Liliana ma dziś mieć w szkole prezentację i miałyśmy rano dramę. Że nie wygląda tak jak by chciała, iż wszystko jest nie tak i iż w ogóle się nienawidzi. jeżeli chodzi o Lilianę to TEN komplet żali to standard i procedury uspokojenia mamy opanowane. Koniec końców panna założyła płatki pod spuchnięte oczy i kazała się odwieść na spóźniony autobus (fotka wyżej). I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, iż ja też DZIŚ jestem w biegu i ledwo zdążyłam na mój pociąg (znowu jadę w delegację)! Wymyśliłam sobie, iż jak się rozsiądę to wyjmę sobie kanapkę z kotlecikiem od mamusi i popiję herbatką z termosu (OBIE rzeczy mam) i będzie mi TAK dobrze, iż aż sobie zamacham palcami u nóg, ale wpadłam na peron, gdy pociąg był już na torach (nagrałam to dzieciom) i jadę cały czas taka spięta, iż MOŻE w drodze powrotnej się wyciszę.
A z Mieszkiem u psychologa byliśmy w związku z orzeczeniem by mógł egzamin ośmioklasisty, ze względu na niewyraźny charakter pisma, pisać na komputerze. Przed nami jeszcze spotkanie z pedagogiem na początku stycznia, ale pierwszy lekarz już wydał zgodę na taki manewr. Przy okazji wykonano na nim testy i okazuje się, iż jest genialny! IQ ma bardzo wysokie, jego mocna strona jest werbalna (potrafi się wypowiedzieć, uzasadnić i przekonać do swojego zdania, a mówiąc nie odczuwa stresu), a super mega pro jest w myśleniu abstrakcyjnym. Wszystkie wyniki ma dużo powyżej średniej oprócz kodowania i tutaj dok podejrzewa aliterację, czyli problem z lustrzanym odbiciem. WIEM, jest to coś z czym miał problem już jako dziecko i dlatego np. słabo mu szło na karate, bo on po prostu tych ruchów, które miał wykonać, nie potrafił odtworzyć!