Rozmawiając z ludźmi, słuchając ludzi, zauważam, iż wszyscy brzydzą się zdrady, każdy ją neguje i określa mianem największego zła, jakie można wyrządzić drugiej osobie, ale…
No właśnie, bo zawsze jest jakieś „ale”, które stawia w wątpliwość wszystko to, co powiedziało się wcześniej.
Bo zdrada sama w sobie jest zła, ale często jest bardziej złożona, niż nam się wydaje.
Ludzie uwielbiają wszystko komplikować, gdyby tak nie było, świat byłby piękny, a związki udane i szczęśliwe. Niestety tak nie bywa. W życiu zdarza się seria komplikacji, które sami sobie fundujemy z rozmaitych powodów…
I nie jest prawdą, iż zdradzają tylko mężczyźni, chociaż wiele kobiet ciągle tkwi w tym poglądzie pełnym iluzji. Zdrada nie ma płci… Co więcej, możesz kogoś bardzo kochać, a pomimo tego zdradzić. Zdrada może być zaplanowana, może też być impulsem, bo mózg, kiedy jest podniecony nie myśli racjonalnie, tak jest prawda. Możesz się zgodzić lub nie, ale tak właśnie jest.
Faceci zdradzają, bo…
Nie odkryję Ameryki, pisząc, iż faceci zdradzają, ponieważ chcą uciec od domowego życia i ciągłego napięcia z nim związane.
Weźmy taki przykład. Niby udana rodzinka, wszystko fajnie, hajs się zgadza, on zarabia, ona też, dzieci, wakacje, no normalnie sielanka…
Jednak z czasem pojawi się rozdźwięk… Coś w jakimś aspekcie życia się zjebało i ona zaczyna się czepiać o bzdury, on zaczyna pracować coraz więcej, ona dopierdala się jeszcze bardziej, więc on wycofuje się coraz bardziej.
To typowe. To schematyczne.
Zazwyczaj tak to wygląda. I nagle w otoczeniu pojawia się kobieta, a może zawsze była, gdzieś w pobliżu. Przyjdzie, porozmawia, zrozumie, wysłucha, doradzi. Jest miła sama w sobie i urocza ponad wszystko.
W głowie pojawia się równanie.
Żona = awantura. Ona = miło spędzony czas.
Banalne prawda. A jednak…
Schemat polega na tym, iż jak ktoś Cię w domu regularnie opierdala o głupoty, o ile zarzuca Ci, iż się wycofujesz, iż nie spędzasz czasu z rodziną, to wynikiem tego jest fakt, iż Twój kutas nie cieszy się na widok żony tak, jak dawniej, bo mózg jasno daje do zrozumienia, iż ona krzyczy i jest zła. W uproszczeniu. Opierdalanie działa na kutasa tak, jak sprint do zimnego morza bez przygotowania. choćby viagra nie pomoże. Z drugiej strony jest w otoczeniu ktoś, kto nie ma dla wymagań, nie ma oczekiwań, a to tego wygląda tak, iż cieplej robi się na serduszku i nie tylko…
Przepis na zdradę, którego Gesslerowa, by się nie powstydziła. I wiem, co teraz powie większość kobiet, iż jak się kocha, to się nie zdradza, jak się ma rodzinę, to się trzyma kutasa w spodniach…
Ok. Tyle, że związki mają przynosić radość, a kiedy dzieje się coś złego, to zaczyna się od rozmowy, a nie urządza niekończącą się wojnę podjazdową w postaci regularnych pretensji…
A kobiety zdradzają, bo…
(teraz w głowie słyszę krzyk kobiet „kobiety nie zdradzają“)…
Otóż zdradzają, choćby częściej niż mężczyźni. Mam setki wiadomości z wyrzutami sumienia, iż miał być krótki romans, a teraz się zakochała, iż rodzina się sypie, kochane szantażuje. I tak dalej…
Kobiety po prostu rzadziej przyznają się do tego, iż zdradzają, a poza tym, kiedy zdradzają, robią to w bardziej wyrafinowany sposób i świetnie się przy tym kamuflują.
