Czterdzieści lat — czas na wspomnienia przy kuchennym stole

newskey24.com 3 miesięcy temu

Krystyna Nowak siedziała przy kuchennym stole, przeglądając zdjęcia w telefonie. Czterdzieści lat – okrągła rocznica. Chciała urządzić prawdziwą ucztę, zaprosić przyjaciół, kolegów z pracy, może choćby zamówić tort w cukierni. Po raz pierwszy od dawna miała ochotę świętować urodziny z rozmachem.

– Krysiu, czy ty zupełnie straciłaś rozum? – głos Zofii Stanisławowy przeciął ciszę mieszkania jak nóż. Teściowa stanęła w drzwiach kuchni, trzymając w rękach swój nieodłączny bukiet zerwany z przydomowego ogródka.

– Dzień dobry, Zofio Stanisławo – Krystyna nie oderwała wzroku od telefonu. – Proszę wejść, herbata jest na kuchence.

– Jaka herbata! Wytłumacz mi, co za bzdury opowiadałaś Wojtkowi o tych urodzinach? Czterdziestka to zły znak!

Krystyna powoli odłożyła telefon i spojrzała na teściową. Zofia Stanisława stała w swoim ulubionym szarym kardiganie, który nosiła od dziesięciu lat, i patrzyła na synową, jakby ta zaproponowała, by tańczyła nago na Rynku Głównym.

– To moje urodziny i mam prawo zdecydować, jak je obchodzę – odpowiedziała spokojnie.

– Masz prawo! – załamała ręce Zofia Stanisława. – Czterdziestki się nie obchodzi! To zła wróżba, wszyscy to wiedzą. Moja babcia mawiała: jeżeli uczcisz czterdziestkę, życie zacznie się sypać.

Krystyna uśmiechnęła się lekko:

– Pani babcia pewnie wiele rzeczy mawiała. Czasy się zmieniły.

– Czasy, czasy… – Zofia Stanisława podeszła do kuchenki, nalała sobie herbatę do ulubionego kubka – tego samego, którego Krystyna nie cierpiała, bo teściowa przyniosła go z własnego domu i postawiła w ich kuchennej szafce bez pytania. – A wiesz, iż sąsiadka Jadwiga w zeszłym roku obchodziła czterdziestkę? Miesiąc później mąż jej umarł.

– Zofio Stanisławo – Krystyna wstała i podeszła do okna – Jadwiga straciła męża, bo pił jak świnia przez dwadzieścia lat. A nie dlatego, iż świętowała urodziny.

– Mądrzy się! Zawsze się mądrzy! – głos teściowej stał się piskliwy. – Nie po to wychowywałam syna, żeby trafił na taką… na taką nowoczesną.

Słowo „nowoczesna” wypowiedziała tak, jakby to była obelga.

Krystyna odwróciła się do niej:

– A co adekwatnie jest złego w tym, iż jestem nowoczesna? Pracuję, zarabiam, prowadzę dom…

– Prowadzisz dom! – prychnęła teściowa. – Wczoraj przyszłam, a u was kurz na półkach, koszula Wojtka nie wyprasowana wisi, a ty siedzisz przy komputerze i coś tam stękasz.

– Pracowałam. Zdalnie. To się nazywa kariera.

– Kariera… – Zofia Stanisława pociągnęła łyk herbaty. – A rodzina? A dom? A gdzie wnuki?

To pytanie pojawiało się zawsze, gdy teściowa przychodziła w odwiedziny. A przychodziła często – niemal codziennie. Miała własny klucz do ich mieszkania, który Wojciech dał jej „na wszelki wypadek” jeszcze w pierwszym roku małżeństwa. Wypadek, jak się okazało, zdarzył się raz na zawsze.

– Zofio Stanisławo, próbujemy z Wojtkiem – Krystyna usiadła z powrotem przy stole. – Ale na razie nam tak dobrze.

– Dobrze! W twoim wieku już czas się zastanowić. Czterdzieści lat na karku, a ty wciąż się bawisz.

– Właśnie dlatego chcę uczcić te urodziny. Elegancko, z przyjaciółmi, z dobrym jedzeniem.

Zofia Stanisława postawiła kubek na stole z taką siłą, iż herbata rozchlap**Ostatecznie Krystyna zamknęła za sobą drzwi, wiedząc, iż od dziś jej życie będzie układać się po jej własnych zasadach.**

Idź do oryginalnego materiału