Są takie miejsca, które teoretycznie powinno się zobaczyć obowiązkowo. Dlatego, podczas naszego pobytu w Atenach, wygospodarowaliśmy czas na wizytę w słynnych Delfach. Któż nie uczył się o tym miejscu? Kto nie słyszał o słynnej, delfickiej wyroczni? No właśnie… Uznaliśmy, iż musimy tam wpaść. A iż na trasie była jeszcze Arachova, to i jej postanowiliśmy dać szansę. Czy było warto? No cóż, przekonajcie się sami.
Delfy – krótka historia
Nie będziemy tu szczegółowo spisywać historii Delf. Przede wszystkim dlatego, iż nie jesteśmy historykami i nasza wiedza na temat tego miejsca opiera się głównie na informacjach, jakie zdobyliśmy podczas szkolnej edukacji. Mimo to, zanim przejdziemy do opisu naszej wizyty oraz wrażeń, mamy dla Was szybką przypominajkę tego, z czego Delfy są tak naprawdę znane. Zacznijmy jednak od tego, gdzie te starożytne ruiny się znajdują. Otóż, współczesne stanowisko archeologiczne położone jest 160 km na zachód od Aten, na górskim zboczu, na wysokości między 500 a 700 m n.p.m. Pierwsze ślady osadnictwa na tych terenach pochodzą z okresu neolitu, jednak najważniejsze wydarzenia miały miejsce odrobinę później. W VIII w p.n.e. rozwinął się tu kult Apollina, wokół którego zaczęło tworzyć się sanktuarium. To wtedy też zaczęła prężnie działać znana wszystkim delficka wyrocznia. Z czasem powstała tu świątynia Apollina, ale też Ateny. Na terenie Delf zbudowano też m.in. stadion czy teatr.
Kiedy jednak znaczenie delfickiej wyroczni spadło (bo nie zawsze udawało się jej trafnie przewidzieć przyszłość), sanktuarium zaczęło popadać w ruinę. Po czasie na ruinach powstało miasto. Pod koniec XIX wieku terenem tym zaczęła interesować się Francuska Szkoła Archeologiczna z Aten. gwałtownie odkryto, iż pod nieco bardziej współczesnymi zabudowaniami znajdują się antyczne ruiny. Miasto zburzono, ludzi wysiedlono i zaczęto „wyciągać” Delfy na światło dzienne. w tej chwili jest to jedno z popularniejszych stanowisk archeologicznych w Grecji, które dodatkowo znalazło się pod protektoratem UNESCO.
Delfy – nasza wycieczka
Cóż, nie jesteśmy wielkimi fanami zwiedzania antycznych ruin. Ale jeżeli już mamy się do jakiś wybrać, to muszą spełniać kilka kryteriów. A do najważniejszych należy malownicze położenie i możliwość podziwiania rozległych widoków. Pod tym kątem Delfy wydawały się być wyborem doskonałym. W szczególności, iż mieszkając przez miesiąc w Atenach i dysponując własnym autem mogliśmy się tak naprawdę udać gdziekolwiek. Jednak zdjęcia Delf, a dokładniej gór i samych ruin, zrobiły na nas na tyle pozytywne wrażenie, iż postanowiliśmy dać im szansę.
Szukacie noclegu w tej okolicy? Sprawdźcie oferty na Booking.com (link afiliacyjny).
Dojazd do Delf przez Arachovą
Z Aten do Delf, w zależności od wyboru trasy, jest albo 160, albo 180 km do pokonania. My wybraliśmy wariant krótszy, wiodący przez Teby. W przypadku obu tras tak czy inaczej trzeba przejechać przez Arachovą, czyli urocze miasteczko położone na zboczu góry Parnas. To tam działa Parnassos Ski Centre – ośrodek narciarski oferujący 23 trasy zjazdowe o łącznej długości 34 km, obsługiwane przez 17 nowoczesnych wyciągów. Najwyższy punkt, z jakiego można rozpocząć zjazd, znajduje się na wysokości prawie 2300 m n.p.m.
