Darmozjadka. Teściowa wyrzuciła za drzwi kobietę z małym dzieckiem. Ale choćby nie mogła przypuszczać, co się wydarzy…

newskey24.com 1 tydzień temu

Michaś w końcu zasnął dopiero o trzeciej nad ranem. Siedziałam na skraju łóżka, zdrętwiała w niewygodnej pozycji ręka odrętwiała, ramię bolało, ale bałam się poruszyć. Synek ząbkował dziąsła były zaczerwienione, cały czas wkładał piąstki do buzi i płakał tak, iż serce mi się krajało.
Wydawało się, iż nie spał od wieczności. Gdy tylko próbowałam odłożyć go do łóżeczka natychmiast się budził, jakby wyczuwał, iż chcę uciec. Dopiero siedem miesięcy, a już zdążyłam przeżyć w tym czasie nowe życie. Miłość, ból, niepokój, szczęście wszystko splotło się w ciasny węzeł, którego teraz nie da się rozwiązać.
Gdy oddech synka się uspokoił, ostrożnie wstałam. W oknie naprawiał się światło ktoś w naszej blokowej dziewięciopiętrowce też nie spał. Często zastanawiałam się, kto to może inna zmęczona matka jak ja? Bezsenność dziadka? Zakochana para? Kiedyś marzyłam, iż z Krzysiem kupimy własne mieszkanie, a ja będę patrzeć z okna na własne podwórko. Ale te marzenia rozwiały się jak dym.
Trzy lata pracy przy kasie w „Spożywczaku” i wszystkie oszczędności przepadły. Najpierw wpłata na kredyt, którego nigdy nie wzięliśmy. Potem remont w tym mieszkaniu, w którym mieszkaliśmy z Anną Krystyną, matką Krzysia. Będzie przytulniej mówił. Ale przytulniej zrobiło się tylko im.
Od momentu, gdy przekroczyłam ten próg z walizką i naiwną nadzieją na szczęśliwe życie, nigdy nie poczułam się tu jak u siebie.
Wszystko się ułoży obiecywał Krzyś półtora roku temu. Pobierzemy się latem mówił, zanim zaszłam w ciążę. Poczekamy trochę szeptał, gdy urodził się Michaś. Kiwałam głową. Wierzyłam. Czekałam. Ale pieczątka w dowodzie jakoś wydawała mu się zbędna.
Anna Krystyna każdego ranka brzęczała kluczami w przedpokoju, szykując się do pracy w księgowości. W myślach nazywałam ją szpicem mała, zrzędliwa, z wiecznie zadartym nosem. Ze mną rozmawiała tylko wtedy, gdy musiała, jakbym nie była matką jej wnuka, a tymczasową służącą. Gdy gotowałam marszczyła nos: Nie umiesz obchodzić się z jedzeniem. Gdy prałam: To drogie rzeczy. Ale zawsze z jadowitym uśmiechem.
Kasia, umyłabyś podłogi mówiła w mój jedyny dzień wolny. Katarzyno, kupiłam twarożek dla Michaśka dodawała, choć nigdy nie brałam od niej produktów.
Swoje pokoje zamykała na klucz. Pod naszą nieobecność przeszukiwała rzeczy. Pewnego dnia zastałam ją grzebiącą w mojej szafie. Szukałam ręcznika powiedziała bez cienia zażenowania.
W kuchni obowiązywał szczególny porządek. Jej talerze osobno, nasze osobno. Jej patelnia, jej garnek, jej trzepaczka. Nic wspólnego. Gdy Krzyś się spóźniał, jadłam kolację w pokoju byle tylko nie siedzieć z nią przy jednym stole.
A jednak jakoś wytrzymywaliśmy dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. Przed narodzinami Michaśka jeszcze mogłam uciec do pracy, do przyjaciół, na spacer. A teraz? Z dzieckiem na rękach, z kilkoma stówkami w portfelu i zasiłkiem na karcie.
Cicho zamknęłam drzwi i wyszłam do korytarza. Chciało mi się pić, głowa huczała od niewyspania druga nieprzespana noc z rzędu. Wczoraj Michaś obudził się o pierwszej i zasnął dopiero przed piątą. A o dziesiątej rano znowu na nogach. Poruszałam się jak zombie, oczy jakby piaskiem zasypane.
W kuchni paliło się światło. Anna Krystyna jeszcze nie spała. Chciałam tylko nalać wody i wyjść, ale nie zdążyłam zrobić kroku.
Jeszcze nie śpisz? odwróciła się teściowa. Znowu w telefonie siedzisz, widziałam światło pod drzwiami.
Michaś źle śpi odpowiedziałam. Ząbkuje
Warknęła. W tym dźwięku było wszystko niedowierzanie, sugestia, iż tylko szukam wymówek, i za moich czasów to się pracowało i dzieci wychowywało.
Możesz ciszej? poprosiłam, wzdrygając się na dźwięk talerzy. Michaś dopiero zasnął.
Coś mignęło w jej oczach. Gwałtownie odwróciła się do zlewu, zgarbiła się, a potem
Potem zwróciła się do mnie. Twarz wykrzywiona, oczy zwężone. Z hukiem postawiła kubek na stole.
Ciszej? powtórzyła Anna Krystyna. Ja w swoim domu mam chodzić na palcach?
Oparłam się o futrynę. Siedem miesięcy bez snu. Siedem miesięcy życia w tych kilkunastu metrach, gdzie każdy krok jak po polu minowym.
Po prostu poprosiłam, żeby nie trzaskać naczyniami powiedziałam cicho.
A może po prostu nie umiesz dzieci usypiać? teściowa założyła ręce. Dwóch wychowałam. I żadnych problemów z zębami nie było. I spali jak aniołki.
Zaciśnięłam zęby. W pokoju spał mój syn, a tu, na tej maleńkiej kuchni, zbierała się burza. Cokolwiek bym powiedziała będzie źle. Milczałam przyznawałam, iż jestem złą matką. Oponowałam zaczynała się awantura.
Chciałam tylko wody wyszeptałam, robiąc krok w stronę zlewu.
Oczywiście Anna Krystyna nie ruszyła się. Tobie zawsze coś tylko trzeba. Raz się położyć, raz w telefonie posiedzieć. A pracować to nie dla ciebie?
Zamarłam. Pracować? Z siedmiomiesięcznym dzieckiem, które nie śpi w nocy?
Wrócę do pracy, jak Michał skończy półtora roku powiedziałam stanowczo. Tak się umawialiśmy.
Umawialiśmy się przeciągnęła teściowa. Mój syn to z żelaza? On sam utrzymuje rodzinę. A ty tylko wydajesz. Te zasłony za ile? A wózeczek zagraniczny?
Patrzyłam na nią, nie wierząc własnym uszom. Zasłony za trzysta złotych? Wózek używany za tysiąc?
A propos pieniędzy oczy Anny Krystyny zabłysły. Ty w ogóle płaciłaś kiedyś za mieszkanie? Za prąd? Ty tu jesteś tylko na garnuszku. Nikt cię nie zapraszał. Krzyś żył spokojnie, a ty
Coś we mnie pękło. Stałam, nie mogąc się ruszyć. Chciało mi się krzy

Idź do oryginalnego materiału