Dzisiaj znów nie mogłam zasnąć. Zastanawiam się czy to już koniec miłości, czy tylko chwilowe trudności? Emilia nie wytrzymała dłużej. Nie rozumiała, dlaczego Marek stał się taki obojętny może przestał kochać? Dzisiaj znów wrócił późno w nocy i położył się spać w salonie.
Rano, przy śniadaniu, Emilia usiadła naprzeciw niego.
Marku, możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
Co jest nie tak?
Pił kawę, unikając jej wzroku.
Od kiedy urodzili się chłopcy, bardzo się zmieniłeś.
Nie zauważyłem.
Marku, żyjemy jak sąsiedzi od dwóch lat, naprawdę tego nie widzisz?
Słuchaj, czego chcesz? W domu wszędzie porozrzucane zabawki, śmierdzi mlekiem, dzieci wrzeszczą Myślisz, iż to komukolwiek odpowiada?
Marku, ale to twoje dzieci!
Wstał gwałtownie i zaczął nerwowo chodzić po kuchni.
Normalne żony rodzą jedno dziecko, które spokojnie bawi się w kącie i nie przeszkadza. A ty od razu dwoje! Moja matka ostrzegała, ale nie słuchałem takie jak ty tylko się mnożą!
Jakie to ja, Marku?
Bez celu w życiu.
Ale to ty kazałeś mi rzucić studia, żebym poświęciła się rodzinie!
Emilia opadła na krzesło. Po chwili ciszy dodała:
Myślę, iż powinniśmy się rozstać.
Zastanowił się i odparł:
Jestem za. Tylko umówmy się nie będziesz żądać alimentów. Sam ci dam pieniądze.
Odwrócił się i wyszedł. Chciała wybuchnąć płaczem, ale nagle z pokoju dzieci dobiegł hałas. Bliźniacy obudzili się i domagali się jej uwagi.
Minął tydzień. Spakowała rzeczy, zabrała chłopców i wyprowadziła się do malutkiego mieszkania w bloku, które odziedziczyła po babci.
Sąsiedzi byli nowi, więc postanowiła się przedstawić. Po jednej stronie mieszkał ponury, choć jeszcze nie stary mężczyzna, po drugiej energiczna sześćdziesięciolatka. Najpierw zapukała do drzwi mężczyzny:
Dzień dobry! Jestem nową sąsiadką, chciałam się przywitać, kupiłam ciasto, może pan przyjdzie do kuchni na herbatę?
Próbowała się uśmiechać. Mężczyzna obrzucił ją wzrokiem, po czym mruknął:
Nie jem słodyczy. I zatrzasnął drzwi przed nosem.
Wzruszyła ramionami i poszła do Zofii Nowak. Ta zgodziła się przyjść, ale tylko po to, by wygłosić swoje przemówienie.
Słuchaj, lubię odpoczywać w dzień, bo wieczorem oglądam seriale. Mam nadzieję, iż twoje dzieci nie będą hałasować. Bądź tak miła, nie pozwalaj im biegać po korytarzu, niech niczego nie dotykają, nie brudzą i nie niszczą!
Mówiła długo, a Emilia z goryczą pomyślała, iż to nie będzie słodki początek nowego życia.
Zatrudniła się jako opiekunka w przedszkolu, do którego chodzili chłopcy. Wygodne rozwiązanie pracowała do godziny, gdy trzeba było zabrać Jacka i Tomka do domu. Płacili mało, ale przecież Marek obiecał pomóc.
Przez pierwsze trzy miesiące po rozwodzie rzeczywiście czasem przysyłał pieniądze. Ale potem pomoc ustała. Emilia od dwóch miesięcy nie mogła zapłacić za media.
Stosunki z Zofią Nowak pogarszały się z dnia na dzień. Pewnego wieczoru, gdy karmiła chłopców w kuchni, weszła sąsiadka w atłasowym szlafroku.
Kochanie, mam nadzieję, iż rozwiązałaś swoje problemy finansowe? Nie chciałabym zostać bez prądu czy gazu przez ciebie.
Emilia westchnęła:
Nie, jeszcze nie. Jutro jadę do byłego męża wygląda na to, iż zupełnie zapomniał o dzieciach.
Zofia Nowak podeszła do stołu.
Wciąż karmisz ich makaronem wiesz, iż jesteś złą matką?
Jestem dobrą matką! A tobie radzę nie wtykać nosa tam, gdzie nie trzeba bo możesz dostać w nos!
Wtedy Zofia zaczęła wrzeszczeć tak głośno, iż aż zatkało uszy. Na krzyk wyszedł Jan, sąsiad z naprzeciwka. Poczekał, aż Zofia Nowak wykrzyczy swoje przekleństwa pod adresem Emilii, dzieci i świata w ogóle, po czym odwrócił się i wyszedł. Wrócił po chwili. Rzucił pieniądze na stół przed Zofią i powiedział:
Uspokój się. Masz za media.
Kobieta zamilkła, ale gdy Jan znów zniknął, szepnęła do Emilii:
Pożałujesz tego!
Emilia zignorowała te słowa. Ale później okazało się, iż na próżno. Następnego dnia pojechała do Marka. Wysłuchał jej i stwierdził:
Teraz mam trudny okres, nie mogę ci pomóc.
Marku, co ty opowiadasz? Muszę czymś nakarmić dzieci!
No to karm, nie zabraniam.
Złożę wniosek o alimenty.
Oczywiście, złóż. Mój oficjalny dochód jest taki, iż dostaniesz grosze. I postaraj się więcej mnie nie nękać!
Wróciła do domu w płaczu. Do wypłaty jeszcze tydzień, a pieniędzy prawie nie było. Ale w domu czekała ją kolejna niespodzianka inspektor z opieki społecznej. Zofia Nowak złożyła skargę. Twierdziła, iż Emilia grozi jej życiu, a dzieci są głodne i zaniedbane.
Przez godzinę inspektor ją przesłuchiwał, a na koniec powiedział:
Muszę zgłosić to do opieki społecznej.
Zaczekaj, co zgłaszać? Przecież nic złego nie zrobiłam!
Takie są procedury. Jest sygnał, trzeba się zająć.
Wieczorem Zofia Nowak znów przyszła do jej kuchni.
Kochanie, jeżeli twoje dzieci jeszcze raz zakłócą mój spokój w ciągu dnia, będę zmuszona zgłosić to bezpośrednio do opieki społecznej!
Co pani robi? To przecież dzieci! Nie mogą cały dzień siedzieć w miejscu!
Kochanie, gdybyś je normalnie karmiła, chciałyby spać, a nie biegać!
Wyszła z kuchni, a chłopcy przestraszeni patrzyli na matkę.
Jedzcie, kochani. Ciocia żartuje, w głębi duszy jest dobra.
Odwróciła się do kuchenki, by ot