Do ciszy trzeba dorosnąć. Większość z nas potrzebuje czasu, aby ją docenić. Coś, co na początku drażni, przeraża, z czasem jest oczekiwane i kojące. Uczymy się, jak w ciszę się zatapiać i jak się nią rozkoszować. Już jej nie zagłuszamy, nie uciekamy przed nią. Pragniemy jej i ta chęć bycia z nią jest tym większa, im bardziej akceptujemy siebie i im mocniej poznajemy prawdziwy sens tego, co nam się przydarza. Cisza bowiem gwałtownie weryfikuje, obnaża absurd i bezsens, zadaje pytania i jest szczera w odpowiedziach. Można przed nią uciekać latami. Jednak w końcu przychodzi moment, kiedy należy się z nią zmierzyć. Wtedy spadają klapki z oczu, niekiedy różowe okulary, zyskujemy nową perspektywę…

Cisza obnaża, ale nie przeraża
Cisza to jak test. Test naszego podejścia do życia, priorytetów, wyznawanych wartości, tego, jakie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Dlatego cisza obnaża, czyni nas bezbronnymi. To jak zrzucenie ciężkich szat i stanięcie w nagości w pełnym świetle. Nie ma osłon, wszystko jest jasne. To może przerażać.
W ciszy bowiem nie można zagłuszyć myśli, odgonić niewygodnych pytań, skupić się na czymś innym. Cisza zmusza do spojrzenia na siebie. W głąb w serca, w nasze lęki, problemy, ograniczenia. Cisza często daje miejsce na czarne chmury, na złość, rozczarowanie i cały wachlarz emocji. Wyciąga strachy spod łóżka i sprawia, iż życie zaczyna przytłaczać. To, przed czym dotad uciekaliśmy, dogania nas.
To dlatego nie lubimy ciszy. I to właśnie z tego powodu powinniśmy jej stawiać czoła. Na bieżąco. Bez wymówek.
Świat jednak przed tym nas chroni
Świat, w którym jednak żyjemy nie chce nas pozostawić samym sobie. Robi wszystko, by serwować nam coraz więcej stymulacji. Książki, kino, teatr – to się sprawdzało przez jakiś czas, ale na krótko. Człowiek się nudzi i potrzebuje więcej. Powstało radio, telewizja. Potem portale, które pozwalają oglądać, co tylko chcemy, bez czekania na ulubiony program w telewizji. Włączamy i oglądamy, kiedy chcemy. Nie musimy robić nic. Kolejny odcinek sam się uruchomi. Mamy tylko siedzieć i konsumować.
Zapętla się obraz, tak jak muzyka. Nic się nie kończy. Nie ma konieczności zmiany płyty, odwracanie kaset na drugą stronę. Nie musimy choćby włączać komputera, skoro bombardują nas co chwilę wiadomości w telefonach. Pik, pik, powiadomienia, ważne informacje, zmiany, o których musimy dowiedzieć się najszybciej jak to możliwe. Bo jak nie, to czujemy lęk…
Świat nas atakuje. A my sądzimy, iż to dla naszego dobra. Pędzimy, ogarniamy, klikamy, sądzimy, iż tak trzeba. Jesteśmy jednak coraz bardziej zalęknieni, coraz mocniej przerażeni, zagubieni. Z poczuciem wiecznego braku czasu, trudno nam się zmotywować, żeby się spotkać na żywo, porozmawiać, odwiedzić rodzinę, wyjść z dziećmi. Zawsze jest coś ważniejszego.
Z jednej strony mamy rozrywkę najwyższej jakości. Nowoczesny świat. Z drugiej choroby cywilizacji – otyłość, depresję, zaburzenia lękowe, samotność, kłopoty w zbudowaniu czegoś trwałego. Powinniśmy być najszczęśliwszymi osobami na świecie. Tymczasem skala problemów i wyzwań, z jakimi się mierzymy, zaczyna nas wyraźnie przerastać.
Trzeba wrócić do źródła
Niestety chaos, w jakim żyjemy, ma nie tylko negatywny wpływ na nas, ale również na dzieci, które wychowują się w świecie, w którym zło staje się atrakcyjniejsze od dobra, a głupota zdobywa oklaski, wypierając mądrość. Odporność najmłodszych spada, wraz z nią aktywność i gotowość do mierzenia się z rzeczywistością.
W hałasie od rana do nocy, w ciągłej stymulacji młode osoby nie mogą powrócić do równowagi. W świecie dźwięków, wiecznie włączonego telewizora, radia, z nosem w telefonie, gubią się coraz bardziej. Nie mają większego wsparcia w rodzicach, którzy niestety zajęci swoimi sprawami, niekiedy wcale tak naprawdę nie znają swoich dzieci.
Cisza mogłaby być początkiem. Powrotem do równowagi. Trzeba jednak dać jej szansę przemówić…Im mocniej jesteśmy jednak zagubieni, tym mamy większy z tym problem.
Dać sobie szansę
Cisza nas może dogonić. jeżeli oczywiście damy jej szansę….I pozwolimy na to. Choć może wzbudzać to lęk i potrzebę zagłuszenia ciszy, to dobrze dać sobie szansę, by po prostu do ciszy dorosnąć.
To tak jak cisza między dwoma osobami.
Między nieznajomymi cisza może budzić dyskomfort, jednak jeżeli kogoś naprawdę znasz i czujesz się z nim bezpiecznie, to umiecie razem milczeć. Czasami po prostu, innym razem z konkretnym przesłaniem…wymownie lub tak po prostu. Nie chodzi o karanie ciszą, manipulowanie nią, ale bycie w niej i odkrywanie jej znaczeń. Tam, gdzie bowiem coś wielkiego, tam nie ma dyskomfortu, nie trzeba słów, można po prostu razem być. I to wystarczy. Nie jest to na pewno za mało.
To jak wrócenie do źródeł, czegoś pierwotnego, co stanowi o naszym człowieczeństwie. To pozwolenie sobie na bezsilność, poczucie bycia bezbronną, rozumienie, iż może i dużo zależy od nas samych, ale jednak nie wszystko. To danie sobie szansy na wzrost.