Do MONAR-u przychodziły z podniesioną głową, zupełnie same. Gdy dotyka ich uzależnienie, mężczyźni odchodzą

kobieta.gazeta.pl 1 dzień temu
- W powszechnym mniemaniu alkoholiczka, choć tego słowa już nie warto używać, bo nie jest to język inkluzywny, ma opuchniętą twarz, czerwone, podkrążone oczy, ubytki w uzębieniu, widzimy ją pod sklepem. Tymczasem nałóg kobiet często wygląda zupełnie inaczej. (...) Kobiety wstają rano, smażą naleśniki dzieciom, a potem pudrują nosek, zakładają szpilki lub modne trampki, białą koszulę i idą podbijać świat. To kamuflaż - mówi Agata Jankowska, autorka książki "Soberlife. Jak trzeźwieją kobiety".
W twojej książce pada takie zdanie: "Kobiety piją po cichu i sprytnie". Co to znaczy?
Moja rozmówczyni użyła zgrabnej metafory: "My żyjemy trochę tak, jak opalamy się na plaży". Kobieta na plaży leży w drugim rzędzie, ma pareo, które zasłania jej brzuch i biodra. Leży boczkiem, żeby ukryć niedoskonałości i wyglądać ponętnie. Natomiast mężczyźnie wszystko jedno - stoi w pierwszym rzędzie, czasem z piwem opartym o brzuch i w ogóle się nie przejmuje, czy ktoś na niego patrzy.


REKLAMA


Zobacz wideo Anna Wendzikowska przyznała się do depresji. "Tajemnicą było, iż w domu był alkohol" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


Kobiecy nałóg też jest maskowany. Jesteśmy królowymi kamuflażu i pozorów. Tego wymaga od nas życie i role społeczne, jakie przyjmujemy. W każdej dziedzinie życia musimy dążyć do perfekcji, nigdzie nie możemy dać plamy, skoro obiecałyśmy, to musimy dowieźć zadanie na czas. Jesteśmy swoimi największymi krytyczkami, dlatego ciągle się kontrolujemy. Jednak to nie przypadek, iż w Polsce sprzedaje się codziennie ponad milion "małpek", czyli małych buteleczek wódki.
W "Soberlife" zwracasz uwagę na to, iż koncerny alkoholowe stworzyły małpki z myślą o kobietach.
Mają wyszukany słodki smak owoców lub mięty, bo kobiety nie przepadają za goryczą czystej wódki. No i przyjemnie pachną, a to nie bez znaczenia, bo przecież kobieta nie może sobie pozwolić, żeby ktoś poczuł od niej alkohol. Mają dizajnerski kształt, ale przede wszystkim są małe i łatwo je ukryć w torebce. Wszystkie bohaterki książki na pewnym etapie życia zaczęły "małpkować".
Tu rozbijamy się o wciąż żywe społeczne stereotypy. W powszechnym mniemaniu alkoholiczka, choć tego słowa już nie warto używać, bo nie jest to język inkluzywny, ma opuchniętą twarz, czerwone, podkrążone oczy, ubytki w uzębieniu, widzimy ją pod sklepem. Tymczasem nałóg kobiet często wygląda zupełnie inaczej.
To znaczy?
Kobiety wstają rano, smażą naleśniki dzieciom, a potem pudrują nosek, zakładają szpilki lub modne trampki, białą koszulę i idą podbijać świat. Idziemy do telewizji, idziemy do sądu, idziemy na spotkanie menedżerów i do swojej firmy. To jest kamuflaż. Nie pozwalamy sobie na słabość. To także kwestia przyzwolenia społecznego. Gdy mężczyzna pije, to przychodzi na drugi dzień do pracy i choćby nie ukrywa, iż jest skacowany po imprezie. Prosi asystentkę o tabletkę i mocną kawę, bo boli go głowa. Tymczasem kobieta na ogół nie doprowadzi się do takiego stanu. Bywa, iż najbliższe otoczenie nigdy nie widziało jej pijanej. Nie wróci do domu zataczając się po schodach, nie zwymiotuje sobie na buty i nie zaśnie w kurtce w korytarzu. Za to wstanie rano i tym bardziej przyłoży się do makijażu, tym bardziej wybierze śnieżnobiałą koszulę i założy jeszcze wyższe szpilki niż zwykle. Żeby nie dać po sobie poznać.