Sama Arachova stanowi swoiste zaplecze dla ośrodka narciarskiego, od którego dzieli ją dystans 20 km. Panuje tam nieco kurortowy klimat. Działa sporo hoteli, knajpek czy sklepików z pamiątkami. Jednak kiedy zatrzymaliśmy się tam w drodze do Delf, to panowała dość spokojna, żeby nie powiedzieć senna atmosfera. Wiosną, poza szczytem letniego czy zimowego sezonu tłumów tam nie zastaliśmy. Zrobiliśmy więc szybki spacer po centrum Arachovej. Przede wszystkim jednak wybraliśmy się do kościoła św. Jerzego, który stanowi jeden z lepszych punktów widokowych. Żeby się do niego dostać, musieliśmy pokonać schody mające 250 stopni. Sam kościół, jak i rozciągające się stamtąd widoki były warte krótkiej wspinaczki. Zajrzeliśmy też do kościoła św. Jana oraz w okolice wieży zegarowej.
Delfy – zwiedzanie ruin
Po opuszczeniu Arachovej i 15 min jazdy znaleźliśmy się na parkingu obok terenu Delf. Powyżej szosy znajduje się główna część ruin oraz muzeum. Natomiast poniżej drogi zobaczyć można pozostałości po świątyni Ateny (wstęp na teren wokół niej jest darmowy). Ponieważ dotarliśmy do Delf późnym popołudniem, a stanowisko archeologiczne można zwiedzać do 15.30, to gwałtownie zakupiliśmy bilety wstępu(12 €/dorośli, 6 €/dzieci) i ruszyliśmy na spacer. Generalnie ruiny usytuowane są na zboczu, w efekcie czekało nas trochę wspinania się pod górę. Minęliśmy pierwsze pozostałości budowli. Jednak największe wrażenie zrobiły na nas Skarbiec Ateńczyków oraz świątynia Apollina.
Pozostałe zabudowania są w lepszym/gorszym stanie, większość podziwiać można z dystansu. Sporo tu „zasieków”, by nie podchodzić bliżej ruin (wchodzenie na ruiny wiadomo, powinno być zakazane; ale choćby niektóre punkty widokowe były zagrodzone). Gdy dotarliśmy do położonego najwyżej stadionu, to mogliśmy go podziwiać tylko z jednego punktu. Nie da się go obejść, co byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem, niestety niemożliwym do zrealizowania, ze względu na ogrodzenie i ochroniarza. I absolutnie rozumiemy ochronę zabytków oraz tak cennych ruin. Natomiast Delfy zrobiły na nas wrażenie miejsca, do którego najlepiej, gdyby nikt nie zaglądał i się tam nie szwendał. jeżeli zaś chodzi o widoki, to te były ładne. jeżeli zaś chodzi o wizualny aspekt ruin, to na żywo robiły one dużo mniejsze wrażenie, niż na wcześniej podziwianych fotografiach.
Delfy – muzeum
Choć teren ruin nas odrobinę zawiódł, o tyle muzeum okazało się miejscem absolutnie godnym odwiedzenia. Pierwotnie powstało w 1903 roku. Jednak przez ponad 100 lat doczekało się kilku rozbudów. Wynikały one przede wszystkim z faktu, iż wraz z prowadzonymi pracami archeologicznymi wydobywano kolejne posągi czy kosztowności. A co za tym idzie, pojawiła się potrzeba zwiększenia przestrzeni wystawienniczej. w tej chwili muzeum jest nowoczesną placówką, z wystawami podzielonymi tematycznie. Mogliśmy więc podziwiać posągi ze złota i kości słoniowej, kurosy z Delf, sfinksa, mozaiki i… całą masę innych mniejszych lub większych rzeźb. Oboje doszliśmy do wniosku, iż ruiny nie robią aż takiego wrażenia przez to, iż w sumie nic szczególnego je nie wyróżnia. To, co najcenniejsze, najciekawsze i najładniejsze skrywają mury muzeum. I to dla wizyty w nim warto się tu w ogóle pofatygować.
