Czy robisz to dla syna? Nie ma potrzeby. Będę miał nadzieję, a ty nie pokochasz mnie.

twojacena.pl 2 dni temu

Wychodząc ze szpitala, Kasia zderzyła się w drzwiach z mężczyzną.

– Przepraszam – powiedział, zatrzymując na niej wzrok na chwilę dłużej. W następnej sekundzie jego spojrzenie stało się wyniosłe i pogardliwe. Odwrócił się, jakby już zapomniał o jej istnieniu.

Ile takich spojrzeń złapała w życiu. Na szczupłe, długonogie dziewczyny mężczyźni patrzyli zupełnie inaczej. Ich oczy stawały się wtedy lepkie i zachłanne. Od tej niesprawiedliwości Kasię ściskało w gardle. Czy to jej wina, iż urodziła się taka?

Gdy była mała, wszyscy zachwycali się jej pulchnymi policzkami i okrągłymi nóżkami. W szkole, na wuefie, zawsze ustawiała się jako pierwsza w szeregu dziewczynek. Przezywano ją „Świnką”, „Tłustą” albo „Dynią”. To i tak były łagodne przezwiska. Najgorszych wolała nie pamiętać. Dzieci potrafią być okrutne. Nauczyciele widzieli, jak jest prześladowana, ale nic nie robili.

Próbowała różnych diet, ale ciągle była głodna. Schudnięte kilogramy wracały błyskawicznie. Miała ładną twarz, ale nadwaga psowała całe wrażenie.

Marzyła, by zostać nauczycielką, ale zrezygnowała. Bała się, iż dzieci i tak będą ją wyzywać. Po szkole poszła do medycznego. Gdy ludziom jest źle, nie obchodzi ich, jak wygląda ten, kto im pomaga.

W grupie nie było chłopaków, a dziewczyny były zajęte sobą, zakochiwały się, wychodziły za mąż. Kasia zawsze była sama. Na zajęciach prosiły, by siadała w pierwszym rzędzie. Chowały się za jej plecami, by wykładowca ich nie wywołał.

Z żalem patrzyła na piękne sukienki w witrynach sklepów. Nigdy nie będzie ich nosić. Ubierała się w obszerne bluzki i szerokie spódnice, by ukryć fałdki. Uczyła się dobrze, robiła zastrzyki sprawnie i bezboleśnie. Starzy pacjenci ją uwielbiali.

Pewnego dnia poszła z koleżankami na lodowisko. Nastolatki rzucali w jej stronę okrutne uwagi. „Patrzcie, biegnie do masarni!” – śmiali się chłopcy. Kasia ledwo powstrzymywała łzy.

Mama próbowała ją umawiać z synami swoich przyjaciółek. Kilka razy choćby poszła na randki. Jeden facet, zobaczywszy ją, udawał, iż nikogo nie czeka. Drugi, zanim się przedstawił, zaczął ją obmacywać. Odsunęła go, a on wpadł do kałuży. „Dlaczego się wymigujesz? Kto by cię chciał?” – krzyczał za nią. Płakała całą drogę do domu.

W mediach społecznościowych jako awatara ustawiła Fionę z „Shreka”. Gdy jakiś chłopak spytał w komentarzu, jak wygląda naprawdę, odpowiedziała, iż dokładnie tak, tylko nie jest zielona. Potraktował to jako żart. „Pewnie masz dość natrętnych adoratorów” – napisał i zaprosił ją na spotkanie. Skończyła rozmowę.

Poniedziałek. Szpitalny korytarz. Nagle wpadł na nią sześcioletni chłopiec.

– Gdzie tak pędzisz? Tu leżą chorzy – zatrzymała go.

– Chciałem się przejechać po linoleum – przyznał szczerze.

– Z kim jesteś?

– Z tatą, odwiedzamy babcię. A gdzie tu toaleta?

– Chodź, pokażę. – Zaprowadziła go na koniec korytarza. – Dasz radę sam?

Chłopiec spojrzał na nią z wyższością, ale nie miała mu tego za złe. Po chwili usłyszała spłukiwanie wody, a potem wrócił.

– Teraz pokaż, gdzie leży twoja babcia.

Westchnął i włócząc nogami, zaprowadził ją do jednej z sal. Nagle zrobił poważną minę i przyłożył palec do ust. Ledwo powstrzymała śmiech.

– Chyba tu – wskazał drzwi z czwórką.

– Chyba? Więc wybiegłeś i nie zapamiętałeś numeru? A może nie znasz cyfr? – zdziwiła się, bo to była męska sala.

– Znam! choćby litery! – pokazał na piątkę.

– Ale z ciebie urwis! – udawała, iż jest zła. Chłopiec roześmiał się. – Jak masz na imię?

– Tomek – zdążył odpowiedzieć, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich przystojny mężczyzna.

– Tomku, gdzie byłeś? – zauważył Kasię. Jednym szybkim spojrzeniem ocenił ją i stracił zainteresowanie. – Przeszkadzał?

– Nie. Nie krzycz na niego – powiedziała i odeszła.

– Chodź, pożegnaj się z babcią – usłyszała za sobą.

Następnego dnia Tomek z tatą znów przyszli. Mężczyzna przeszedł obok, choćby na nią nie spojrzał. Kasia pokazała mu język. W tej chwili chłopiec się odwrócił, zaśmiał i podniósł kciuk. Uśmiechnęła się i pomachała.

Po drzemce weszła do sali piątej.

– Dziś pani lepiej wygląda, pani Danuto. Był wnuczek?

– Widziała go pani? Cudowny chłopiec. Tak bardzo chcę doczekać, aż dorośnie.

– Jeszcze pani będzie niańczyć prawnuki – odpowiedziała pogodnie.

– Daj Boże. Martwię się o niego. Rośnie bez matki.

– Jego mama…

– Nie, nie umarła. Uciekła, zostawiła nam syna.

– Powiedziała pani „swojego”…

– Tomek nie jest moim rodzonym wnukiem. Ale kochamy go jak własnego. Mój syn ożenił się z piękną kobietą. Po ślubie przyznała się, iż ma dziecko. Czy można budować małżeństwo na kłamstwie? Mój mąż maKasia spojrzała na Tomka bawiącego się w kącie i nagle zrozumiała, iż dla niego nigdy nie będzie za gruba, bo patrzył na nią tak, jak na prawdziwą mamę – z czystą, bezwarunkową miłością.

Idź do oryginalnego materiału