A dlaczego zdradzają. Z podobnych przyczyn, jak mężczyźni, czyli po prostu coś się w związku pierdoli, a zamiast porozmawiać, naprawiać, lepiej popierdolić się na boku. A reszta sama się ułoży, a ni chuja nigdy się nie układa. O dziwo!
Może kobiety też lepiej potrafią sobie znaleźć wytłumaczenie swojej zdrady, dołożyć do tego całą filozofię, iż on nigdy nie miał dla niej czasu, a kolega z pracy zawsze czas miał.
Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet wygląda to podobnie.
Paradoksalnie, w tym wszystkim choćby nie chodzi o seks…
Nie o to chodzi w zdradzie, chodzi o coś znacznie większego.
Chodzi o to, iż ktoś zwraca na nas uwagę, iż ktoś ma czas, iż dla kogoś wreszcie jesteśmy ciekawi, iż ktoś słucha, iż ktoś rozumie.
Seks jest tylko wypadkową tego, co się dzieje w głowie, w myślach, kiedy dostanie się odrobinę więcej uwagi.
Chodzi o to, iż ktoś nas chce, iż dla kogoś jesteśmy wyjątkowi, choćby o ile wiemy, iż to tylko namiastka, pozory, to jednak wiara podsycana wyobraźnią robią swoje.
Zdrada to rodzaj tęsknoty za tym, co w obecnej relacji, gdzieś się zagubiło i zamiast szukać tego we dwoje, to każde poszło na boki, szukać dawno zgubionego szczęścia.
I każdy zawsze wytłumaczy sobie zdradę na sto różnych sposobów. Powodów do zdrady może być wiele, ale zdrada zawsze spowoduje rozpierdol. Nie od razu, ale jednak. Zdrada nie bierze jeńców, zawsze są ofiary.
A powody do zdrady…
Zakochanie. Tak po prostu.
Adrenalina. Bo brak jej w związku.
Próba utwierdzenia się w tym, iż trzeba coś zmienić.
Znam dziewczynę, która zdradzała, bo jak to mówiła „chcę utwierdzić się, iż kocham swojego partnera, bo każda zdrada powoduje u mnie ból”. Swoją drogą interesujący sposób na potwierdzenie swojej miłości. Jeszcze ciekawsze jest to, co na ten temat myślał jej partner…
A tak naprawdę, zdrada jest informacją, iż coś się w relacji pierdoli. Jest sygnałem, iż wewnątrz coś jej nie tak, iż coś się gubi, coś się zaniedbało, iż gdzieś się zbłądziło. Wewnątrz relacji, zatem w relacji warto byłoby to naprawiać, a nie szukać rozwiązań na zewnątrz.
Bo zdrada jeszcze niczego nie naprawiła. Nie słyszałem historii, a słucham codziennie kilkunastu, iż ktoś zdradził i nagle związek cudownie się naprawił.
Zdrada to również informacja, iż może w życiu, coś nie funkcjonuje, iż coś jest nie tak, iż szuka się odskoczni od czegoś, z czym ciężko sobie poradzić.
Zdrada wywodzi się z braków. Braków, które mamy na co dzień i które próbujemy ślepo zapełnić obecnością innych ludzi, próbujemy je otulić innym ciałem, zamaskować chwilą niemyślenia o tym, co jest poza danym momentem.
To jeden z powodów.
Drugi to zaniedbania. Zaniedbania w relacji, w której się uchyliło drzwi dla rutyny. Ludzie myślą, iż o ile już siebie mają, to nic złego się nie wydarzy, iż można sobie poluzować, odpuścić lekko. Można przestać się starać, bo ten ktoś jest i ma być. Zdrada rozkwita na polu pełnym pretensji, olewania, kłótni, braku zainteresowania, niesłuchania i wszystkiego tego, co można w relacji spierdolić, jeżeli tylko się zacznie brak obecność drugiej osoby za pewnik.
