Dlaczego moja 32-letnia, niezamężna siostra uważa, iż mieszkanie mamy należy tylko do niej? Proszę o waszą pomoc i radę.

newsempire24.com 3 dni temu

W małym miasteczku pod Lublinem, gdzie stare lipy szepczą o przeszłości, moje życie w wieku 37 lat przyćmione jest rodzinnym konfliktem, który rozrywa mi serce. Nazywam się Kinga, jestem zamężna z Jakubem, mamy dwoje dzieci — Zosię i Kacpra. Moja młodsza siostra, 32-letnia niezamężna Weronika, nagle uznała, iż mieszkanie mamy powinno należeć tylko do niej. Ta sprawa to nie tylko kwestia nieruchomości, ale też sprawiedliwości, miłości i rodzinnych więzi. Nie wiem, co robić, i proszę o radę, żeby znaleźć wyjście z tej sytuacji.

Rodzina, która była jednością

Mama, Barbara Nowak, to nasze centrum, nasza podpora. Ma 65 lat, mieszka sama w swoim dwupokojowym mieszkaniu, które dostała jeszcze w czasach PRL-u. Razem z Weroniką wychowałyśmy się w tych ścianach, każdy kąt przypomina nam dzieciństwo. Zawsze byłam starsza, bardziej odpowiedzialna, pomagałam mamie, choćby kiedy wyszłam za mąż i urodziłam dzieci. Weronika to wolny duch — studiowała w Warszawie, pracuje w marketingu, wynajmuje mieszkanie i na razie nie planuje ani rodziny, ani dzieci.

Z Jakubem i dziećmi żyjemy w mieszkaniu na kredyt, każda złotówka jest na wagę złota. Mimo to regularnie przyjeżdżam do mamy, przywożę zakupy, pomagam z remontem, wożę ją do lekarzy. Weronika pojawia się rzadziej — ma mnóstwo pracy, spotkań, podróżuje. Nigdy jej nie oceniałam, myślałam, iż każdy ma swoją drogę. Ale jej ostatnie oświadczenie w sprawie mieszkania przewróciło wszystko do góry nogami.

Kłótnia, która nas podzieliła

Miesiąc temu mama wspomniała, iż myśli o testamencie. Chciałaby zostawić nam mieszkanie po połowie, żeby nikomu nie było przykro. Przytaknęłam, bo wydawało mi się to sprawiedliwe. Ale Weronika, usłyszawszy to, wpadła w furię: „Mamo, to bez sensu! Mieszkanie powinno być moje! Kinga przecież ma rodzinę, męża, dom, a ja jestem sama, bardziej mi się przyda”. Jej słowa uderzyły jak grom. Dlaczego uważa, iż moje małżeństwo odbiera mi prawo do spadku po mamie?

Próbowałam z nią spokojnie porozmawiać. „Weronika, jesteśmy równymi córkami, czemu chcesz wszystko dla siebie?” Odpowiedziała, iż jej życie jest trudniejsze — nie ma męża, dzieci, a mieszkanie to jej jedyna szansa na stabilizację. „Przecież ty sobie radzisz, Kinga, a ja mogę zostać z niczym” — rzuciła. Jej egoizm zszokował mnie. Czy lata, które poświęciłam mamie, nic nie znaczą? Czy moja rodzina to powód, żeby odebrać mi to, co mi się należy?

Ból i żal

Mama jest zmartwiona. Płacze, nie rozumiejąc, dlaczego się kłócimy. „Chciałam, żebyście trzymały się razem” — mówi, ale Weronika naciska na nią, przekonując, żeby zmieniła testament. Widzę, jak mama się waha, i to rozrywa mi serce. Zawsze kochała Weronikę trochę mocniej — młodszą, „wolną”, ale nigdy nie byłam zazdrosna. Teraz czuję się zdradzona. Moja siostra, którą w dzieciństwie broniłam, której pomogłam, teraz widzi we mnie rywalkę.

Jakub, mój mąż, jest wściekły: „Kinga, nie ustępuj! To twoje prawo”. Moje dzieci, Zosia i Kacper, są jeszcze mali, ale myślę o ich przyszłości. To mieszkanie mogłoby być dla nich oparciem, zwłaszcza jeżeli kredyt będziemy spłacać jeszcze latami. Ale Weronika o nich nie myśli — myśli tylko o sobie. Jej słowa, iż „przecież daję sobie radę”, bolą jak policzek. Tak, radzę sobie, ale za jaką cenę? Zmęczeniem, brakiem snu, poświęceniami dla rodziny i mamy.

Co robić?

Nie wiem, jak postąpić. Iść do notariusza i domagać się sprawiedliwości? To wydaje się takie zimne, formalne, a ja chcę zachować rodzinę. Porozmawiać z Weroniką jeszcze raz? Ale ona nie słucha, jest przekonana, iż ma rację. Przekonać mamę, żeby nie zmieniała testamentu? Boję się, iż to ją unieszczęśliwi. A może ustąpić i pozwolić Weronice zabrać wszystko? Ale wtedy stracę nie tylko mieszkanie, ale też poczucie sprawiedliwości i wiarę w naszą rodzinę.

Moje przyjaciółki radzą różnie. Jedna mówi: „Walcz, to się należy”. Druga: „Odpuść, nie niszcz relacji z siostrą”. Ale jak mam odpuścić, kiedy żal dusi? W wieku 37 lat pragnę spokoju, ale nie kosztem własnej godności. Weronika może boi się o swoją przyszłość, ale dlaczego jej strach jest ważniejszy niż mój? Dlaczego moja troska o mamę, lata pomocy, nie mają znaczenia?

Moje wołanie o sprawiedliwość

Ta historia to moje wołanie o prawo, żeby mnie usłyszano. Weronika może nie chce zła, ale jej egoizm niszczy naszą rodzinę. Mama pewnie kocha nas obie, ale jej wahania ranią. Nie chcę kłótni, ale nie mogę milczeć, kiedy ktoś przekreśla moje życie. W wieku 37 lat chcę, żeby moje dzieci widziały silną mamę, żeby nasza rodzina była zjednoczona, żeby zwyciężyła sprawiedliwość.

Proszę o radę: co powinnam zrobić? Jak walczyć o swoje, nie tracąc siostry i mamy? Jestem Kingą i stoję na rozdrożu, gdzie każdy krok to ból. Pomóżcie znaleźć drogę, która przywróci spokój mojej duszy.

Idź do oryginalnego materiału