„Czy mi się wydaje, czy znów jesteśmy razem?” – Zosia przytuliła się do Piotrka.
„No jak? Wyglądam normalnie, prawda?” – Kasia kręciła się przed lustrem, przymierzając spodnie. „Zosiu, dość już tego cierpienia. Wyjedź gdzieś, zmień otoczenie, oderwij się, zakochaj w końcu.” – Kasia wsunęła ręce do kieszeni i ugięła jedną nogę w kolanie. „Nie, zdecydowanie mi się podobają. jeżeli ci nie szkoda, to wezmę je. Dziękuję.” – Podskoczyła do Zosi, usiadła obok niej na kanapie, objęła ją i cmoknęła w policzek.
Zosia westchnęła, wstała z kanapy i podeszła do lustra.
„Masz rację, wyglądam okropnie. Schudłam, jestem blada. To ja pierwsza zerwałam, a teraz żałuję. Przekonałaś mnie. Jutro napiszę podanie o urlop. Nie, najpierw kupię bilety na najbliższy termin, a potem dopiero podanie.” – Po raz pierwszy od wieczora Zosia się uśmiechnęła.
„Brawo, wreszcie rozsądna decyzja,” – pochwaliła ją Kasia.
Uśmiech całkowicie zmienił Zosię. Śmiały się nie tylko usta, ale i oczy, zamieniając się w wąskie szczeliny, z których tryskały iskry radości. „Wesoła drobnica,” – mawiała Kasia. Szkoda tylko, iż Zosia ostatnio tak rzadko się uśmiechała.
Właśnie przez ten śmiech Piotrek zakochał się w Zosi. Siedziały z Kasią na ławce w parku koło biura i jadły lody. Śmiały się z czegoś, gdy obok przeszedł chłopak. Rzucił na nie spojrzenie, a potem długo się oglądał. A one wtedy wybuchnęły jeszcze głośniejszym, zaraźliwym śmiechem.
Dwa dni później znów siedziały na tej samej ławce. Tym razem chłopak podszedł do nich celowo. Zatrzymał się przed Zosią i przywitał.
„A pan kto?” – zapytała bezceremonialnie Kasia, i znów wybuchnęły śmiechem.
„Jestem Piotr. Przychodziłem tu każdego dnia, licząc, iż was spotkam. Dwa dni temu siedziałyście na tej ławce… Ten wasz śmiech…” – Patrzył wyłącznie na Zosię.
Nagle zrozumiała, iż mówi poważnie, iż mu się podoba, iż boi się jej ostrej odprawy. Uśmiechnęła się, a kiedy on otworzył usta z zachwytem, wybuchnęła beztroskim śmiechem. Nie drwiącym, nie – szczęśliwym, bo nikt wcześniej nie patrzył na nią w taki sposób. Z przymrużonych oczu trysnęły figlarne błyski. Później tłumaczył, dlaczego zakochał się właśnie w niej, a nie w Kasie, która była bardziej efektowna i atrakcyjna.
Piotrek zdobył ją swoim zachwytem, uwagą, miłością. Zamieszkali razem i spędzili ze sobą dwa lata. A potem… Czas był albo na oświadczyny, albo na rozstanie. Ich relacja stała się zbyt codzienna, przyziemna.
Piotrek zaniemówił, jej śmiech przestał działać na niego magicznie. Zosia uznała, iż jego uczucie wygasło, i nie czekając, aż jej to powie, sama zaproponowała rozstanie.
Sprzeciwiał się, ale słabo, w końcu spakował swoje rzeczy i wyszedł. Po dwóch tygodniach Zosia zrozumiała swój błąd. Bez Piotrka było jeszcze gorzej. Miesiąc później darła się z tęsknoty i samotności, a po kolejnych dwóch miesiącach zdała sobie sprawę, iż nie potrafi bez niego żyć.
Wtedy pojawiła się Kasia, narzekając, iż chłopak zaprosił ją na koncert. Kupiła elegancką bluzkę, ale żadne spodnie do niej nie pasowały. Zosia zaproponowała, iż odda jej swoje – po rozstaniu z Piotrkiem stały się za duże.
„To wróć do niego, zanim zacznie się kręcić z jakąś…” – poradziła Kasia.
„Nie. Wtedy pomyśli, iż jestem od niego zależna, iż mu ulegam,” – odpowiedziała zamyślona Zosia.
„A to akurat wspaniałe – ulegać ukochanemu mężczyźnie.”
„A jeżeli znów się zejdziemy i znowu poczuję nudę i chłód?”
„Za dużo kombinujesz. Włącz laptopa i szukajmy biletów,” – powiedziała Kasia.
Bilety znalazły się niespodziewanie, niedrogie, dokładnie tam, gdzie trzeba, i w idealnym terminie – za dwa tygodnie.
Zosia przekonała szefa, by podpisał jej urlop, tłumacząc, iż zwariuje, jeżeli nie wyjedzie na czas z miasta. Trochę się bała jechać na południe sama. Wcześniej podróżowała z rodzicami, z Piotrkiem, z Kasią i jej chłopakiem, ale nigdy samotnie.
„Jesteś dorosłą, rozsądną dziewczyną, ale i tak uważaj na siebie,” – instruowała ją Kasia, stojąc przy wagonie.
Zosia od razu zrezygnowała z samolotu. Tylko do Sochaczewa latały, a tam było drogo i głośno, a ona marzyła o spokoju. Lepiej jechać pociągiem. Leżeć na półce i wpatrywać się w zmieniający się za oknem krajobraz. Albo drzemać w rytm stukotu kół, śniąc o morzu. A potem, wyłaniając się z zakurzonego wagonu, wciągnąć niepowtarzalne, południowe powietrze i rzucić się wprost w fale…
Nie chciała już poważnych, długotrwałych związków. Miłość często przynosi ból, rozczarowanie i strach, iż kiedyś się skończy i trzeba będzie zaczynać od początku…
„Masz prawie trzydziestkę. Minął czas, gdy wszystko było przed tobą. Czas zrozumieć, iż relacje ewoluują, iż nie mogą być idealne, tak jak ludzie. Wzajemna miłość to rzadkość. Musisz wybrać, co ważniejsze – kochać sama, czy być kochaną. Dlatego bierz to, co życie daje. Po prostu żyj i bądź szczęśliwa, nie myśl, co będzie dalej…” – mówiła Kasia, a Zosia wciąż wypatrywała Piotrka.
W przedziale trafiła się starsza para z wnukiem-nastolatkiem. Pryszczaty chłopak gapił się na Zosię bez mrugnięcia. Najpierw odwracała wzrok, udając, iż nie zauważa. No cóż, niech się gapAle gdy w końcu wróciła do domu, zamiast pustki czekał na nią Piotrek, trzymając w rękach klucze do ich wspólnej przyszłości.