Dlaczego przestaliśmy utrzymywać kontakt z rodziną męża — opowieść o zmęczeniu

newsempire24.com 7 godzin temu

Dlaczego przestaliśmy się komunikować z rodziną męża — historia jednego zmęczenia

Czasem zerwanie kontaktów z rodziną to nie tragedia, a wyzwolenie. Nas z Nikodemem nikt nie wyganiał, nikt bezpośrednio nie obrażał ani nie przeklinał. Po prostu w pewnym momencie zrozumieliśmy, iż dla całej jego familii jesteśmy żywym bankomatem. I nie daj Boże, żebyś nie wyciągnął gotówki na pierwsze żądanie — wtedy cię skreślają, ignorują, aż nagle znów sobie o tobie przypomną, gdy tylko poczują zapach pieniędzy.

Wszystko zaczęło się od zwykłej życzliwości. Staraliśmy się pomagać — rodzicom, siostrzeńcom, kuzynom. Raz pomożesz, drugi raz nie odmówisz — i potoczyło się. Ludzie bardzo gwałtownie przyzwyczajają się do dobrobytu, zwłaszcza jeżeli ten dobrobyt wiąże się z darmową gotówką. Co więcej, ich wdzięczność z czasem znika, pozostaje tylko pewność: skoro raz dali, to znaczy, iż muszą dawać zawsze.

Nasza rodzina zamieniła się w karmnik. Nie rodzicielski, a „ogólnorodzinny”. Wykładaliśmy się do ostatniego grosza — odmawialiśmy sobie, byle tylko komuś pomóc. Ale zamiast wdzięczności słyszeliśmy tylko: „No co wam szkodzi? Przecież was stać!”. A prawda była taka, iż po prostu ciężko pracowaliśmy i staraliśmy się żyć rozsądnie.

Z czasem cierpliwość się skończyła. Zaczęliśmy mówić „nie”. Wprost. Spokojnie. Bez tłumaczeń. A jeżeli ktoś nalegał szczególnie uparcie — włączaliśmy wyobraźnię. Mówiliśmy, iż wszystkie pieniądze są na lokatach, nie można ich ruszać, bo stracimy odsetki. Dla szczególnie natrętnych choćby broszury kredytowe wyciągaliśmy: „Proszę bardzo, idź do banku, tam ci pomogą”. Nie zawsze działało. Najgorzej pojmowała to siostra Nikodema — Ludmiła.

Przez pięć lat płaciliśmy za studia jej córki, Kaliny. Każdą sesję, każdą składkę. Gdy Kalina odebrała dyplom, odetchnęliśmy z ulgą: wreszcie można przekierować środki na coś naprawdę ważnego. Na przykład na pomoc mamie Nikodema — Halinie Stanisławównie. Kobieta złota, ciepła jak pieróg, ale uparta: nie chciała przyjmować od nas pomocy. Dom miała w opłakanym stanie — instalacja elektryczna, okna, rury… Przekonaliśmy ją, żeby na trzy miesiące zamieszkała z nami, a sami zatrudniliśmy ekipę, by zrobić z jej mieszkania małe cacko.

Wszystko szło świetnie, aż nagle na horyzoncie znów pojawiła się Ludmiła. Kalina, o zgrozo, wychodzi za mąż i — niespodzianka! — znów potrzebuje pieniędzy. Wybuchnęłam śmiechem:

— Ma narzeczonego? Niech on płaci. My przypadkiem jesteśmy sponsorem sali weselnej?

Odpowiedź Ludmiły była porażająca: skoro już nie wydajemy na studia Kaliny, to może pomożemy z weselem. Brakowało mi słów. Ale, jak się okazało, cyrk dopiero się zaczynał.

Kilka dni później wracamy z pracy — a Ludmiła już siedzi w kuchni, pije herbatę z teściową. Uśmiech od ucha do ucha, oczy błyszczą:

— No, wreszcie jesteście! Mamy dla was wiadomość. Mama wraca do pracy, sama spłaci remont, a wy — pomożecie Kalinie z przyjęciem!

Już miałam coś powiedzieć, ale Nikodem mnie ubiegł. Spokojnie wziął telefon matki, wybrał numer:

— Halo, panie Julianie? To Nikodem, syn Haliny Stanisławówny. Tak, mama miała do pana przyjść, ale niestety plany się zmieniły. Wyjeżdżamy na urlop, a potem też się nie uda. Dziękuję za zrozumienie.

Powinniście widzieć minę Ludmiły. Czerwona, usta drżą:

— Co to za cyrk?!

A Nikodem spokojnie:

— To się nazywa: dość jeżdżenia na czyimś karku. Wesele to wasza sprawa, więc sami się martwcie. choćby mamę na siłę do pracy chcecie wypchnąć, żeby z nas jeszcze parę groszy wycisnąć?

Ludmiła poderwała się i wyleciała z mieszkania. Halina Stanisławówna trochę się zmieszała:

— Może niepotrzebnie tak ostro? Mogłabym popracować…

A Nikodem się uśmiechnął:

— Mamo, ten urlop to był spontan. Ale przy okazji — dobry pomysł. Jedźmy naprawdę odpocząć. Remont prawie gotowy, nie ma co pilnować. Wszyscy potrzebujemy oddechu.

Trzy dni później lecieliśmy do Grecji. Morze, cisza, gaje oliwne… Najlepsza decyzja od lat. A z Ludmiłą i resztą już nie utrzymujemy kontaktu. I wiecie co? Żadnej dramy. Po prostu jest lżej.

Idź do oryginalnego materiału