Kolejny temat, który wyrasta na społeczne tabu to spożycie leków. Zwłaszcza kobiety łykają leki nasenne, uspokajające, benzodiazepiny, klonazepam. A co gorsza, to sprawia pozory dbania o dobrostan - w końcu łykamy suplementy, witaminę D3 albo B12 bo jesteśmy vege, skrzyp na mocne paznokcie, ashwagandhę z reklamy i niepozorne benzo na dobry sen. Tabletka kojarzy się ze zdrowiem.


Alkohol można wyczuć, leki jeszcze łatwiej kamuflować.
Leków nie wyczujesz, a choćby niekoniecznie je zobaczysz. Bo choćby to, iż leżą na szafce nocnej, nie wzbudza podejrzeń. Mężowie nie orientują się, co przyjmują ich żony i co to są za fiolki. Doskonale widzimy to w serialu "Biały Lotos", gdzie zamożna pani z trójką dorosłych dzieci i mężem, jest absolutnie naćpana lekami każdego dnia i udaje się na zasłużoną przecież drzemkę. I nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby podnieść alarm.
A kobieta długo, bardzo długo albo wcale nie przyzna się przed samą sobą, iż ma problem. Wyparcie to jeden z najmocniej działających mechanizmów. Jedna z moich bohaterek świetnie oddaje to w słowach: "Ja? Alkoholiczka? Bzdura! Jestem dyplomatką! Mam białe zęby, drogie ubrania, używam najdroższych kosmetyków. Wszyscy dyplomaci piją wino do kolacji i ja też tak robię". Łatwo się pomylić.


Agata Jankowska, autorka 'Soberline' archiwum prywatne


Mówisz też o tym, iż kiedy już bohaterki zauważają, iż mają problem, to często rodzina nie wierzy w ich uzależnienie, wypiera to. To mężowie podają im drinki, to rodzina polewa wino w czasie rodzinnych uroczystości.
Uświadomienie sobie tego było jednym z bardziej dotkliwych momentów pracy nad książką. Usłyszałam od terapeutki uzależnień, iż kobiety muszą wykonać znacznie więcej pracy, zanim trafią po pomoc. Po pierwsze, same przed sobą muszą przyznać, iż mają kłopot. Po drugie, wbrew stereotypowi i społecznemu trendowi, muszą udać się po tą pomoc, a to wymaga odwagi.
Po trzecie często muszą walczyć o to, żeby dostać pomoc albo dostać zgodę na podjęcie leczenia. Idą do męża i mówią: "Piję codziennie, popijam leki alkoholem. Ty choćby o tym nie wiesz. Mam duży problem, potrzebuję pomocy", a mąż na to "Co ty gadasz? Ty pijesz? Mój brat to dopiero pił! Jaka z ciebie alkoholiczka? Przecież ty normalnie funkcjonujesz. I co ty myślisz, iż ja z tym dzieckiem zostanę sam?". Do tego dokłada kilka groszy teściowa: "Co z ciebie matka? Za moich czasów, miałam piątkę dzieci i jakoś nie miałam problemów". Jedna z bohaterek od własnego ojca usłyszała: "Jesteś alkoholiczką? Daj spokój, przestań wymyślać, zawsze byłaś atencjuszką. Gdybyś miała męża i dzieci, tak jak twoja siostra, to przeszedłby ci alkoholizm".
Uzależnionych mężczyzn to kobiety wyciągają za uszy z nałogu. Są badania, które mówią, iż na dziesięciu pijących mężczyzn, dziewięć partnerek zostaje w tych toksycznych relacjach i próbuje ratować rodzinę. Tylko jedna odchodzi, a i tak robi to późno. Natomiast te same badania mówią, iż na dziesięć uzależnionych kobiet, tylko jeden mężczyzna zostaje. A dziewięciu gwałtownie opuszcza partnerki.
Zdanie: "kobiecy nałóg często kończy się samotnością" było dla mnie absolutnie wstrząsające.
Kiedy pracowałam nad poprzednią książką i często bywałam w MONARze, zaobserwowałam, iż jak mężczyzna przyjeżdżał do ośrodka, to niezależnie od tego, w jakim był wieku, zawsze pojawiał się w towarzystwie kobiety: matki, siostry lub partnerki. Był zapłakany, zasmarkany, w bardzo złej formie. Trafiał tam w ostatnim momencie. Natomiast gdy do ośrodka przyjeżdżały kobiety, miały dumnie podniesioną głowę. I były same. A ich matki bardzo często nie wiedziały choćby o tym, iż rozpoczęły leczenie.


