Cztery lata temu wzięła na siebie winę za jego przestępstwo, by mógł wyjść na wolność. To była jej ofiara za jego swobodę. Trafiła do więzienia, a on żył swoim życiem. Trzy lata bez żadnych wiadomości od niego – Weronika nie wiedziała, gdzie go szukać. Niebo było szare, mżył deszcz. Wszystko jakby ściskało ją, oplatając serce.

newsempire24.com 2 dni temu

Weronika Sergiuszowna zatrzymała się przy znajomej bramie, opierając się na plecionym płocie. Dopiero co wysiadła z autobusu, serce biło jej szybciej z powodu szybkiego kroku, a zmęczenie zaczynało ograniczać ruchy. Dym z komina na podwórku wyraźnie ją zaniepokoił. Trudno było jej oddychać, a dłonie były spocone od niepokoju. Czoło pokryła kropla potu, ale, zbierając wszystkie siły, zdecydowanie popchnęła bramę i przekroczyła próg rodzinnego domu.

Okiem obejrzała podwórko. Chociaż syn od dłuższego czasu nie pisał do niej, Weronika była pewna, iż nie okłamie jej. Obiecał, iż dom będzie w porządku, i teraz widziała – faktycznie wszystko wyglądało tak, jak obiecał. Wspięła się na ganek, oczekując na spotkanie z synem, za którym tęskniła. Już wyciągała ręce, by go objąć.

Jednak, gdy drzwi się otworzyły, na progu stanął obcy mężczyzna. Mężczyzna z ręcznikiem na ramieniu, patrzący na nią nieprzyjaźnie, milcząco zapytał:

— Kogo pani szuka?

— Gdzie jest Igor? — zapytała Weronika, zbita z tropu.

Mężczyzna nie śpieszył się z odpowiedzią. Spojrzał na nią, potrząsnął brodą i lekko skrzywił usta.

— Igor? Pani syn? — zapytał po chwili. — Chyba nie będę mógł pomóc. On sprzedał mi ten dom, teraz wszystko należy do mnie.

Jej świat pękł niczym szkło. Weronika, nie wypowiadając słowa, prawie upadła z ganku. Wybiegła na ulicę, krocząc w milczeniu w stronę przystanku autobusowego. Dom. Sprzedał dom. Syn. Co się z nim stało?

Cztery lata temu wzięła na siebie winę za jego przestępstwo, by mógł wyjść na wolność. To była jej ofiara za jego swobodę. Trafiła do więzienia, a on żył swoim życiem. Trzy lata bez żadnych wiadomości od niego – Weronika nie wiedziała, gdzie go szukać. Niebo było szare, mżył deszcz. Wszystko jakby ściskało ją, oplatając serce.

Usiadła na ławce przy przystanku, tracąc nadzieję. I wtedy, niczym ratunek, zatrzymał się czarny samochód. Ten sam mężczyzna, który kupił dom, podał jej kartkę z adresem:

— Na domu był adres. jeżeli chce pani, mogę podwieźć.

Weronika milcząc wzięła kartkę i pobiegła w stronę autobusu.

Kilka godzin pełnych rozmyślań i rozczarowań, i oto stała przed drzwiami na trzecim piętrze starego budynku. Jej serce biło szybciej, ale gdy drzwi się otworzyły, ujrzała syna – żywego, ale jakby obcego, dziwnego.

— Mamo? Po co tu przyszłaś? — zapytał Igor, odpychając ją.

Szybko zamknął drzwi przed nią. Igor powiedział, iż mieszka z kobietą, która nie znosi byłych więźniów. Pieniądze ze sprzedaży domu choćby go nie zainteresowały, odpowiedział tylko, iż nie ma pieniędzy. Weronika stała na progu, nie wiedząc, co robić. Ale syn zniknął, zostawiając ją samą na progu.

Nie płakała, ale jej serce było pełne goryczy i rozczarowania. W oczach miała ból – jej własny syn sprzedał dom i choćby jej nie zaprosił. Odwróciła się, ale nogi prowadziły ją nie do domu, a do obcego miejsca – do przyjaciółki Dany. Jednak, jak się okazało, Dana nie żyła, a Weronika została sama.

W deszczu szła nie wiedząc dokąd, kiedy znowu zatrzymał się czarny samochód. Mężczyzna, który kupił dom, zaproponował jej pomoc.

— Wsiadaj, jesteś cała przemoknięta! — powiedział, a Weronika, nie wiedząc, co robić, przyjęła jego zaproszenie.

Mężczyzna, Andrzej, jak się przedstawił, okazał się dobrym człowiekiem. Zaproponował jej, żeby zostałą u niego, póki nie zdecyduje, co zrobić dalej. Tak Weronika trafiła do nowego domu, teraz już domu Andrzeja.

Dni mijały, a Weronika znalazła swoje miejsce w życiu. Gotowała obiady dla Andrzeja, pomagała mu w pracy, a on czuł jej troskę i matczyną ciepłość. Andrzej nigdy nie znał rodzicielskiej miłości, ale teraz czuł ją w każdym dniu.

Jednak pewnego dnia, gdy do biura Andrzeja przyszedł nowy kandydat na stanowisko, Weronika od razu rozpoznała, kto to. To był Igor, jej syn, ten sam, który sprzedał dom.

Igor stał w drzwiach, nieco zdenerwowany, z uśmiechem, jakby liczył na to, iż matka niczego nie zauważy. Ale Weronika już widziała go do samego końca. gwałtownie napisała swoje podsumowanie i przekazała je Andrzejowi. On, przeczytawszy, kazał Igorowi wyjść.

— „Śmieć”, — powiedział głośno, a Igor, z wykrzywioną twarzą, wyszedł.

Weronika przestała przejmować się synem. Zrozumiała, iż teraz jej rodzina to Andrzej. I mimo bólu, przyjęła go jak syna. A w tym domu, gdzie wcześniej była pustka, teraz panowała prawdziwa, ciepła atmosfera.

Idź do oryginalnego materiału