Powiedziała, iż można wierzyć, ale trzeba kontrolować. Nigdy nie usypiać czujności.
Zawsze mieć z tyłu głowy różne scenariusze. Dodała, iż nikomu nie można ufać w 100%.
Nawet najbliższej osobie. Mężowi. Chłopakowi. Wieloletniemu partnerowi. Można liczyć
tylko na siebie. Z drugiej strony nasze indywidualne doświadczenia nie muszą być dobrym
drogowskazem. Brak wiary w ludzi, będące przyczyną kontroli innych, może bowiem
znamionować kłopoty. Psycholodzy są zdania, iż gdy kontrolujesz partnera, to więcej to
mówi o Tobie niż o nim. A jeszcze więcej o waszym związku.
Brak szacunku
Kontrolując partnera, dużo więcej mówimy o sobie niż o tej drugiej osobie. Najczęściej w
ten sposób pokazujemy nasz brak szacunku do siebie i do relacji, którą budujemy. Skoro
bowiem tkwimy w czymś tak niepewnym, jak związek, w którym czujemy się źle, to więcej
to mówi o nas samych.
Nie do końca wierzymy w siebie. Nie mamy też na tyle odwagi, by zadbać o swoje lepsze
jutro. Tkwimy w czymś, co odbiera nam energię, zamiast ją generować. Ciągłe kontrola
drugiej osoby jest bowiem bardzo stresująca i męcząca. Jednak robimy to z różnych
powodów – ze strachu, może z powodu nieumiejętności zachowania się asertywnie, może
z obawy przed życiem w pojedynkę…
Brak zaufania
Potrzeba kontroli to coś, co zabija zaufanie. Podstawowy fundament bycia razem. Bez
zaufania nie ma mowy o dobrej wspólnej przyszłości. Skoro na każdym kroku musimy się
zastanawiać nad relacją, to na pewno nie jest to coś, w czym chcielibyśmy być. Bez
zaufania nie da się tworzyć długofalowych planów, przyszłość jawi się jako coś czarnego i
przygnębiającego, a nie jako rzeczywistość, na którą warto czekać.
Prosta droga do paranoi
Czy w tej sytuacji, wybierając tę drogę, aby nie popadamy w paranoję? Ciągłe
kontrolowanie partnera może być przecież formą proszenia się o kłopoty, działać w
naszym życiu jak samospełniająca się przepowiednia. Przecież nikt tego nie chce, aby
własnym zachowaniem doprowadzić do problemów…
Tymczasem tak to niestety działa. Im bardziej się boimy, tym mocniej przyciągamy do
siebie nieszczęścia. Poza tym będąc nadmiernie podejrzliwą, wprowadzamy negatywną
atmosferę do związku. Osoba ciągle kontrolowana, nie będzie się z tym dobrze czuła. Jest
ryzyko, iż zrobi dokładnie to, czego się najbardziej obawiamy. W międzyczasie bowiem
dojdzie do rozpadu związku, do całkowitego pozbycia się tego, co jest niezbędne, żeby
budować relację.
Związku nie ma?
Kontrola, a zwłaszcza ta w wydaniu nadmiernym, przesadnym zamienia związek, w
którym jesteśmy w rzeczywistość, z którą trudno się pogodzić.
- Nie ma spokoju.
- Brakuje uczucia spełnienia.
- Jest wysoki poziom niepokoju i niepewności.
- Człowiek czuje się zmuszony do ciągłej kontroli sytuacji.
- I do ustawicznego monitorowania tego, co się dzieje.
Może powodem jest niezaradność?
Niestety nierzadko kontrola w związku jest wynikiem braku zaradności po jednej ze stron.
Nie bez powodu mówi się, iż mężczyźni to małe dzieci. Właśnie dlatego, iż zwyczajnie sobie nie radzą i nie ogarniają. Nie można ich zostawić samych sobie. Trzeba monitorować ich działania. Po co? Żeby nie doszło do wielkiej pomyłki o sporych konsekwencjach.
Tylko od razu nasuwa się oczywiste pytanie. Skąd to się bierze? Jak to się dzieje, iż nasi mężczyźni tak często pokazują, iż mają dwie lewe ręce? Może dlatego, iż od początku nikt ich nie motywował do zmian? Nikt nie uczył tego, co należy? Mamusie rozpieszczały, a od razu później partnerki stawały na rzęsach, żeby jemu niczego nie brakowało…To musiało skończyć się tak samo – totalnym poczuciem nieogarniania i potrzebą przejęcia nad zagubionym mężczyzną opieki/kontroli.
A może zdrada…?
Nadmierna kontrola nie zawsze musi wiązać się z niskim poczuciem wartości i osobista
niewiarą w siebie osoby kontrolującej. Niekiedy jest skutkiem zdrady, czyli totalnego zła
po stronie partnera, złamaniem wszelkich zasad i wiary pokładanej w danym człowieku.
Po prostu, wydarzyło się coś, czego cofnąć się nie da. Niczego niespodziewający się
człowiek o tym się dowiaduje…i od tej pory adekwatnie ciągle się boi, iż wydarzenia, które
łamią serce powtórzą się.
Z tej perspektywy konieczność sprawowania zwiększonej kontroli nie wydaje się
zaskakująca, ale jak najbardziej rozsądna i zrozumiała. Z drugiej strony może być tak, że
tak żyć po prostu się nie da. I z szacunku do siebie i partnera lepiej się rozstać niż tkwić w
relacji, która nie prognozuje dobrze na przyszłość.
Gdy ciągle kontrolujesz partnera
Trzeba przyznać, iż wiele par, mimo tego, co zostało napisane wyżej, tak właśnie
funkcjonuje. Jedna strona mocno kontroluje drugą. Niekiedy obie kontrolują się nawzajem.
Jest w tym pewna forma desperacji. Potrzeba życia w ten sposób, by mieć rzeczywistość
zapiętą na ostatni guzik, żeby nic się złego nie wydarzyło.
Bywa, iż odzywa się w nas w takich momentach nasz perfekcjonizm, nadopiekuńczość,
nasze nieukojone lęki i emocje.
Jeśli nie ma podstaw do nadmiernej kontroli i jesteśmy w swoich działaniach nadwrażliwi, to jedyna droga, żeby zmienić swoje zachowanie, to przyjrzeć się jemu, odkryć jego powody i gdy sami sobie nie radzimy, skorzystać z pomocy psychologa, czy z psychoterapii. Nadmierna kontrola w związku niestety zwykle jest sygnałem większych problemów.