Czy artystka-feministka może zarabiać godnie i dlaczego nie?

histermadka.pl 1 rok temu

Został mi nadesłany post niejakiej Iwony Demko. Nie miałbym pojęcia kim jest ta osoba, ale pamiętam, iż Gryzoń szarpał się kiedyś z dokonaniami jakiejś dziwnej femiartystki od wagin. Sprawdziłem i to ta sama! Sztuką się nie interesuję, więc wiele bym nie powiedział. Kapibara się zna, tylko pisać już nie chce. Ale ja wiem jak to rozwiązać - jeżeli się go sprowokuje (a prowokuję go bardzo często ), to wypluje z siebie bardzo długi monolog na zadany temat, który wystarczy posklejać do kupy. I tak oto wystawiłem Kapibarę do 3 rundy przeciwko artystce-waginistce:

Demko to jest dla mnie uosobienie porażki systemu oświaty w ten kraju. Ludzie się zastanawiają jak to jest, iż polskie uczelnie szorują po dnie światowych rankingów, nie mają żadnego prestiżu, a zatrudniając wychodzące z nich kadry pierwsze co trzeba zrobić to odesłać pod prysznic, żeby zmyć z nich swąd dennego mułu. A potem i tak trzeba nauczyć od podstaw tego jak poprawnie wykonywać pracę. Przy czym plastyk to już kompletnie wylęgarnia impotencji, dzięki m.in. osobom takim jak pani Demko.

Kiedyś żeby zostać artystą potrzebny był bogaty mecenas, chętny do zainwestowania w rozwój talentu danej osoby. Żeby mecenasa pozyskać, trzeba było coś umieć, tworzyć wartościową sztukę, którą ktoś chciałby oglądać, lub za nią zapłacić. Współczesna antysztuka nie musi spełniać kryterium sprzedawalności. Więc powstają te bezwartościowe instalacje, które oglądać chce raptem garstka turpistów, ale żaden z nich nie byłby skłonny zapłacić choćby pół złotego za postawienie sobie takiego badziewia w salonie. Antysztuka po nic i dla nikogo, służąca tylko ego pacykarza mieniącego się artystą. I tak dochodzimy do Iwony Demko, artystki-waginistki, zafiksowanej na tematyce krocza fetyszystce, artystycznej impotentce. Napisałem kiedyś, iż feminizm jest niezdolny do tworzenia, bo nie stoją za nim żadne wyższe wartości i Demko jest tego idealnym przykładem. Słyszysz "artystka-feministka" i możesz ze stuprocentową pewnością przewidzieć, iż tematyka będzie należeć to jednej z 2 grup: 1) brzydkie, grube baby; 2) narządy. Sztuka klozetowa.

|"Dzisiaj na przystanku przeczytałam ogłoszenie o pracę na stanowisko kierowcy MPK w Krakowie. Oferują na wejściu 4 500 - 4 800 zł netto. Po 5 latach nauki w liceum plastycznym, 5 latach na studiach, i 14 latach pracy, w tej chwili na stanowisku prof. uczelni dostaje na konto 4 840 zł."|

Zasadnicza różnica między proferofesorą akademii pacykarzy i kierowcą ZbiorKom jest taka, iż ten drugi ponosi realną odpowiedzialność za swoich pasażerów. Wykonuje pracę, za efekty której jest rozliczany, musi zadbać o bezpieczeństwo i punktualność prowadzonego przez siebie pojazdu. Pani Demko nie ponosi odpowiedzialności zupełnie za nic. adekwatnie to nie wiem na jakiej podstawie została w ogóle zatrudniona na uczelni. Czego taka osoba miałaby nauczyć swoich studentów? Jak nie stworzyć portfolio wartościowej sztuki, za którą ktokolwiek chciałby zapłacić? Bo przecież do tego się to sprowadza. Gdyby była artystką klasy jakiejkolwiek, której prace się sprzedają, to nie musiałaby kwilić po SoMe, iż mało dostaje z etatu. Bo przecież pensja etatowca to nic przy kwotach jakie koneser sztuki jest w stanie zapłacić za wejście w posiadanie wysokiej klasy dzieła.

Ale tu właśnie jest problem - Demko nie tworzy niczego, za co ktoś chciałby w ogóle zapłacić. Nikogo jej działalność nie interesuje, bo jest żadna. Prymitywna, odtwórcza, płytka, skupiona wyłącznie na cechach powierzchownych. I o ile na sztukę cheesecake'ową jest miejsce, bo kobiece ciało jest piękne, a piękno się sprzedaje, o tyle to co robią zideologizowani malarze pokojowi nie służy choćby pięknu. Przeciwnie - to kult szpetoty.

|"Czeka mnie jeszcze tylko jeden awans, oczywiście jeżeli ktoś z komisji nie uzna mojej twórczości za niegodną tego awansu... "|

I gdyby to od mojej opinii zależało, to nie tylko nie byłoby żadnego awansu. Zostałoby wręczone wypowiedzenie. Bo nie uważam, żeby studentom uczelni wyższej potrzebne były zajęcia z osobą, która nie potrafi choćby zarobić na własnej twórczości. Kogo my chcemy szkolić, jakie kadry? Kolejnych roszczeniowych tandeciarzy, którzy zdechliby z głodu bez dostępu do państwowego koryta? To mają być te przyszłe pokolenia artystów?

|"To się nazywa kariera akademicka na uczelni artystycznej."|

Skoro taka w budżetówce niedola, to proponuję przejście do sektora prywatnego i spróbowanie swoich sił w sztuce komercyjnej.

|"Pociesza mnie fakt, iż jak umrę może moje prace będą się dobrze sprzedawały "|

Nie będą. 0 warte choćby 100x więcej to dalej 0.

|"Do tego wynajmuję mieszkanie za 2500 zł, a dzisiaj za dwa preparaty na wypadanie włosów zapłaciłam 120 zł"|

Może powinna zatem pójść w żebry. Nie byłoby to rozwiązanie atypowe dla środowiska feministycznego.

|"Ps. Żeby było jasne: ja się cieszę, iż kierowcy tyle zarabiają! Powinni!"|

A ja się cieszę, iż kadry akademickie o dorobku ujemnym zarabiają tak mało. Powinny dostawać jeszcze mniej. o ile jedyną możliwością zarobkową jest dla kogoś etat w budżetówce, to taka osoba w ogóle nie powinna takiego etatu dostać. Moje zdanie, możesz mnie cytować. [wziąłem sobie do serca i zacytowałem całość - przyp. Histeryk]

|"EDIT: I jeszcze ciekawostka: kierowca ma prawo do darmowej komunikacji. Ja nie mam prawa do darmowych wstępów do muzeów (mam wejście ulgowe)..."|

Zasadnicza różnica między kierowcą i wykładowcą pacykarstwa jest taka, iż komunikacja zbiorowa jest niezbędna w funkcjonowaniu każdego miasta. Wylęgarnia szmirusów jest potrzebna tylko wąskiej grupie tandeciarzy, którzy nie potrafią sami rozwinąć się artystycznie i osiągnąć sukcesu komercyjnego do przedłużenia sobie okresu dziecięcego. Źródło zdjęcia: Gazeta Wyborcza

Idź do oryginalnego materiału