Czy naprawdę stałam się obca?

newsempire24.com 3 dni temu

Czyżbym stała się obca?

Ten dzień zaczął się od ciężkiego uczucia w sercu. Stałam na progu domu mojego syna, Jacka, i nie mogłam uwierzyć, iż muszę prosić o pozwolenie, by wejść do środka. W rękach trzymałam małą torbę z rzeczami, a w duszy – mieszankę zmęczenia, żalu i nadziei. Droga była długa, prawie sześć godzin w dusznej PKS-ie, a jedyne, o czym marzyłam, to wziąć prysznic, coś zjeść i trochę odpocząć, zanim wybiorę się na cmentarz, żeby odwiedzić grób mojej zmarłej mamy, Anny Kowalskiej. Ale słowa, które wypowiedziałam do Jacka, wciąż bolą jak otwarta rana: „Synku, wpuść mnie chociaż na godzinkę. Umyję się, zjem, jeżeli twoja żona pozwoli, a potem pójdę na cmentarz, zapalę znicz. Czy naprawdę doszło do tego?”

Jacek patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. W jego oczach widziałam zarówno miłość, jak i zakłopotanie, a może choćby lekką bezradność. Skinął gwałtownie głową i powiedział: „Mamo, oczywiście, wchodź, o czym ty mówisz?” Ale wiedziałam, iż to nie tylko jego decyzja. Jego żona, Kasia, zawsze była miła i uprzejma, ale od kilku lat czułam, iż moja obecność w ich domu wprowadza pewne napięcie. Nie okazywała tego wprost, ale wyczuwałam: długie wizyty, rozmowy o przeszłości, moje opowieści o życiu na wsi – to wszystko jej nie pasowało. I teraz ja, matka, stoję na progu, niemal błagając, by wpuścili mnie do domu własnego syna.

Weszłam do środka, starając się być jak najciszej. Kasia była w kuchni, przygotowując obiad. Uśmiechnęła się, przywitała i zaproponowała herbatę, ale odmówiłam – nie chciałam być ciężarem. Zamiast tego poprosiłam o możliwość skorzystania z łazienki. Jacek zaprowadził mnie tam, przyniósł czysty ręcznik i powiedział: „Mamo, nie martw się, wszystko w porządku. Odpocznij, ile potrzebujesz.” Ale widziałam, jak rzucił szybkie spojrzenie w stronę kuchni, jakby sprawdzał, czy Kasia nie słyszy naszej rozmowy. To był kolejny cios w serce. Kiedyś byliśmy z Jackiem tak blisko, dzieliliśmy się wszystkim, a teraz czuję się jak gość, który musi znać swoje miejsce.

Po prysznicu trochę doszłam do siebie. Siedząc przy stole z talerzem gorącego rosołu, który i tak uparła się podać Kasia, rozmyślałam o tym, jak wszystko się zmieniło. Gdy Jacek był mały, pracowałam na dwóch etatach, żeby zapewnić mu wszystko, co potrzebne. Żyliśmy skromnie, ale starałam się, by niczego mu nie brakowało. Pamiętam, jak jeszcze jako nastolatek obiecywał mi: „Mamo, jak dorosnę, wybuduję ci duży dom i nigdy już nie będziesz musiała się martwić.” Uśmiechałam się, głaskałam go po głowie i mówiłam, iż niczego mi nie potrzeba oprócz jego szczęścia. A teraz on jest dorosły, odnosi sukcesy, ma rodzinę, piękny dom i dobrą pracę. A ja stoję na jego progu i proszę o pozwolenie, by wejść.

Po obiedzie zebrałam się, by iść na cmentarz. To był główny cel mojej podróży. Moja mama, Anna Kowalska, odeszła pięć lat temu i od tamtej pory staram się przyjeżdżać do niej przynajmniej raz w roku, by posprzątać grób, zapalić znicz i po prostu posiedzieć, wspominając jej dobroć i mądrość. Jacek chciał mnie podwieźć, ale odmówiłam – chciałam być sama. Droga nie była daleka, a świeże powietrze pomogło mi zebrać myśli. Na cmentarzu uprzątnęłam suche liście, położyłam świeże kwiaty i zapaliłam świeczkę. Siedząc przy grobie, rozmawiałam w duchu z mamą, opowiadając jej o swoich smutkach. „Mamo, czyżbym stała się obca dla własnego syna? – myślałam. – Czy to tylko moja wyobraźnia?”

Gdy wróciłam do domu Jacka, zauważyłam, iż atmosfera stała się nieco cieplejsza. Kasia zaproponowała, bym została na noc, ale odmówiłam – nie chciałam przeszkadzać. Podziękowałam jej za gościnę, przytuliłam Jacka i obiecałam, iż niedługo znów przyjadę. W jego oczach widziałam szczerą miłość, ale też lekką melancholię. Może on też czuje, iż między nami wyrosła niewidzialna ściana?

Wsiadając do PKS-u w drogę powrotną na wieś, zastanawiałam się, jak gwałtownie zmienia się życie. Dzieci dorastają, zakładają własne rodziny – to naturalne. Ale jak bolesne jest uświadomić sobie, iż ty, matka, która oddała wszystko, teraz musisz prosić o pozwolenie, by przekroczyć próg domu. Nie winię ani Jacka, ani Kasi – oni żyją swoim życiem i cieszę się, iż im się wiedzie. Ale głęboko w sercu wierzę, iż kiedyś znów będziemy tak bliscy jak dawniej. A na razie będę przyjeżdżać, odwiedzać grób mamy, przytulać syna i mieć nadzieję, iż miłość między nami nigdy nie zniknęła.

Idź do oryginalnego materiału