Życie samotnej kobiety z dziećmi nie jest łatwe. Założyłam konto na Facebooku i patrzyłam na zdjęcia koleżanek z roku – wszystkie szczęśliwe, przytulone do mężów, w oczach błysk radości.
A ja z żalem myślałam, iż w moim domu nie ma gospodarza: trzeba meble przestawić, naprawić gniazdko elektryczne, wymienić kran. Do każdej „męskiej roboty” musiałam wzywać fachowca i płacić. A dzieci? Córka nastolatka i młodszy syn – sami potrzebowali pomocy, a nie odwrotnie.
O drugim mężu choćby nie marzyłam, aż przypadkiem poznałam panią Marię, około sześćdziesiątki. Dowiedziawszy się, iż żyję sama, od razu zaproponowała:
– Patrzę na panią i myślę – porządna kobieta, spokojna, zadbana… A mój syn Piotr właśnie takiej szukał całe życie.
Byłam zaskoczona taką bezpośrednią propozycją. Ale Maria zapewniała, iż syn miał wcześniej pecha – pierwsza żona była bałaganiarą, druga zdradzała. Teraz mieszka z matką i powoli traci wiarę w kobiety. „Tylko pani może przywrócić mu sens życia” – mówiła.
– A już jaki on złota rączka! – dodawała. – Wszystko w domu sam potrafi zrobić.
Długo się zastanawiałam, aż w końcu pomyślałam, iż nic nie ryzykuję, jeżeli się spotkamy.
Na pierwszej randce Piotr wyznał, iż bardzo mu się podobam i iż ma poważne zamiary. Nie powiem, żebym się zakochała, ale był przystojny, sympatyczny. Zdecydowałam się spróbować.
Następnego dnia naprawiał już u mnie drzwi, a tydzień później… oświadczył się. Zaskoczył mnie tą nachalnością, ale po miesiącu zgodziłam się. Pomyślałam: młodsza już nie będę, a skoro trafił się „poważny mężczyzna”, warto spróbować.
Do mojego mieszkania Piotr wniósł jedną walizkę. Mówił, iż wszystko zostawił w poprzednich domach. Pierwszy tydzień minął spokojnie. Myślałam, iż wreszcie los się do mnie uśmiechnął.
Ale potem zaczęły się kłopoty. Najpierw ta awantura o kieszenie spodni:
– Nie wolno ci grzebać mi po kieszeniach! – krzyczał.
W kolejny weekend wrócił kompletnie pijany i przewrócił się w przedpokoju. Razem z dziećmi zaciągnęłam go do łóżka. Rano bełkotał coś o „koledze w potrzebie”. Wybaczyłam.
Tydzień później – znowu pijany. Próbowałam z nim rozmawiać, ale on tylko oburzał się, iż go kontroluję. A kilka dni później historia powtórzyła się jeszcze gorzej. Płakałam z bezsilności, było mi wstyd przed dziećmi. Zniknęła też prawie cała moja pensja.
Kiedy próbowałam pytać, gdzie są pieniądze, odparł, żebym zapytała… własnych dzieci. Wtedy już nie wytrzymałam. Kazałam mu się wynosić. Nie chciał, więc poszłam do jego matki.
– Ja ci Piotrusia oddałam porządnego – mówiła pani Maria. – To ty go doprowadziłaś do takiego stanu. On się złości, bo nie chcesz go zameldować u siebie.
Wróciłam do domu – Piotr spał pijany. Spakowałam wszystkie jego rzeczy do walizki, poprosiłam koleżankę o pomoc i razem odwiozłyśmy go do jego matki.
– Pani Mario, proszę zabrać swojego syna – powiedziałam.
Tego samego dnia złożyłam papiery rozwodowe. Teraz już nie szukam męża. Żyję dla swoich dzieci.