Clare mieszka w uroczej chatce w rezerwacie przyrody na wybrzeżu, gdzie spędziliśmy sylwestra. Kiedy nasza grupa opalała się i skakała przez fale, ona gotowała obiady, pływała pontonem, a potem wędrowała po skałach w trampkach i z czapką z daszkiem na głowie. Martwi się, iż coraz gorzej słyszy na jedno ucho, ale przez cały czas jeździ do galerii sztuki w Kapsztadzie w fuksjoworóżowym garniturze i w okularach przeciwsłonecznych.
Clare stara się żyć pełnią życia, ale nie zawsze było jej łatwo. Jako dziecko straciła matkę, a w czasie drugiej wojny światowej samotnie przemierzyła pół świata w poszukiwaniu ojca. Ma trzy stopnie naukowe i sześcioro dzieci. W latach 50. XX wieku była pionierką szlaków górskich w Tybecie i Afryce. Choć coraz częściej wspomina o zbliżającej się śmierci, przez cały czas wykorzystuje każdy moment, kiedy może porozmawiać z nastolatkami o polityce, imprezach czy podbojach miłosnych. Ja sama mam dobre 40 lat mniej, a niektórzy moi znajomi już mówią o emeryturze…