Dlaczego nie mamy odwagi żyć po swojemu?

kobietytomy.pl 3 godzin temu

Takie same domy. Ciemny dach, jasna elewacja, trawnik i tuje. Takie same mieszkania. Białe meble, jasne ściany, minimalizm. choćby podobne samochody. Moda na biel dotarła również tutaj, choć jeszcze nie tak dawno białe samochody były jednym z ostatnich wyborów, to teraz królują… bo stały się modne. Te same kierunki na wakacje, a choćby ścieżki kariery. Podobny sposób spędzania czasu. Modne studia, po których wcale nie jest łatwo znaleźć pracę, to jednak nieważne, skoro większość idzie właśnie na nie. Podobny sposób ubierania się, wśród nastolatków, ale i dorosłych. Te same kanony, niemal identyczne twarze. Książki, które trzeba przeczytać, bo wszyscy je czytają i miejsca, w których trzeba być. Pęd za tym, za czym gonią inni. Ta sama wydeptana ścieżka. Tłoczno na niej i gwarno. Może o to chodzi? Dlaczego nie mamy odwagi żyć po swojemu? Psychologia zna odpowiedź…

Dlaczego nie mamy odwagi żyć po swojemu?

Potrzeba podporządkowania

Jesteśmy gatunkiem społecznym. Potrzebujemy innych do życia i do zachowania zdrowia psychicznego. Badania pokazują, iż ludzie, mający obok siebie życzliwe osoby, żyją dłużej. I choć dzisiaj jesteśmy w stanie żyć samodzielnie, to wpływ grupy przez cały czas jest ogromny.

Dawniej społeczeństwo było nam jeszcze bardziej potrzebne. To dlatego, iż grupa gwarantowała przetrwanie, a wykluczenie z niej kończyło się śmiercią. Z tego też powodu dawniej byliśmy w stanie zrobić wszystko, byle tylko utrzymać się w danej wspólnocie. Najprostszy sposób to było po prostu wtopienie się w tłum, zachowywanie się i wyglądanie podobnie do innych. Bycie jednym z
„nich” wymagało prowadzenia życia podobnego do danej społeczności. najważniejsze było także przestrzeganie reguł i zachowywanie się w odpowiedni sposób. Recepta na sukces i akceptację? Słuchać starszych, szanować społeczność i nie wychylać się. Ekstrawagancja czy nadmierna oryginalność nie była wskazana.

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one

Ludzie mają być tacy, jak inni. Tego strzeże każda społeczność.

O konieczności dostosowania się mówi także wiele powiedzeń. Między innymi te wspomniane wyżej: jeżeli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Ich przekaz jest wspólny – wchodząc do danego środowiska, musisz się upodobnić, dostosować. To ważne, żeby zachować dobrą atmosferę, a choćby zapobiec niebezpieczeństwu. Powiedzenie to zresztą znane jest nie tylko w Polsce, ale w różnych wersjach na całym świecie: when in Rome, do as the Romans do, wes Brot ich ess, des Lied ich sing, itd.

Z tego też powodu konsekwencją zachowywania się w celu dostosowania się do grupy jest też inna złota myśl – z kim przystajesz, takim się stajesz. Otoczenie ma bowiem na nas ogromny wpływ. Czasami pozytywny, ale równie często negatywny. Oddziaływanie innych może być tak duże, iż niekiedy aż niewyobrażalne. Dotyczy ono nie tylko niczego nieświadomych młodych ludzi, którzy mogą robić naprawdę głupie rzeczy pod wpływem innych nastolatków, odnosi się on także do dorosłych. Każdy z nas jest podatny na wpływ społeczny.

W towarzystwie mówimy głosem tłumu. Rzadko kto umie się przeciwstawić. Zresztą psychologia policzyła, ile takich odważnych osób umiejących powiedzieć „nie” naprawdę jest.

Tylko jedna na cztery osoby reaguje

Przeciwstawianie się tłumowi to ogromne ryzyko, dlatego bardzo rzadko podejmowanie. Wolimy przytakiwać niż postąpić inaczej niż inni i zaryzykować wykluczenie. Bywają jednak jednostki, dla których prawda jest najważniejsza. I choćby kosztem odtrącenia nie boją się powiedzieć „nie”, osoby tego typu w psychologii nazywaną się heroicznie opierającymi się. Są to jednostki, które mimo lęku przed odrzuceniem i ogromnej potrzeby akceptacji, nie boją się postąpić inaczej niż grupa. Zwyczajnie nie są w stanie milczeć, gdy wiedzą, iż byłoby to błędem.

Większość z nas ulega presji. Świetnie udowadnia to eksperyment z lat 50 ubiegłego wieku, kiedy badani mieli ocenić długość linii. Podczas gdy większość badanych to byli pomocnicy eksperymentatora, badaniu poddawano jedną osobę. To ona miała ocenić długość linii, po uprzednim słuchaniu, jak robią to inni. Tylko co czwarta wskazała prawidłową odpowiedź, mimo iż pozostałe osoby celowo dawały odpowiedź mylącą. Większość wolała odpowiedzieć tak, jak inni, by nie czuć się wyobcowaną i samotną. Wolimy przytakiwać i postępować tak, jak nasi towarzysze, również dlatego, by nie zwracać na siebie uwagi.

