między nami, ale to wszystko mnie wykańcza. choćby jak wszystko posprzątane, ona i tak znajdzie dla mnie zajęcie. Kiedy mówię, iż muszę popracować, odpowiada: „Beze mnie też siedzisz przy komputerze”.

Czasem sama chodzi na bazarek i uważa, iż skoro mnie „zostawiła w spokoju” na dwie godziny, to już jestem wypoczęta. Moje wybawienie — to syn. Ona go uwielbia i spełnia wszystkie zachcianki. Więc czasem go podpuszczam: „Powiedz babci, iż chcesz iść do parku albo kina”. On niechętnie, bo woli komputer, ale czasem mnie ratuje.

Kiedy teściowa wyjeżdża, mam święto! Większe niż Boże Narodzenie! Skaczę z radości, kiedy pociąg odjeżdża. W tym roku nie przyjechała latem, wzięła urlop na jesień. A to znaczy, iż będzie siedziała w domu, kiedy syn będzie w szkole. Tylko my dwie — ja i ona. Nie wytrzymam!

Nie umiem jej nic powiedzieć wprost, boję się, iż zrobi się jeszcze gorzej. Ale co mam robić? Jak przetrwać kolejną wizytę teściowej, która uważa mój dom za swój własny i mnie za swoją służącą?

Idź do oryginalnego materiału