Czy robisz to dla syna? Zatrzymaj się. Będę mieć nadzieję, iż nie potrafisz mnie kochać.

newsempire24.com 16 godzin temu

Wychodząc ze szpitala, Kinga zderzyła się w drzwiach z mężczyzną.

– Przepraszam – powiedział, zatrzymując na niej wzrok na chwilę dłużej. W następnej chwili jego spojrzenie stało się pogardliwie pobłażliwe. Mężczyzna odwrócił się od Kingi i zdawało się, iż natychmiast o niej zapomniał.

Ileż takich spojrzeń łapała na sobie. Na szczupłe, długonogie dziewczyny patrzono zupełnie inaczej. Oczy mężczyzn na widok zgrabnej piękności stawały się nie puste i obojętne, ale lepkie i zachłanne. Z powodu tej niesprawiedliwości Kinga czuła straszliwy żal. Czy to jej wina, iż urodziła się taka?

Gdy była mała, wszyscy zachwycali się jej pulchnymi policzkami, krągłymi nóżkami i okrąglutkim pośladkiem. W szkole, na lekcjach wf-u, ustawiana była zawsze jako pierwsza w szeregu dziewczynek. Przezywali ją – gruba, tłusta, Świnka Peppa, dynia. A to jeszcze nic, dało się wytrzymać. Najbardziej dotkliwych przezwisk choćby nie chciała wspominać. Dzieci potrafią być okrutne. Nauczyciele widzieli, iż koledzy dokuczają Kindze, ale nie reagowali.

Kinga próbowała różnych diet, ale ciągle była głodna, więc rezygnowała. Zrzucone kilogramy gwałtownie wracały. Była całkiem ładna, ale nadwaga psuła całe wrażenie.

Marzyła o pracy nauczycielki, ale zrezygnowała, bo bała się, iż dzieci i tak będą ją przezywać za plecami. Po szkole poszła do szkoły medycznej. Gdy ludziom jest źle, nie obchodzi ich, jak wygląda ten, kto im pomaga – ważne, by ulżył w cierpieniu.

W jej grupie nie było chłopaków, a dziewczyny zajmowały się sobą, zakochiwały się, wychodziły za mąż. Kinga zawsze była sama. Na zajęciach koleżanki prosiły, żeby siadała w pierwszej ławce. Chowały się za jej szerokimi plecami, by wykładowca ich nie zauważył.

Z tęsknotą patrzyła na piękne sukienki w witrynach sklepów. Nigdy nie będzie mogła takich nosić. Ubierała się w obszerne bluzki i szerokie spódnice, by ukryć swoją tuszę. Uczyła się dobrze, zastrzyki robiła sprawnie i bezboleśnie. To dlatego starsi pacjenci ją lubili.

Pewnego dnia poszła z koleżankami na lodowisko. Nastolatki rzucały w jej stronę niemiłe uwagi. „Patrzcie, spieszy się na tuczarnię” – śmiali się chłopcy. Od ich śmiechu za plecami Kinga miała ochotę płakać.

Mama próbowała zapoznać córkę z synami swoich przyjaciółek. Parę razy Kinga choćby poszła na randki. Jeden chłopak, zobaczywszy ją, udawał, iż na nikogo nie czeka, i demonstratywnie się odwrócił. Drugi, zanim się poznali, zaczął ją obmacywać. Kinga odepchnęła go, a on wpadł tyłem w kałużę. „Co się ważysz? Zrobiłem ci przysługę. Komu ty taka potrzebna?” – krzyczał za nią. Łzy dusiły Kingę. Więcej nie chodziła na randki, odmawiała znajomości. Lepiej być samej.

W social mediach ustawiła sobie na profilowe Fionę z „Shreka”. Gdy jakiś chłopak zapytał w komentarzu, jak wygląda naprawdę, Kinga odpowiedziała, iż właśnie tak, tylko nie jest zielona. On potraktował to jako żart. „Pewnie masz dość nachalnych fanów i chcesz ich odstraszyć takim zdjęciem” – napisał i zaproponował spotkanie. Kinga natychmiast przerwała rozmowę.

Pewnego razu w korytarzu oddziału wpadł na nią sześcioletni chłopiec.

– Dokąd tak pędzisz? Tu leżą chorzy, nie można hałasować – powiedziała, łapiąc go za rękę.

– Chciałem się przejechać po linoleum – szczerze przyznał chłopiec.

– Z kim jesteś?

– Z tatą, do babci. A gdzie tu toaleta? – spytał.

– Chodź – Kinga zaprowadziła go na koniec korytarza. – Dasz radę sam?

Chłopiec spojrzał na nią z wyższością. Na tego małego mężczyznę nie obraziła się. niedługo za drzwiami rozległ się szum spłukiwanej wody, a chłopiec wrócił.

– Teraz pokażesz, w której sali leży twoja babcia – powiedziała Kinga.

Chłopiec westchnął i powlókł się obok. Zatrzymał się przed jednymi drzwiami. Zrobił poważną minę i przyłożył palec do ust. Kinga obserwowała go, powstrzymując uśmiech.

– Ta chyba – wskazał na drzwi z cyfrą cztery.

– Chyba? Więc wybiegłeś i nie sprawdziłeś numeru? A może nie znasz cyfr? – Kinga zasmuciła się, bo to była męska sala.

– Wszystko wiem, nie jestem mały. Znam choćby litery. Tamte drzwi – pokazał na piątkę.

– A ty psotniku – Kinga udawała, iż jest zła.
Chłopiec roześmiał się figlarnie. – Jak się nazywasz?

– Kuba – zdążył odpowiedzieć, gdy drzwi otworzyły się i na progu stanął wysoki, przystojny mężczyzna.
Spojrzał surowo na chłopca.

– Kubuś, dlaczego tak długo? – Wtedy zauważył Kingę.
Jednym szybkim spojrzeniem ocenił jej wygląd i momentalnie stracił zainteresowanie. – Znowu psocił? – spytał.

Ileż takich obojętnych, pogardliwych spojrzeń mężczyzn widziała Kinga.

– Nie psocił. Nie gniewaj się na niego – powiedziała z wyrzutem i odeszła.

– Chodź, pożądaj się z babcią, musimy już iść – usłyszała za sobą.

Następnego dnia Kuba z tatą znów odwiedzili babcię. Mężczyzna minął Kingę, nie patrząc choćby w jej stronę. Pokazała mu język za plecami. W tej chwili Kuba się odwrócił, roześmiał wesoło i podniósł kciuk do góry. Kinga uśmiechnęła się i pomachała mu.

Po ciszy poobiedniej zajrzała do sali piątej.

– Dziś pani dobrze wygląda, Anno Stanisławo. Był wnuczek? – spytała Kinga.

– Widziała go? Prawda, iż wspaniały chłopiec? Tak bardzo chcę żyć, żeby zobaczyć, jak wyrośnie.

– Jeszcze pani wnuków będzie niańczyć – powiedziała radośnie Kinga.

– Daj Boże. Martwię się o niego. Rośnie bez mamy – westchnęła Anna Stanisława.

– Jego mama…

– Nie, nie umarła. Uciekła i zostawiła nam syna.

– Powiedziała pani „swojego”… – zdziwiła się Kinga.

– Kuba nie jest moim rodzonym wnukiem. Ale kochamy go jakKinga spojrzała na przystojnego mężczyznę, a w jego oczach zobaczyła coś, czego nikt wcześniej w nich nie dostrzegł – szczere uczucie, które sprawiło, iż po raz pierwszy w życiu poczuła się prawdziwie piękna i kochana.

Idź do oryginalnego materiału