Dlatego trudno nie wstać w filharmonii, gdy inni wstają. Nie sposób nie bić brawo, gdy inni to robią. Z drugiej strony gdy jedna osoba się wyłamuje i mówi prawdę, łatwiej jest też zrobić podobnie innym…

Presja grupy czy wtopienie się w nią?

Presja grupy działa na wiele sposobów. Również tak, iż stajemy się widzami życia. Efekt widza został dość starannie opisany w psychologii, na wytłumaczenie bierności większości osób w kryzysowych sytuacjach.

Głośne badania Bibba Latane i Johna Darleya pokazały, iż im więcej osób jest świadkami danego wydarzenia, tym mniejsza szansa na udzielenie pomocy osobom pokrzywdzonym. To dlatego, iż nikt nie czuje się odpowiedzialny, każdy myśli, iż to ta druga osoba zareaguje. To klasyczny efekt tak zwanej rozproszonej odpowiedzialności. Dlatego jeżeli potrzebujemy pomocy, należy zwrócić się nie do grupy, ale do konkretnej osoby. Niestety opierając się o grupę, musimy się liczyć z przykrymi statystykami, tylko niewielki procent zareaguje. Paradoksalnie fakt jest taki, iż lepiej dla nas, jeżeli coś złego stanie się nam na niemal pustej ulicy, niż zatłoczonej. Gdy ludzi jest niewiele, istnieje większa szansa, iż ktoś nam pomoże…

Tylko jak te powyższe wyniki badań mają się do tego, co w temacie? Czy nasza chęć podporządkowania się, wtopienia w tłum, krakania jak inne wrony – tłumaczy wszystko? Dlaczego nie umiemy żyć po swojemu?

Dlaczego nie umiemy żyć po swojemu?

Powodem nie jest tylko mechanizm wpojony nam przez ewolucję, żeby trzymać się swoich, bo to podnosi szansę na przetrwanie. Są też inne przyczyny….Dzisiaj pewne schematy zachowań wpajane są nam już od dzieciństwa za sprawą mediów, reklam, przekazów prasowych i telewizyjnych. Nasze gusty i zachowania kształtowane są na szeroką skalę podprogowo.

Tworzy się z nas konsumentów, klientów, osoby skazane na pewne rozwiązania. Nie chodzi o nas, celem jest zysk, nie dobro.

Jeden wzór jest propagowany jako ten najlepszy. To on ma być tym wybieranym, ma być w sumie czymś bezdyskusyjnym, z czym nie jesteśmy w stanie polemizować. Tak ma być i już.

Działa to na wielu obszarach…

Po szkole podstawowej liceum, a potem studia. Standard naszego pokolenia, które w tej chwili nieco się zmienia z uwagi na docenienie zawodów manualnych i posiadania konkretnego zawodu. Dlatego już coraz częściej nie liceum ogólnokształcące, ale technikum.

Dawniej standardem był mąż i dzieci. Dzisiaj media głoszą, iż lepiej być samej, nie ma sensu szukać na siłę, iż dzieci to zbytnie obciążenie, iż bardziej opłaca się żyć marzeniami. I wiele osób to podłapuje, zmiany społeczne sprawiają, iż dzietność spada, kraje się wyludniają, a model rodziny zamiast 2+2 zamienia się na 1 lub 1+1.

Społeczne przekazy mówią nam, co jest dobre, do czego mamy dążyć. Wygodne auto, fajne mieszkanie, a może choćby dom, szczupła sylwetka, modne hobby, trend bycia zabieganą, z grafikiem wypełnionym po brzegi. To się ceni. Tak jak równo przystrzyżoną trawę wprost z katalogu. Ci, co chcą żyć inaczej, postrzegani są jako dziwolągi. Wyjeżdżający w Bieszczady, rzucający dobrą posadę w korpo, chcący od życia mniej niż więcej, prostych przyjemności, mniej zadęcia, więcej spontaniczności….Wybierający łąki, proste małe domy, wieloletnie auta… Jak można nie brać kredytu na samochód, większe mieszkanie, nosić trzy sezony te same buty? Czy to nie wariactwo nosić się niemodnie, wyjeżdżać do „buszu” a nie na modne wycieczki?

Ludzie żyjący inaczej albo są podziwiani, albo wykluczani. Jedni mówią, iż to świetnie, iż mają swoją wizję i nie boją się jej realizować. Inni pukają się w czoło.

Czyjaś reakcja, jak to w życiu, dużo więcej mówi o nim samych niż o tych, których ocenia. O tym, jak bardzo sam się boi i jak nie wyobraża się zatrzymania kołowrotku, wyskoczenia z niego i…rozpoczęcia życia na innym poziomie.

Inaczej to nie znaczy gorzej. Czasami lepiej, innym razem po prostu na swoich zasadach. Tylko nielicznych na to stać….Pozostała część je to, co im każą, potem odchudza się, bo tak trzeba, i spłaca kolejny kredyt, żyjąc ponad stan i ciągle chcąc więcej…z niekończącym się uczuciem nienasycenia.

Idź do oryginalnego materiału