Dawno temu, w pewnym polskim mieście, życie przyniosło mi nieoczekiwaną lekcję.
 Czesławie, czy twoja żona jest naprawdę taka, za jaką ją uważasz?  mój kolega z pracy przykuł mnie do fotela tym pytaniem.
 Nie chciałem ci tego mówić w dniu ślubu Wiesz, iż twoja nowo poślubiona żona ma córkę?  
 Co ty pleciesz?  nie chciałem wierzyć w takie nowiny.
 Moja żona, gdy zobaczyła twoją Bogumiłę na weselu, szepnęła mi do ucha:
 Ciekawe, czy pan młody wie, iż jego wybranka oddała dziecko do domu małego dziecka?
 Wyobraź sobie! Ledwo nie zadławiłem się sałatką. Moja Bronisława pracuje w szpitalu położniczym. Rozpoznała twoją Bogumiłę po znamię na szyi. Mówi, iż dziewczynkę nazwała Kinga i dała jej swoje nazwisko  Zawadzka. To było z pięć lat temu  kolega czekał na moją reakcję.  
Siedziałem zszokowany. Postanowiłem sam to sprawdzić. Nie chciałem wierzyć plotkom, ale wiedziałem, iż Bogumiła nie była niewiniątkiem miała już trzydzieści dwa lata, gdy się poznaliśmy. Mimo to, jak można oddać własne dziecko?
Dzięki znajomościom gwałtownie odnalazłem dom dziecka, w którym przebywała Kinga Zawadzka.
 Poznajcie Kingę Zawadzką  przedstawił ją dyrektor.  Ile masz lat, dziewczynko?
Nie sposób było nie zauważyć jej zeza. Serce mi się ścisnęło. Już czułem, iż to moja córka.
 Cztery lata  odparła śmiało.  Ty jesteś mój tato?
Zawahałem się. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
 Kinga, porozmawiajmy. Chciałabyś mieć mamę i tatę?  głupie pytanie, ale już chciałem ją zabrać do domu.
 Tak! Zabierzesz mnie?  spojrzała na mnie ufnie.
 Zabiorę, ale trochę później. Poczekasz, kotku?  miałem łzy w oczach.
 Poczekam. Nie oszukasz?
 Nie oszukam  pocałowałem ją w policzek.  
W domu wyjaśniłem wszystko żonie.
 Bogumiło, nie obchodzi mnie przeszłość, ale Kingę musimy zabrać. Adoptuję ją.
 A mnie spytałeś? Chcę tej dziewczynki? I jeszcze zezuje!  podniosła głos.
 To twoja córka! Zrobimy operację, wszystko się naprawi. Pokochasz ją  zszokowała mnie jej postawa.
Ostatecznie niemal siłą przekonałem Bogumiłę do adopcji.  
Czekaliśmy rok, zanim zabraliśmy Kingę do domu. Często ją odwiedzałem, zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Bogumiła wciąż się wzbraniała, ale nalegałem.
W końcu Kinga przekroczyła próg naszego mieszkania. Wszystko ją zachwycało. niedługo okuliści skorygowali jej wzrok  bez operacji. Stała się podobna do matki jak dwie krople wody. Byłem szczęśliwy  w moim domu były teraz dwie piękne kobiety.  
Jednak Bogumiła nigdy jej nie pokochała. Kinga chodziła z paczką herbatników, jakby bała się głodu. To drażniło żonę, a mnie martwiło.
Kłóciliśmy się coraz częściej.
 Po co przyprowadziłeś tę dzikuskę? Nigdy nie będzie normalna!  krzyczała Bogumiła.  
Kochałem ją, ale moja matka mawiała:
 Synu, widzieliśmy Bogumiłę z innym mężczyzną. Nie będzie z nią szczęścia.  
Pewnego dnia Kinga zachorowała. Płakała, ciągnąc się za Bogumiłą z lalką Zosią. W końcu żona wyrwała lalkę i wyrzuciła ją przez okno.
 Mamo, to moja ukochana Zosia! Zamarznie!  zawodziła Kinga.
Zbiegłem po schodach z ósmego piętra. Lalka wisiała na gałęzi, pokryta śniegiem. Gdy wróciłem, Kinga już spała, a Bogumiła czytała spokojnie gazetę.  
Wtedy moja miłość do niej umarła. Zrozumiałem, iż była jak piękny, ale pusty opakowanie po cukierku.
Rozstaliśmy się. Kinga została ze mną, a Bogumiła choćby nie protestowała.  
Później spotkałem ją przypadkiem.
 Byłeś tylko trampoliną  rzuciła z uśmiechem.
 Miałaś błyszczące oczy, Bogumiło, ale czarne serce  odparłem spokojnie.  
Wkrótce wyszła za bogatego biznesmena.
 Szkoda jej męża. Takiej kobiecie nie wolno być matką  powiedziała moja mama.  
Kinga tęskniła za nią, ale moja nowa żona, Weronika, otoczyła ją miłością. Czułem, iż Bogumiła odrzuciła własne dziecko po raz drugi.
Teraz Weronika z niezwykłą cierpliwością opiekuje się Kingą i naszym synkiem, Krzysiem.









