Do końca
Anna po raz kolejny jadła kolację sama. Na zegarze wybiła już dziewiąta, a od Wojciecha ani telefonu, ani wiadomości. „Znów zatrzymali go w pracy” – pomyślała, choć sama w to nie wierzyła…
W ostatnim miesiącu takich „spóźnień” było coraz więcej. Najpierw rzadko – raz na dwa tygodnie. Potem raz w tygodniu. A teraz wydawało się, iż mąż w ogóle przestał wracać do domu o czasie.
Anna dobrze pamiętała, jak to się zaczęło. Najpierw Wojciech mówił, iż w pracy jest „szturm” – istotny projekt, deadline. Wierzyła i czekała do późna.
Potem wymówki stawały się coraz dziwniejsze. W poniedziałek zadzwonił i oznajmił, iż utknął na parkingu, bo traktor odśnieżał i nie dał mu wyjechać. Anna milczała, obserwując zachowanie mAnna zacisnęła dłoń na telefonie, wiedząc, iż teraz muszą razem zmierzyć się z przeszłością, która od lat czaiła się w cieniu ich małżeństwa.