— Postanowiłaś urodzić dziecko bez męża? Nie wstyd ci, mamo? — z wyrzutem zapytała Kinga.
Tuż po balu maturalnym Kinga złożyła dokumenty na uniwersytet. Nie wątpiła, iż się dostanie. Wyniki z matur miała wysokie, choćby z nawiązką, porównując z ubiegłorocznymi progami.
Lato tamtego roku było upalne. Przyjaciółka zaproponowała wyjazd do ciotki nad morze, do Ustki. Kusiła perspektywa spędzenia dwóch, trzech tygodni nad wodą, bez rodzicielskiej kontroli, zanurzenia się w dorosłe życie. Ale gdy do wyjazdu został tylko dzień, Kinga zaczęła się denerwować. Nie dlatego, iż pierwszy raz jedzie bez mamy. Tylko dlatego, iż przez jakiś czas nie zobaczy Artura.
Inga, matce Kingi, niedawno skończyła trzydzieści siedem lat. Rozstała się z mężem, gdy córka miała trzy lata. Kinga ojca nie pamiętała. I nie było co pamiętać. Pobrali się młodzi, nie znając się dobrze. Nie wytrzymali pierwszych poważnych prób: nieprzespanych nocy, płaczącego dziecka, braku pieniędzy i wzajemnych pretensji.
Gdy Kinga podrosła, Inga próbowała ułożyć sobie życie. Ale jedni wybranki nie chcieli wychowywać cudzego dziecka, inni nie podobali się Kindze.
Dwa lata temu pojawił się Artur. Często ich odwiedzał, choć nigdy nie został na noc. A przynajmniej Kinga tego nie zauważyła. Z Arturem było fajnie. Dawał jej prezenty, a na ostatnie urodziny wręczył ogromny bukit czerwonych róż.
I Kinga się zakochała. Artur był dwa lata młodszy od Ingi. Drobna różnica, ale dla Kingi znacząca. Uznała, iż lepiej do niego pasuje niż matka. Każde jego spojrzenie odbierała jako oznakę zainteresowania. A co? Miała osiemnaście lat, była dwa razy młodsza od mamy. jeżeli już wybierać, to powinien wybrać ją. Tak rozumowała. I strasznie zazdrościła Artura matce.
Przez czas, gdy ona będzie się opalać i kąpać w morzu, wszystko może się zdarzyć. Na przykład oświadczy się mamie. Wtedy straci go na zawsze.
W przeddzień wyjazdu mama krzątała się w kuchni, a Kinga zastanawiała się, jak wyznać Arturowi miłość.
— Kinga, skocz do sklepu. Zapomniałam kupić ser i majonezu — poprosiła Inga, wyglądając z kuchni.
— Mamo, jeszcze nie spakowałam wszystkiego — odparła Kinga.
Inga westchnęła i poszła sama.
Po chwili zadzwonił dzwonek. Artur! Serce Kingi zabiło mocniej. To szansa, by porozmawiać bez mamy.
Kinga zachowywała się jak gospodyni. Posadziła go na kanapie, gawędziła o niczym, włączyła telewizor i usiadła obok. Artur spojrzał na nią, ale się nie odsunął.
Ich ramiona się stykały. Kinga nie mogła opanować emocji. Nagle objęła jego rękę, przysunęła się bliżej. Jego policzek był tak blisko jej ust. Nigdy jeszcze nie siedziała tak blisko, nie czuła jego zapachu zmieszanego z wodą toaletową.
To ją upoiło. Pocałowała go w policzek. Artur nie odskoczył, tylko odwrócił głowę i wstał. W jego oczach Kinga zobaczyła zakłopotanie. Zrobiło jej się wstyd. Wymyśliła sobie wszystko. Dla niego była tylko córką Ingi. Spuściła wzrok, czerwieniąc się.
W zamku zgrzytnął klucz. Gdyby Artur chciał coś wyjaśnić, stracił moment. Do pokoju weszła Inga, zdyszana.
— Artur! Już jesteś? Zapomniałam sera, a przy kasie przypomniałam sobie o majonezie. Z tym wyjazdem Kingi mam mętlik w głowie. Zaraz podam kolację — mówiła, uśmiechając się.
Patrzyli na siebie czule. Serce Kingi pękało z bólu i zazdrości. Artur nie patrzył na nią w ten sposób. Zerwała się i uciekła do pokoju.
— Co się z nią stało? — zapytała Inga. — Coś się wydarzyło?
— Co przygotowałaś na kolację? — Artur zmienił temat.
— Głodny jesteś? Zaraz podam. — Wyszła, ale zatrzymała się w progu. — Mam dla ciebie wiadomość. Powiem po kolacji.
— Ciekawe, jaka? — mruknął Artur, myśląc o pocałunku Kingi.
A Kinga stała za drzwiami, próbując uspokoić serce. Modliła się, by coś się stało i Artur wyszedł. Bała się go teraz widzieć.
Gdy mama zawołała ją na kolację, usiadła naprzeciwko Artura, nie patrząc mu w oczy. On opowiadał coś, a mama się śmiała. Kinga w końcu uniosła wzrok. Artur zachowywał się, jakby nic się nie stało. I Kinga też się zaśmiała, jak dawniej, gdy był tylko mamą.
A jednak coś między nimi było. I to jej przeszkadzało.
— Co chciałaś mi powiedzieć? — zapytał Artur, gdy Inga zabrała talerze.
— Poczekaj, powiem po kolacji — odparła figlarnie.
Kingę irytowało, gdy mama zachowywała się jak nastolatka.
— Kinga jutro jedzie nad morze. Dorosła już, trudno mi się przyzwyczaić. Martwię się — powiedziała Inga.
— Nie jadę sama, z przyjaciółkami. I będziemy pod opieką — odparła Kinga rozdrażniona.
— Kinga jest rozsądna, nic jej nie będzie — Artur spojrzał na nią, a jej serce drgnęło. — A poza tym, co w mieście robić latem?
— No tak, przez trzy tygodnie nie będę wam przeszkadzać — rzuciła wyzywająco.
— Kinga! Co się z tobą dzieje? — zdziwiła się mama.
— Nic — burknęła Kinga i wyszła.
Gdy Artur odszedł, Inga weszła do pokoju córki.
— Porozmawiajmy. Nigdy tak się nie zachowywałaś. Co się stało? — usiadła na łóżku.
Kinga leżała, odwrócona do ściany.
— Spakowałaś wszystko? — spytała Inga.
— Tak.
— Dlaczego się na mnie złościsz?
— Zachowujesz się głupio. Udajesz nastolatkę.
— Nie udaję. Gdy kochasz, robisz głupstwa. Zrozumiesz, gdy się zakochasz.
— Po to przyszłaś? — spytała Kinga.
— Chcę, żebyś pierwsza wiedziała. Czekam dziecko — powiedziała Inga.
— Od Artura? Pobierzecie się?
— Nie. Artur jest żonaty.
— Żonaty? Mamo, słyszysz siebie? Wstyd ci nie jest?
— Dlaczego miałoby mi być wstyd?
— A gdybym to ja ci powiedziała, iż jestem w ciąży? Co byś zrobiła? Dlaczego on się nie rozwiedzie?
— To skomplikowane. Może później…
— Nie powiedziałaś mu? — Kinga usiadłaKiedy mały Fiodor po raz pierwszy się do niej uśmiechnął, Kinga zrozumiała, iż miłość nie zna granic ani podziałów, a rodzina to nie tylko krew, ale przede wszystkim wybór i oddanie.