W jednym z rozdziałów psychiatra zauważył, iż do lat 90. nikogo nie interesowało, czy kobieta ma problem z nałogiem. Mężczyzna był uznawany za tego cennego, bo on szedł do pracy, zarabiał, miał potencjał społeczny i intelektualny, więc jego się opłacało ratować. Natomiast to, co kobieta robiła w domu, nikogo nie obchodziło. Trochę nam to zostało. O trzeźwość kobiety muszą walczyć same.
Szczęśliwie teraz nurt "soberlife" rośnie w siłę. Dziewczyny zaczynają się wspierać. Rozczula mnie to i napawa dumą, iż młode dziewczyny zakładają konta na TikToku, YouTubie i innych platformach i pokazując swoją twarz, mówią: "Tak, miałam problem. Tak, miałam potknięcie w życiu. Zachorowałam, a teraz się leczę. Nałóg mnie nie definiuję. Wiem, iż mogę zawalczyć o swoje życie i na to zasługuję". To było nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. Myślę, iż uwierzyłyśmy w moc siostrzeństwa.


Co było dla ciebie impulsem, żeby zająć się tym tematem?
Było ich kilka. Pierwszy był rozdział w poprzedniej mojej książce "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci" poświęcony właśnie kobietom. Zaczęłam przyglądać się mechanizmom nałogu i wychodzenia z niego wśród kobiet. Wtedy jednak nie przypuszczałam, iż to materiał na całą książkę. Później wydarzyła się tragedia. Zmarła moja znajoma. Miała problem z lekami i z winem. Wszyscy wiedzieli, tylko nikt nie pomyślał, jakie mogą być konsekwencje. Słyszałam głosy - "Przecież wszyscy biorą leki", "Przecież wszyscy piją wino", "Może wypalenie zawodowe? To na pewno menopauza" - środowisko pracy i środowisko rodzinne bagatelizowało temat.
Ostateczną decyzję podjęłam, gdy na evencie podeszła do mnie piękna kobieta w pięknym białym jedwabnym garniturze. Wyglądała zjawiskowo. Zapytała mnie: "Pani redaktor, czy to pani jest autorką tego wywiadu o nałogach kobiet?". Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i podziękowałam za przeczytanie. A ona na to: "Czy zdaje sobie pani sprawę z tego, iż ponad połowa z nas tutaj ma ten problem?". Rozejrzałam się. Wokół same kobiety sukcesu. Zapytałam, czy kobieta opowie mi swoją historię. Odpowiedziała: "Nie. Nie opowiem. Ale chętnie przeczytam taką książkę". Wtedy postanowiłam ruszyć ten temat.


