Czy twoja mama uznała, iż jestem jej pokojówką?” — żona postawiła się i odmówiła spełniania próśb teściowej

newsempire24.com 19 godzin temu

Byłeś przyzwyczajony, iż twoja mama widzi we mnie swoją służącą? żona odmówiła spełniania próśb teściowej

Czasem przychodzi taki moment, gdy cierpliwość pęka jak przeładowana szafa. Po prostu basta, koniec, dość. Mój przyszedł pewnego zwykłego wieczoru, gdy smażyłam ziemniaki.

Dzień był nie do pozazdroszczenia. W pracy zaległości, szef wymęczył mnie raportem, a tu jeszcze Marek dzwoni: Kasiu, mama wpadnie, była w centrum. Jasne, akurat. Kiedy to Barbara Janina przechodziła akurat? Zawsze wybiera moment, gdy wracam zmęczona.

Stoję przy kuchence, przewracam te nieszczęsne kartofle. W skroniach pulsuje, nogi bolą od szpilek, a ręce machinalnie mieszają patelnią. W prawo, w lewo, w prawo, w lewo. Tak chce się po prostu usiąść, włączyć serial, wyłączyć telefon

Kasia! rozlega się z przedpokoju. Gdzie jesteś?

No i już. choćby się nie odwracam wiem, iż zaraz zaszeleszcze swoimi firmowymi butami po korytarzu, zajrzy do kuchni

A, tu jesteś Barbara Janina siada przy stole jak u siebie. Wyjmuje telefon, wpatruje się w ekran. Nalej mi herbaty i zrób kanapkę. Zmęczyłam się dziś strasznie.

Zastygam. W głowie coś przeskakuje. Trzy lata. Trzy lata słyszę te rozkazy: nalej, podejmij, zrób. Jakbym była nie synową, ale nieopłaconą pomocą domową.

Czajnik na kuchence mówię niespodziewanie spokojnie. Chleb w szafce.

Cisza. Taka, co to powietrze można kroić nożem. Kątem oka widzę, jak teściowa podnosi głowę znad telefonu. Powoli, jakby nie wierzyła własnym uszom.

Co co? jej głos staje się lodowaty. Co ty sobie pozwalasz?

Wyłączam gaz. Wycieram ręce w ręcznik ten z słonecznikami, który przyniosła na nowe mieszkanie. Żeby było przytulniej powiedziała wtedy. Odwracam się do niej.

Pozwalam sobie być człowiekiem, a nie służącą mówię cicho. Ja też jestem zmęczona. Miałam ciężki dzień. jeżeli potrzebujesz pomocy umówmy się, a nie rozkazuj.

I wtedy, jak na zawołanie, do kuchni wpada Marek. Zastyga w drzwiach, z dezorientacją w oczach. Patrzy na mnie, na matkę, z powrotem na mnie. Oczywiście, on przecież konfliktów unika jak ognia.

Marku! zrywa się Barbara Janina. Popatrz tylko, jak twoja żona się odezwała! Proszę ją o zwykłą uprzejmość

Nie daję jej dokończyć. Zwracam się do męża:

Marek mówię. A ty sam mnie szanujesz?

Za oknem huczą samochody, na kuchence stygną ziemniaki, a my troje zastygamy w tej kuchni jak w niemym filmie. I nagle czuję dziwny spokój. Jakby kamień spadł mi z serca ten, który dźwigałam trzy lata. Miałam dość. Po prostu dość bycia wygodną, posłuszną, bez prawa głosu. Marek patrzy to na mnie, to na matkę, i widzę: jest w szoku. Po raz pierwszy w tych wszystkich latach jego cicha, uległa żona pokazała pazury. No cóż, kochanie, teraz twoja kolej.

Minął tydzień od tamtej kuchennej rozmowy. Cały tydzień cichej wojny: Barbara Janina demonstracyjnie nie odzywała się do mnie, tylko wzdychała ciężko, przechodząc obok. Marek miotał się między nami jak zwierzę w klatce, udając, iż nic się nie dzieje. A ja po raz pierwszy czułam się człowiekiem, a nie czyjąś własnością.

Tego wieczoru siedziałam w naszym małym salonie, wtulona w stare fotel. Ulubiony fotel ojca Marka jedyna rzecz, którą udało mu się zabrać z rodzinnego domu po śmierci taty. Barbara Janina wtedy urządziła awanturę: Jak można, wynosić pamięć o ojcu!. A mnie się wydaje, iż po prostu nie chciała symbolicznie wypuścić syna.

Próbowałam czytać jakąś romantyczną powieść mama zawsze mówi, iż to pomaga się odprężyć. Ale litery wirowały przed oczami, a myśli wracały do naszej sytuacji. Dlaczego, dlaczego wszystko musi być tak skomplikowane? Dlaczego nie możemy po prostu żyć własnym życiem, bez tej nieustannej kontroli, bez rozkazów, bez

Kasieńka.

Drgnęłam. Marek stał w drzwiach rozczochrany, zagubiony. Mój ukochany chłopczyk, który nigdy nie nauczył się być mężczyzną.

Nie śpisz? zapytał, przestępując z nogi na nogę.

A ty? odłożyłam książkę.
No myślałem.

O czym?

Wszedł do pokoju, ciężko opadł na kanapę. Milczał, wpatrując się w swoje dłonie.

Ty jakaś taka zimna się stałaś. Mama mówi

Porozmawiajmy bez mamy przerwałam. Tylko ty i ja. Marek, myślałeś kiedyś, dlaczego za ciebie wyszłam?

Spojrzał na mnie zaskoczony:

No bo mnie kochasz?

Bo zakochałam się w silnym, zabawnym facecie, który nie bał się decyzji. Pamiętasz, jak mi się oświadczyłeś? W parku, przy wszystkich. A twoja mama była przeciw mówiła, iż za wcześnie

No tak uśmiechnął się lekko. Wtedy pierwszy raz jej nie posłuchałem.

I dobrze zrobiłeś. A teraz co? Teraz twoja mama decyduje, jak mamy żyć? Marek pochyliłam się do przodu ty wychowałeś się w domu, gdzie mama robiła wszystko za ciebie. Ale w naszym tak nie będzie. Nie chcę być służącą ani tobie, ani twojej mamie. Chcę być żoną. Partnerką. Rozumiesz?

W pokoju zapadła cisza. Tylko stare zegary na ścianie kolejny prezent od teściowej tykały natrętnie. Tik-tak, tik-tak Odliczały sekundy naszego wspólnego życia.

jeżeli dla ciebie żona to darmowa pomoc domowa, to może powinniśmy przemyśleć, czego oboje oczekujemy od małżeństwa?

Marek drgnął, jakby dostał w twarz:

To groźba?

Nie, kochanie. Po prostu mam dość bycia mamą dla trzydziestoletniego faceta. Wiesz zaśmiałam się nagle twoja mama, choć w wielu rzeczach się myli, przynajmniej jest szczera. Po prostu przywykła rozkazywać. A ty ty chowasz się za jej plecami, gdy trzeba podjąć decyzję. I za moje, gdy trzeba coś zrobić w domu.

Milczał. Długo milczał. Widziałam, jak napinają mu się żuchwa

Idź do oryginalnego materiału