„Czy zostawiła mi córkę? – Okropna myśl spaliła Valentina. – Nie, to niemożliwe. Ona na pewno wróci.”

newsempire24.com 1 tydzień temu

**”Zostawiłaś mi córeczkę?”** – Walentynę przeszył dreszcz na myśl o strasznej możliwości. – “Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci.”

Walentyna wróciła z pracy i znalazła na stole krótką notatkę od córki. Relacje z Dominiką były napięte, ale nie spodziewała się, iż córka po prostu ucieknie z domu. Czytała wiadomość raz po raz, zapamiętała to na pamięć, ale wciąż wydawało jej się, iż przeoczyła coś ważnego, iż źle zrozumiała.

Tej nocy Walentyna nie mogła zasnąć. Raz poduszka była zbyt twarda, raz kołdra zbyt ciężka, raz gorąco nie do zniesienia. Raz płakała, raz prowadziła w myślach niekończącą się rozmowę z córką, przypominała sobie wszystkie kłótnie, te dobre chwile…

W końcu, wyczerpana bezsennością, wstała, usiadła przy stole i zapaliła lampkę. Notatka leżała na stosie jej dokumentów, już mocno pognieciona od częstego czytania.

Walentyna po raz setny przeczytała wiadomość. Nie, zrozumiała wszystko dobrze. Zdawało jej się nawet, iż słyszy rozgniewany, oskarżycielski głos Dominiki.

*”Mam dość twojej kontroli… Jesteś zbyt surowa… Chcę żyć po swojemu. Jestem dorosła… I tak byś mnie nie puściła, więc wyszłam, kiedy cię nie było. Ze mną wszystko w porządku. Nie jestem sama. Nie szukaj mnie. Nie wrócę…”*

List bez wstępu, bez podpisu. *”A co ze mną?”* – pytała w myślach Walentyna, jakby córka mogła ją usłyszeć. *”A jeżeli coś mi się stanie? choćby nie masz gdzie dać znać. Naprawdę cię nie obchodzi, co będzie ze mną?”*

Dominika pewnie miała swoje powody. Ale ona, matka, chciała tylko, by skończyła studia, znalazła dobrą pracę, by nagła miłość, nieplanowana ciąża, nie zrujnowały jej życia. Czy istnieją matki, które pozwalają dzieciom na wszystko?

Sama wyszła za mąż jako studentka i pamiętała, jak gwałtownie miłość wyparowała, nie wytrzymała próby biedy, ciasnego pokoju w akademiku, codziennych kłótni i zmęczenia.

A gdy urodziła się Dominika, stało się jeszcze trudniej. Ona i mąż, wciąż młodzi studenci, przestali się rozumieć, kłócili się bez końca. Może mama miała rację, może powinni byli wtedy… Ale Walentyna wierzyła, iż miłość pokona wszystko. Głupia dziewczyna.

Po trzech miesiącach rozstali się. Walentyna wzięła urlop dziekański i wróciła do rodziców. Ku jej zdziwieniu, mama od razu pokochała wnuczkę, choć wcześniej namawiała na inny wybór. Została z Dominiką, gdy Walentyna wróciła na studia, rozpieszczała ją bez opamiętania.

Dopóki żyli rodzice, Walentyna nie znała trosk. Mama zawsze blisko, dziecko pod opieką. Po studiach przez dwa lata uczyła angielskiego w szkole, potem znalazła pracę jako tłumaczka.

Ale w miłości nie miała szczęścia. Mama mówiła, iż powinna szukać dojrzałego, ustabilizowanego mężczyzny. Ale trafiali się albo żonaci, proponujący tylko rolę kochanki, albo rozwodnicy, którzy zostawili wszystko byłym żonom i szukali nowego oparcia. Walentyna bała się takich związków.

Gdy rodzice odeszli, została tylko z córką. Dominika była jej całym światem. A okazało się, iż córce to nie było potrzebne. Rozpieszczona przez babcię, uważała matkę za zbyt wymagającą. Marzyła nie o studiach, ale o wolności. I w końcu uciekła…

*”Poczekam. Co mi innego zostało? Kiedyś wrócisz. Jestem twoją matką, kocham cię i wybaczę. Tylko niech nic złego ci się nie stanie…”* – Walentyna westchnęła, zgasiła lampkę i położyła się do łóżka. Przez pół godziny jeszcze się wierciła, ale w końcu zapadła w niespokojny, czujny sen.

Długo nie mogła pogodzić się z odejściem córki, nasłuchiwała dzwonka do drzwi, drżała na każdy szmer na klatce. Oprócz pracy w biurze, brała zlecenia tłumaczeniowe, do późna w nocy siedziała nad tekstami. Spała po kilka godzin. W takim tempie nie było czasu w rozpamiętywanie. O Dominice myślała, ale powtarzała sobie, iż córce na pewno dobrze.

Po półtora roku dzwonek oderwał ją od pracy. Z żalem zdjęła okulary, przetarła zmęczone oczy. Tłumaczenie szło dziś sprawnie, szkoda było przerywać. Dzwonek rozległ się ponownie.

Otworzyła drzwi. Przed nią stała wychudzona, zmizerowana Dominika. Walentyna krzyknęła, rzuciła się ku niej.

– Dominika! Wreszcie. Czekałam na ciebie.
Ale zatrzymała się w progu, gdy zobaczyła jej chłodne spojrzenie. Dopiero gdy córka weszła do przedpokoju, Walentyna dostrzegła dziecko w jej ramionach.

– To twoje? Daj je – wzięła dziecko. – Dziewczynka? – ucieszyła się. – Zaniosę ją do pokoju, ty się rozbierz.

Zaniosła śpiącą dziewczynkę, położyła na kanapie, z zachwytem patrzyła na jej puszyste policzki, długie rzęsy. Dopiero trzask drzwi otrzeźwił ją – Dominika wyszła.

Z przedpokoju nie dochodził żaden dźwięk. Wpadła tam i zobaczyła tylko pozostawioną torbę. Jedynym śladem po córce były mokre ślady butów na podłodze.

Walentyna otwarła drzwi, krzyknęła w stronę klatki schodowej: “Dominika!” Żadnej odpowiedzi. Podbiegła do okna – pod blokiem nie było ani samochodu, ani córki.

Wróciła do pokoju. Dziecko spało.

*”Zostawiła mi córkę?”* – myśl przeszyła ją gorącem. – *”Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci. Torba! Zostawiła torbę…”* – Walentyna porwała torbę, przyniosła do pokoju. W środku tylko ubranka dziecka.

Dziewczynka poruszyła się w obszernym kombinezonie, zmarszczyła buzię i zapłakała. Walentyna zaczęła ją rozbierać, uspokajała bardziej siebie niż dziecko, powtarzając, iż mama zaraz wróci.

Znalazła w bocznej kieszeni dokumenty – Iga, Iga Leonarda Tymińska. Więc córka nie wyszła za mąż.

Była też krótka notatka: *”Proszę, niech zostanie u ciebie na jakiś czas.”* I tyle.

W szaleństwie zaczęła szukać czegokolwiek – butelkę, niedokończone opakowanie mleka. *”I za to dziękuję”* – pomyślała, pobiegła do kuchni przygotowaćWalentyna przytuliła Igę mocno do siebie, wiedząc, iż choć życie znów je zaskoczyło, to właśnie ta mała dziewczynka stała się jej największym błogosławieństwem.

Idź do oryginalnego materiału