Świątynia Ateny
Poza głównym terenem stanowiska archeologicznego znajduje się świątynia Ateny. I naszym zdaniem to właśnie ona jest najpiękniejszym i najbardziej malowniczym obiektem w całym kompleksie. Wejście na jej teren nie jest biletowane i to z jej okolic pochodzą najładniejsze fotografie ukazujące potencjał tego zakątka Grecji. Spacer tam był przyjemnością samą w sobie.
Arachova na zakończenie zwiedzania
Zanim wyruszyliśmy w drogę powrotną do Aten, ponownie zatrzymaliśmy się w Arachovej. Głównie dlatego, iż chcieliśmy zjeść tam obiad. Ale mieliśmy ochotę raz jeszcze przespacerować po miasteczku i zajrzeć tam, gdzie nie udało nam się wpaść podczas wcześniejszej wizyty. Na wiosnę Arachova skąpana jest w kwiatach, a bliżej godzin wieczornych choćby zaczęła tętnić życiem. Choć nadal, tłumów w niej na szczęście nie zastaliśmy. Na obiad udaliśmy się do niedużej, rodzinnej restauracji To Archontiko. Lokal oferuje przepiękny widok na Arachovą, a w menu można znaleźć tradycyjne, greckie dania. Potrawy były naprawdę pyszne, atmosfera iście rodzinna, a ceny przystępne.
Delfy i Arachova – podsumowanie wrażeń
Zacznijmy od pozytywów. Okolice Delf i Arachovej są bardzo malownicze. W szczególności widoki, jakie rozciągają się z szosy pomiędzy miasteczkiem a stanowiskiem archeologicznym. Arachova jest świetnym miejscem na spacer, kosztowanie lokalnej kuchni czy zakup pamiątek (jest taniej niż np. w Atenach). Żałowaliśmy, iż nie mieliśmy czasu w to, aby wyskoczyć w góry. Planowaliśmy choćby tam wrócić innego dnia, ale ostatecznie nam się to nie udało. I o ile do Arachovej na pewno chcielibyśmy jeszcze zajrzeć, o tyle Delfy odhaczyliśmy i więcej do nich nie wpadniemy. Owszem, miejsce pod kątem historycznym czy mitologicznym jest bardzo ważne. jeżeli jednak nie jesteście wielkimi znawcami lub fanami ruin, to podobnie jak my, możecie Delf nie docenić. Najjaśniejszym punktem naszego zwiedzania rzeczywiście była wizyta w muzeum. Bo to tam znajdują się największe skarby Delf.
Delfy i Arachova praktycznie
- Informacje o godzinach otwarcia stanowiska archeologicznego oraz inne, istotne kwestie podaje oficjalna strona Delf.
- Im później przyjedziecie do Delf, tym mniej światła będziecie mieć na terenie ruin. Lepiej więc zacząć zwiedzanie rano.
- Parking przy stanowisku archeologicznym jest darmowy. Na miejscu znajdziecie też bezpłatne toalety. Są również sklepiki z pamiątkami.
- W okolicach Delf znajdziecie szlaki trekkingowe. Jednym z bardziej znanych jest Archaio Monopati, które wykute została w zboczu góry Krokos, powyżej stanowiska archeologicznego. Zbudowano go w starożytności i przez niektórych uznawane jest za najstarszy szlak pieszy na świecie. Prowadzi do Groty Korycejskiej i przed wiekami stanowiła swoisty szlak pielgrzymkowy. Oczywiście to nie jedyna opcja, jaką znajdziecie w tej okolicy. Dociera tu też europejski, długodystansowy szlak E4.
- Wjeżdżając do Arachovej od wschodu koniecznie zatrzymajcie się na punkcie widokowym z napisem „Arachova”. Rozciąga się stamtąd piękna panorama gór i miasteczka.
Post Delfy i Arachova, czyli czemu zawiedliśmy się na ruinach, a zachwyciliśmy się miasteczkiem pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.