„Czy masz coś przeciwko, jeżeli ubiorę twoją suknię ślubną? Przecież już jej nie potrzebujesz” – zaśmiała się przyjaciółka

polregion.pl 20 godzin temu

*Dzisiaj przypomniałem sobie dziwną historię, która wydarzyła się kilka lat temu. Zapisałem ją w pamięci jak w dzienniku – może kiedyś wyciągnę z tego jakąś naukę.*

— Nie masz nic przeciwko, żebym założyła twoją suknię ślubną? I tak już ci się nie przyda — zaśmiała się przyjaciółka.
— Moim zdaniem idealnie na tobie leży. Najlepsza ze wszystkich, które przymierzałaś — powiedziała *Kinga*, uważnie przyglądając się znajomej.

— Przyjaciółka ma rację. Pasuje pani doskonale — dodała sprzedawczyni z salonu ślubnego. — Skrócić dół, trochę zwęzić w talii. Przynieść welon?
— Chciałam bez welonu — *Weronika* zmięszała się.
— Niech pani przyniesie, ale niezbyt długi — zdecydowała Kinga, patrząc, jak przyjaciółka kręci się przed lustrem.
Szeroka spódnica falowała wokół jej nóg jak dzwon. *Weronika* już widziała zachwycone oczy *Marcina*, gdy zobaczy ją w tej sukni.

Sprzedawczyni z powagą przyniosła tiulowy welon. Jednym wprawnym ruchem przypięła go do włosów panny młodej.
— Gotowa do USC — uśmiechnęła się do odbicia *Weroniki* w lustrze. — No i? Bierzemy?
— Co myślisz? — *Weronika* odwróciła się do *Kingi*.
— To ty wychodzisz za mąż, twoja decyzja — odparła przyjaciółka, nie kryjąc iskierki zawiści w oczach.

Tak, suknię wzięły. W drodze do domu dziewczyny przeszły przez park.
Znały się od podstawówki. *Kinga* była kanciasta, wysoka, z ostrymi rysami twarzy i długim, prostym nosem. Zazdrościła *Weronice* jej drobnych, lekko zadartych nozdrzy, dołeczków w pulchnych policzkach. A najbardziej tego, iż *Weronika* miała normalnych rodziców — nie pili, nie kłócili się codziennie.

*Weronika* skończyła prestiżowy wydział na uniwersytecie, pracowała jako tłumaczka w dużej firmie. *Kinga* po zaocznych studiach biologii klepała biedę w laboratorium. Nienawidziła swojej pracy — kolejny powód do zawiści.

— W ogA teraz, patrząc, jak Marcin całuje małego Witka w czoło, a promienie słońca oświetlają ich uśmiechy, Weronika zrozumiała, iż czasem choćby najciemniejsze chmury przynoszą najpiękniejsze deszcze.

Idź do oryginalnego materiału