Kinga weszła na drugie piętro biura, nie spotykając po drodze żadnych kolegów, i była temu rada. Nie chciała widzieć współczujących spojrzeń ani odpowiadać na pytania. gwałtownie skryła się w swoim gabinecie.
„Kinguś, nareszcie!” — ucieszyła się Halina Stanisławówna, z którą Kinga pracowała od lat. — „A tu u nas takie zamieszanie! Jana Stefana na emeryturę wysłali, a na jego miejsce nowego dyrektora przysłali. Młody, ale surowy. Wszystkich emerytów pozbywa się po kolei. Boję się, iż i na mnie przyjdzie kolej. Jak Sławek, mam nadzieję, iż lepiej?”
Kinga usiadła przy swoim biurku, rozglądając się po pokoju. Czuła, iż Halina Stanisłówna patrzy na nią wyczekująco.
„Co pani, Halino Stanisławno? Przecież wszystkich nie zwolni, kto by wtedy pracował? Pewnie mnie pierwsza wywalą, ciągle na L4 przez Sławka. Potrzebuje przeszczepu szpiku, a na operację nie mam pieniędzy. Zgłosiłam się do fundacji, ale tam też kolejki. A lekarze mówią, iż trzeba działać szybko. Do tego potrzebny jest dawca. Ja nie pasuję, a mama już w takim wieku…”
„Boże, za co temu biednemu chłopcu taka próba?” — szczerze współczuła Halina Stanisłówna. — „A ojca Sławka nie próbowałaś znaleźć?”
„Znajdę, i co? Nie jestem pewna, czy zgodziłby się zostać dawcą. To nie jest drobiazg. A i tak by nie uwierzył, iż Sławek…”
W tej chwili drzwi się otworzyły i do gabinetu weszła Alina z kadr. Obie kobiety odwróciły głowy, a na ich twarzach zastygł niepokój.
„Powiedziano mi, iż wróciłaś do pracy. Kinga, wiem, iż i tak jest ci ciężko, ale zarządzenie…” — zawahała się.
„Mów” — powiedziała Kinga, a w myślach dodała: „No i zaczęło się.”
Alina spuściła wzrok, spojrzała na Halinę Stanisławnę, jakby szukała u niej wsparcia.
„Co, nowy dyrektor postanowił i mnie zwolnić? Nie ma mowy.” — Kinga tak gwałtownie zerwała się z krzesła, iż omal nie potrąciła Aliny, która nie zdążyła się odsunąć, i ruszyła w stronę drzwi.
Alina coś krzyknęła za nią, ale stukot obcasów Kingi już cichł na korytarzu. Spóźnieni pracownicy witali się z nią, ale ona nikogo nie widziała. „Nie ma mowy. Niech tylko spróbuje. Nie ma prawa…” — powtarzała w myślach ze złością.
Weszła do sekretariatu i zatrzymała się, widząc za biurkiem młodą dziewczynę, jakby żywcem zerwaną z okładki kolorowego magazynu. Cała świeża, uśmiechnięta, z kokieteryjnie rozpiętą górną guzikiem białej bluzki.
„A gdzie Irena Bronisława?” — spytała Kinga.
Dziewczyna otworzyła usta, ukazując rząd równych, śnieżnobiałych zębów. Ale Kinga nie czekała na odpowiedź, podeszła do drzwi i złapała za klamkę.
„Pani dokąd? Tam nie można! Trwa narada!” — Sekretarka z zadziwiającą zwinnością znalazła się przy Kingi, ale ta już otwierała drzwi.
Kinga pierwsza wkroczyła do gabinetu dyrektora i zastygła w progu. GlamourKinga spojrzała w oczy Pawła, a w jej sercu zalśniła nadzieja, iż po latach cierpienia wreszcie zaczyna się nowy, lepszy rozdział ich życia.