Czy mogę założyć twoją suknię ślubną? Przecież już jej nie potrzebujesz – uśmiechnęła się przyjaciółka

twojacena.pl 3 dni temu

– Czy nie masz nic przeciwko, żebym założyła twoją suknię ślubną? Przecież już ci się nie przyda – zaśmiała się przyjaciółka.

– Moim zdaniem to idealne. Najlepsze ze wszystkiego, co przymierzałaś – powiedziała Janina, wpatrując się krytycznie w koleżankę.

– Twoja przyjaciółka ma rację. Suknia pasuje do ciebie doskonale. Wystarczy skrócić dół i lekko zwęzić w talii – oznajmiła sprzedawczyni w salonie ślubnym. – Przynieść welon?

– Chciałam bez welonu… – zmieszała się Danuta.

– Proszę przynieść, tylko nie za długi – zdecydowała Janina, patrząc, jak przyjaciółka kręci się przed lustrem.
Puszysty tiul falował dzwonem wokół jej nóg. Danuta już widziała zachwycone oczy Adama, gdy zobaczy ją w tej sukni.

Sprzedawczyni uroczyście przyniosła na wyciągniętych rękach gazowy welon. Jednym sprawnym ruchem przypięła go do włosów panny młodej.

– Gotowa do USC – uśmiechnęła się do odbicia Danuty w lustrze. – No i? Bierzecie?

– Co myślisz? – Danuta odwróciła się do Janiny.

– To ty wychodzisz za mąż, więc twoja decyzja – odparła przyjaciółka, nie mogąc ukryć iskierki zawiści w oczach.

– Tak, bierzemy – Danuta uniosła tiul i już miała zejść z podium, ale sprzedawczyni ją zatrzymała.

– Zaraz zawołam krawcową.

Danuta udała, iż wzdycha, ale w duchu cieszyła się, iż jeszcze trochę posiedzi w tej sukni.

Do domu szły przez park.

Znajomość trwała od podstawówki. Janina była kanciasta, wysoka, o ostrych rysach i długim, prostym nosie. Zawsze zazdrościła Danucie urody – małego, nieco zadartego nosa, dołeczków w pulchnych policzkach. A jeszcze bardziej tego, iż Danuta miała normalnych rodziców, którzy nie pili i nie kłócili się codziennie. Ojciec Janiny zmarł dwa lata temu od podrobionej wódki. Myślała, iż wreszcie z mamą odetchną, ale ta stała się nerwowa i dziwnie spięta.

Danuta skończyła prestiżowy wydział na uniwersytecie, pracowała jako tłumaczka w dużej firmie. Janina po zaocznych studiach biologicznych zatrudniła się w laboratorium ekologicznym. Nienawidziła swojej pracy, co tylko potęgowało jej zazdrość.

A teraz ta „myszka” wychodzi za mąż. Adam był jej obojętny, ale sam fakt doprowadzał ją do szału. Spotykała się z chłopakami, ale nigdy nie doszło do ślubu. A Janina marzyła o białej sukni, a jeszcze bardziej – o ucieczce od matki. Czym była gorsza od tej cichej Danuty? Dlaczego ona miała tyle szczęścia?

– W ogóle mnie nie słuchasz – Danuta szarpnęła przyjaciółkę za rękę.

– Co? Co mówiłaś? – Janina rzeczywiście się zamyśliła.

– Powiedziałam, iż na ślubie rzucę bukiet tobie, i niedługo też wyjdziesz za mąż. Tam kobieta sprzedaje biżuterię. Wczoraj ją zauważyłam, ale się spieszyłam. Chodź, zobaczmy. – Danuta pociągnęła Janinę w stronę ławki.

– Po co ci ta tandeta? – opierała się Janina.
Spojrzała sceptycznie na starszą kobietę, obok której na ławce leżała taca z tanimi błyskotkami. Łyskały w słońcu, przyciągając wzrok, ale ludzie mijali je obojętnie.

– Patrz, jaki pierścionek. – Danuta kręciła w palcach mały pierścionek z białym kamieniem. – Mogę przymierzyć?

– Za przymierzenie nie wezmę pieniędzy. Ale nie sprzedam go tobie – nagle oświadczyła kobieta.

– Dlaczego? – zdziwiła się Danuta, nie puszczając pierścionka.

– niedługo założysz obrączkę. A noszenie różnych metali to zły gust – pouczyła ją kobieta. – Lepiej spójrz… – przejrzała tacę wzrokiem, – o, na to. – Podsunęła Danucie metalowy wisior w kształcie okrągłej blaszki na cienkim łańcuszku. Polerowany aż do lustrzanego połysku, migotał subtelnie.

– Danuś, po co ci ta szminka? – skrzywiła się Janina.

– Popatrz, jaki niezwykły. Ile kosztuje? – Danuta zignorowała uwagę przyjaciółki.

– Ile dasz. Nie wahaj się, bierz. Przyniesie ci szczęście.

– I tak jest szczęśliwa – wtrąciła Janina.

– A ty zazdrościsz – odparła kobieta, rzucając Janinie surowe spojrzenie.

Danuta poszperała w torebce i podała kobiecie trzy banknoty po sto złotych.

– Więcej nie mam – powiedziała zawstydzona.

– I nie trzeba. Noś na zdrowie – uśmiechnęła się kobieta.

Gdy odeszły od ławki, Danuta natychmiast założyła łańcuszek z wisorem.

– No jak? – zapytała przyjaciółkę.

– Oryginalne – odparła tamta sucho.
Ale i jej się podobał.

Minął tydzień. W przerwie obiadowej Danuta wpadła do salonu po gotową suknię. Przymierzyła, upewniła się, iż teraz leży idealnie. Gdy się przebierała, sprzedawczyni zapakowała suknię i welon do dużej kartonowej pudełka.

– Ojej, jakie wielkie. Nie pójdę z tym do pracy – zaniepokoiła się Danuta.

– Weź taksówkę i zawieź do domu. Albo zostaw u nas do wieczora.

Danuta zostawiła pudełko w salonie, podziękowała i pobiegła do biura. Z pracy zadzwoniła do Adama, ale choć wybierała numer wielokrotnie, nie odbierał. Adam był programistą i często pracował w domu. Ale nigdy nie wyłączał telefonu – dzwonili klienci.

Danuta nie mogła sobie znaleźć miejsca, nie wiedząc, co myśleć. Wcześniej wyprosiła się z pracy i pojechała do Adama. Nerwowo nacisnęła dzwonek. Ale drzwi otworzyła nie on, tylko Janina. Danuta mrugała oszołomiona, widząc przyjaciółkę w jego koszuli. Na jej piersi połyskiwał metalowy wisor.

– Co ty tu robisz? – zapytała Danuta. – Gdzie Adam?

– Zmęczył się, śpi – zaśmiała się Janina.

Danuta odepchnęła ją i wpadła do środka. Adam leżał na kanapie, faktycznie śpiąc. Jego obnażona klatka unosiła się równo. Dół przykrywał koc.

– Adam! – krzyknęła Danuta. – Adam!

Jego rzęsy drgnęły, ale się nie obudził.

– Przekonałaś się? – zapytała za nią Janina.

Danuta odwróciła się gwałtownie.

– Jak mogłaś? Po co? – Łzy trysnDanuta odwróciła się i wybiegła, zostawiając za sobą złamane serce i nadzieję, ale los, choć kapryśny, miał dla niej jeszcze jedną kartę do rozdania – inną, lepszą, która czekała cierpliwie na swój czas.

Idź do oryginalnego materiału