Trzeci powód to brak docenienia tego, co się ma. Nauczyliśmy się, iż zasługujemy na wszystko to, co najlepsze. Niestety wiele osób źle to interpretuje i zamiast skupić się na tym, co jest, wciąż zakładają, iż czeka na nich coś lepszego.
Narzucają drugiej osobie absurdalne wymagania, bo tak ma być, bo ktoś inny tak ma, bo… I tak dalej.
Zatem… W zdradzie nie chodzi o seks, chodzi o zapełnienie czegoś, czego w danym momencie brakuje.
Jednak po zdradzie można się podnieść. Można się podnieść we dwoje, o ile dobrze się do tego podejdzie. o ile znajdzie się źródło problemu, a nie skupi tylko na samym łóżkowym akcie, którym był zwieńczeniem nagromadzonego ciśnienia.
Od czego zależy proces naprawy.
Przede wszystkim od chęci. Wyobraź sobie, iż masz pokój, w którym nie sprzątano od lat. Nie za bardzo chcesz w nim przebywać, chcesz po prostu zamknąć drzwi na klucz i już nigdy tam nie zaglądać. Szczególnie, iż ktoś próbował już go ogarnąć, ktoś, ale nie Ty.
Kiedy relacja jest zaniedbana, to masz właśnie taki pokój, tkwicie w nim we dwoje, z czasem któreś ucieka na miasto, zobaczyć, iż można żyć inaczej.
Metafora taka.
Jeżeli chcecie się podnieść, to potrzeba naprawdę mocny chęci i przede wszystkim odwagi, by zmierzyć się z tym, co do zdrady doprowadziło.
I tak jest to bolesne, ale możliwe. Może nie od razu, może to wymaga dużo czasu, ale jest to możliwe. Serio.
Opcja druga jest taka, iż jednej osobie zależy w chuj, a drugiej już nie za bardzo, bo na mieście stołować się też jest fajnie.
Wówczas nie ma ratunku, wówczas trzeba się odwrócić na pięcie, przeboleć i po prostu zacząć żyć dalej. Brutalne, ale jednak uzdrawiające.
Znam wiele osób, które zdecydowało się na opcję pierwszą. Budują na nowo. Starają się. Mają lepsze lub gorsze dni. Mimo to są. Czasem jedno, drugiemu wypomni puszczalstwo, ale to tylko oznaka, iż ciągle kocha.
Kiedy zdrada boli, to znaczy, iż uczucie cały czas, gdzieś tam jest.
Nie da się zapomnieć od razu, nie da się zaufać na nowo po kilku dniach, ale zdrada nie przekreśla tego, jakim kto jest człowiekiem. I teraz powiem coś, z czym możecie się nie zgodzić, ale błędy się zdarzają, poważne lub mniej poważne, ale się zdarzają. Sztuką jest znaleźć powód ich popełniania i go usunąć.
Każdy ma szansę na zmianę, jeżeli tylko kurewsko mocno tego chce.
Kończąc, żeby z kimś być trzeba najpierw być w zgodzie ze sobą. Trzeba mieć w miarę poukładane wszystkie klepki w głowie, trzeba w miarę kumać i ogarniać, na czym polega relacja z drugim człowiekiem, a to wynika z nauki życia z samym sobą. o ile dwie osoby zdają sobie sprawę z tego, iż współistnieją we dwoje, bo tego chcą i nie boją się powiedzieć, kiedy coś się pierdoli. o ile w trudnym momentach naprawiają razem, a nie szukają „fachowców” na boku, to naprawdę jest szansa na to, iż nigdy zdrada nie zapuka do ich drzwi…
Więcej tekstów, w których z pewnością znajdziesz coś dla siebie, jest w moich książkach.