Czterdzieste urodziny: wspomnienia w telefonie

twojacena.pl 3 tygodni temu

Katarzyna Nowak siedziała przy kuchennym stoliku, przewijając zdjęcia w telefonie. Czterdzieści lat – okrągła data. Chciała zorganizować prawdziwą imprezę, zaprosić przyjaciół, kolegów z pracy, może choćby zamówić tort w cukierni. Po raz pierwszy od dawna miała ochotę świętować urodziny na większym luzie.

— Kasiu, ty chyba kompletnie odleciała? — głos Danuty Kowalskiej przeciął ciszę mieszkania jak nóż. Teściowa stanęła w drzwiach kuchni, trzymając w rękach swój wieczny bukiet z przydomowego ogródka.

— Dzień dobry, Danuto — Katarzyna nie podniosła wzroku znad telefonu. — Proszę siadaj, herbata jest na kuchence.

— Co za herbata! Wytłumacz mi lepiej, jakie głupstwa opowiadałeś Jarkowi o tych urodzinach? Czterdziestki się nie obchodzi, to zła wróżba!

Katarzyna powoli odłożyła telefon i spojrzała na teściową. Danuta stała w swoim charakterystycznym szarym kardiganie, który nosiła od dziesięciu lat, i patrzyła na nią, jakby właśnie zaproponowała tańczenie nago na Rynku Głównym.

— To moje urodziny i mam prawo zdecydować, jak je spędzę — odparła spokojnie.

— Masz prawo! — załamała ręce Danuta. — Czterdziestki się nie obchodzi, to przecież oczywiste! Moja babcia mawiała: kto czterdziestkę świętuje, ten nieszczęścia sprowadza.

Katarzyna uśmiechnęła się ironicznie:

— Twoja babcia pewnie wiele rzeczy mawiała. Czasy się zmieniły.

— Czasy, czasy… — Danuta podeszła do kuchenki, nalała sobie herbaty do ulubionego kubka – tego, którego Katarzyna nie cierpiała, bo teściowa przyniosła go z własnego domu i wstawiła do ich szafki bez pytania. — A wiesz, iż sąsiadka Basia w zeszłym roku obchodziła czterdziestkę? Miesiąc później mąż ją zostawił.

— Danuto — Katarzyna wstała i podeszła do okna — Basia straciła męża, bo pił jak sałata od dwudziestu lat. A nie dlatego, iż świętowała urodziny.

— Zawsze musisz mieć rację! Zawsze! — głos teściowej stał się piskliwe. — Nie po to wychowywałam syna, żeby się związał z taką… taką nowoczesną.

Słowo „nowoczesna” Danuta wypowiedziała tak, jakby to była najgorsza obelga.

Katarzyna odwróciła się do niej:

— A co adekwatnie jest złego w tym, iż jestem nowoczesna? Pracuję, zarabiamy, prowadzę dom…

— Prowadzisz dom! — prychnęła teściowa. — Wczoraj przyszłam, a u ciebie kurz na półkach, koszula Jarka nie wyprasowana wisi, a ty siedzisz przy komputerze i coś tam stukasz.

— Pracowałam. Zdalnie. To się nazywa kariera.

— Kariera… — Danuta popiła herbatę. — A rodzina? A dom? A gdzie wnuki?

To pytanie o wnuki powtarzało się za każdym razem, gdy teściowa odwiedzała ich mieszkanie. A przychodziła często – niemal codziennie. Miała własny klucz do ich drzwi, który Jarek dał jej „na wszelki wypadek” jeszcze w pierwszym roku ich małżeństwa. „Wypadek” najwyraźniej trwał już na zawsze.

— Danuto, próbujemy z Jarkiem — Katarzyna wróciła do stołu. — Ale na razie nam tak dobrze.

— Dobrze! W twoim wieku powinna już myśleć o dzieciach. Czterdzieści lat na karku, a ty tylko zabawy w głowie.

— Właśnie dlatego chcę uczcić te urodziny. Elegancko, z przyjaciółmi, z dobrym jedzeniem.

Danuta postawiła kubek tak mocno, iż herbata rozchlapHerbata rozchlapiała się po obrusie, a Katarzyna postawiła sprawę jasno: „Danuto, to mój dom i moje życie, i jeżeli nie potrafisz tego uszanować, to będziemy musiały się rozstać na dobre”.

Idź do oryginalnego materiału