I ruszyłaś go z absolutnie każdej strony. W książce pojawiają się nie tylko historie kobiet, które zmagały się z uzależnieniem, ale też rozmowy z ekspertami, m.in. z psychiatrą, toksykologiem, terapeutką, antropolożką.
Nie chciałam powielać tego, co się mówi w mediach o kobietach pijących. Ten temat wciąż wzbudza sensacje, mówi się o tym jak o skandalu obyczajowym, a to tylko pogłębia stygmatyzację. Ja nie chciałam oceniać, tylko zrozumieć i normalizować dyskusję na ten temat. Chciałam zwrócić uwagę na fakt, iż nałóg i każde zachowanie kompulsywne jest egalitarne, może dotknąć każdą i każdego z nas bez względu na wiek, płeć czy status społeczny.
W zasadzie nie chodzi o same substancje, alkohol, narkotyki czy leki. Chodzi o brak umiejętności prawidłowego regulowania emocji. Każda z nas na różnych etapach życia może wpaść w tą pułapkę. Ważne, żeby potrafić rozpoznać problem i z niego wyjść. Albo pomóc z niego wyjść swojej bliskiej osobie. Dlatego potrzebowałam szerokiego kontekstu społecznego. To nie jest książka tylko o nałogach. To jest historia o wychowaniu dziewczynek, o stereotypach, o równości, a adekwatnie jej braku, o macierzyństwie i innych rolach społecznych, którym my kobiety z całych sił usiłujemy sprostać. Chciałam dociec, co sprawia iż stereotypy są wciąż tak silne.
Czego się dowiedziałaś o mechanizmach, które działają u uzależnionych?
W książce specjaliści opisują szczegółowo mechanizmy charakterystyczne dla uzależnienia. Dla mnie szczególnie interesujące było spostrzeżenie, jak same siebie łatwo potrafimy zmylić. Płynnie przechodzić od na przykład picia, do kompulsywnego jedzenia słodyczy, potem do obsesyjnej diety i ćwiczeń, a potem znowu do picia. Trudno jest samej przed sobą przyznać, iż mam problem.
Toksykolog w jednym z rozdziałów mówi o tym, iż alkohol wpływa na sprawy kobiece. O tym się nie mówi.
No właśnie! Rozmawiamy o tak wielu aspektach kobiecego zdrowia, a nie edukujemy, jak alkohol wpływa choćby na całą gospodarkę hormonalną. Mogą pojawić się zaburzenia cyklu miesiączkowego. Z jednej strony możemy szybciej zajść w niechcianą ciążę, bo podejmujemy ryzykowne zachowania seksualne. Z drugiej strony przez długi czas możemy mieć problemy z płodnością.


Wiem, iż to dość infantylne pytanie, ale niech uderzy się w pierś każda, która nie zastanawiała się, jak substancje psychoaktywne wpływają na urodę. Znam historie dziewczyn, które nie chciały podjąć leczenia, bo obawiały się iż przytyją. W MONARze pacjentki odmawiały jedzenia białego chleba, mimo iż ich organizm był wyniszczony przez narkotyki. To pokazuje, jak bardzo mamy wdrukowane poczucie bycia niewystarczającą. Do ostatniej chwili walczymy o pozory.


'Soberlife. Jak trzeźwieją kobiety' Wielka Litera


zwykle to jakieś doświadczenie graniczne sprawia, iż zarówno kobiety, jak i mężczyźni podejmują się leczenia.
Przez długi czas funkcjonowało powiedzenie: "Musisz sięgnąć dna, żeby się od niego odbić". Jednak jak zwracają uwagę specjaliści, dno bywa tak grząskie, iż nie ma się od czego odbić. Nie mówiąc o tym, iż możemy po prostu nie zdążyć dotknąć dna, bo wcześniej nie wytrzyma serce czy wątroba.
Moje rozmówczynie przyznały, iż u nich myśli o rozpoczęciu leczenia zaczęła się pojawiać, gdy straciły komfort picia. Kiedy straty stały się większe niż zyski. Niektóre musiały zapłacić bardzo wysoką cenę swojej choroby. Pytanie, czy jeżeli podniesiemy poziom edukacji i zaczniemy reagować szybciej - wyciągać pomocną dłoń do swoich sióstr, koleżanek czy matek, to one szybciej trafią po pomoc?


Twoim bohaterkom się udało.
To są prawdziwe bohaterki, a jedna zyskała tytuł "Superbohaterki Wysokich Obcasów". Każdą z nich podziwiam, każdej należy się wielkie uznanie. Jestem wręcz porażona ich siłą charakteru. Nie mam wątpliwości, iż czytelniczki, które przejrzą się w tej książce jak w lustrze, dostaną zastrzyk siły, motywacji do walki i pozytywnej energii. I to zasługa wyłącznie moich bohaterek. Nie dość, iż zawalczyły o siebie i wygrały, to także zrobiły ze swojej choroby trampolinę do sukcesu. Wyciągnęły wszystkie niezbędne wnioski, żeby stać się lepszymi osobami. To są wybitne, empatyczne, wspaniałe, aktywne kobiety. Ich podróż to dowód wielkiej odwagi i wytrwałości. Nie mam wątpliwości, iż te historie będą inspiracją dla czytelniczek, które odnajdą w nich siebie albo bliską sobie kobietę .
Idź do oryginalnego materiału